"Mnóstwo krzyczących ludzi, mnóstwo krwi". Świadkowie o tragicznym wypadku kolejki

Miejsce wykolejenia kolejki Gloria w Lizbonie badają eksperci
Polka świadkiem wypadku w Lizbonie. "Kolejka wyglądała jak zgniecione pudełko zapałek"
Źródło: TVN24
W pierwszym momencie myślałam, że to jest kwestia zawalenia się budynku - relacjonowała jedna z osób na miejscu tragicznego wykolejenia kolejki Gloria w Lizbonie. W wypadku zginęło 16 osób. Inny świadek zwraca uwagę na to, że pojazd zawsze był zatłoczony, "zwłaszcza w tym sezonie turystycznym".

Do tragicznego zdarzenia doszło w środę po godzinie 18 na lizbońskiej starówce, kiedy kolejka linowo-terenowa Gloria kursująca pomiędzy dzielnicą Bairro Alto a Placem Restauradores z nieznanych przyczyn wypadła z szyn. Pojazd po uderzeniu w ścianę pobliskiego budynku, uległ całkowitemu zniszczeniu.

Władze portugalskiej obrony cywilnej skorygowały w czwartek po południu liczbę zabitych. Przekazały, że w katastrofie zginęło 16, a nie jak wcześniej podawano 17 osób. Ranne w wypadku zostały 22 osoby.

Dotychczas ustalono, że zabici to obywatele 10 państw świata.

Portugalski rząd ogłosił czwartek dniem żałoby narodowej. Polski resort spraw zagranicznych przekazał, że wśród ofiar oraz poszkodowanych "nie ma obywateli polskich".

"Kolejka wyglądała jak zgniecione pudełko zapałek"

Tragiczne zdarzenie komentowali poruszeni mieszkańcy Lizbony i świadkowie. Wykolejenie kolejki widziała mieszkająca w stolicy Portugalii Zuzanna Jaroszkiewicz, która opowiadała o tym w TVN24. - Usłyszałam ogromny huk, potem bardzo dużo tumanów unoszącego się kurzu. W pierwszym momencie myślałam, że to jest kwestia zawalenia się budynku - wspominała.

Gdy kurz opadł i wyłoniła się z niego przewrócona kolejka "wraz z tłumem osób po prostu zaczęłam tam biec". - Przede wszystkim słuchać było krzyki, ludzie wołali o pomoc. Kolejka wyglądała jak zgniecione pudełko zapałek, tego po prostu nie da się opisać, ona się po prostu rozpadła. Bardzo dużo turystów, bardzo dużo młodych ludzi podbiegło, zaczęło tych ludzi ratować - relacjonowała.

Najpierw jedna kolejka, później druga

O zdarzeniu opowiedział CNN Portugal Bruno Pereira, który przez 10 lat mieszkał niedaleko miejsca, gdzie doszło do wypadku. W tym dniu przebywał tam, aby zobaczyć dom, który kiedyś zamieszkiwał. - Zauważyłem, że tramwaj poniżej nie zatrzymał się dokładnie tam, gdzie powinien. Rozległ się huk, głośny hałas, a tramwaj wypadł z torów i przesunął się o jakieś pół metra na chodnik - relacjonował.

- Kilka sekund później drugi tramwaj (...) nadjechał, był kompletnie niekontrolowany, uderzył w mury, a ludzie krzyczeli - mówił. Następnie - jak mówił - wybuchła panika, a niektórzy świadkowie pobiegli, aby pomóc poszkodowanym.

On sam został na miejscu, ponieważ znajdowali się tam turyści, którzy potrzebowali tłumaczenia na język francuski lub angielski. - Ludzie nie pozwalali nam iść, tylko nas przytulali. Nagle podszedł mały chłopiec z uniesionymi rączkami, prosząc, żeby go podnieść - wspominał.

Miejsce wykolejenia kolejki Gloria w Lizbonie badają eksperci
Miejsce wykolejenia kolejki Gloria w Lizbonie badają eksperci
Źródło: PAP/EPA/TIAGO PETINGA

"Widok, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam"

Yasmin jeździła kolejką Gloria codziennie, ale akurat w tę środę postanowiła iść pieszo. Na miejsce wypadku dotarła, gdy pojazd był już przewrócony. - Ludzie krzyczeli, wiele osób leżało na ziemi, już martwych. Zostałam, żeby pomóc kobiecie, od której czekam na wieści. To widok, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam, mnóstwo krzyczących ludzi, mnóstwo krwi - powiedziała w rozmowie z CNN Portugal.

Przekazała, że godzina, w której doszło tragedii, to jedna z najbardziej ruchliwych pór dnia, a kolejka "była prawdopodobnie pełna".

O popularnej kolejce Gloria mówiła również Filomena, która nie była świadkiem zdarzenia, ale mieszka niedaleko. - Zawsze jest tam tłoczno, zwłaszcza w tym sezonie turystycznym (...). Jest tak tłoczno, że nie da się kontrolować liczby osób - relacjonowała.

Tragiczny wypadek kolejki Gloria w Lizbonie
Tragiczny wypadek kolejki Gloria w Lizbonie
Źródło: PAP/EPA/MIGUEL A. LOPES

"Jedyne, co mogliśmy zrobić, to zawrócić i biec"

Wcześniejszą wersję Bruno Pereiry potwierdziła Teresa, która również była świadkiem zdarzenia. Jak relacjonowała, pierwsza kolejka "była na końcu trasy i spadła o jakieś półtora metra, co nas zaalarmowało". - Zjeżdżała w dół, straciła hamulce i narobiła głośnego hałasu. Była zatłoczona. Pobiegliśmy, by pomóc - opisywała.

Wtedy - jak przekazała - zobaczyli zjeżdżającą z góry drugą kolejkę, która również zjeżdżała bez hamulców. - Jedyne, co mogliśmy zrobić, to zawrócić i biec na drugą stronę alei - przyznała.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: