Funkcjonariusze policji śmiertelnie postrzelili antyfaszystowskiego aktywistę w czasie próby aresztowania go w mieście Olympia, w amerykańskim stanie Waszyngton - podaje Agencja Reutera. Mężczyzna miał być zatrzymany w sprawie śmiertelnego postrzelenia skrajnie prawicowego działacza.
Antyfaszystowski aktywista, 48-letni Michael Reinoehl, został śmiertelnie postrzelony przez funkcjonariuszy w mieście Olympia w stanie Waszyngton, na południowy zachód od Seattle. Według policji, strzały padły po tym, gdy wyszedł z mieszkania i wsiadał do samochodu.
- Podejrzany wyjął broń palną, która zagrażała życiu funkcjonariuszy organów ścigania - powiedział rzecznik agencji federalnej ścigania US Marshals Service w oświadczeniu. - Członkowie grupy zadaniowej zareagowali na zagrożenie - tłumaczył. Funkcjonariusze nakaz zlokalizowania mężczyzny otrzymali od policji w Portland, która wydała nakaz aresztowania Reinoehla.
Odpowiedzialne ze śledztwo w sprawie zdarzenia biuro szeryfa hrabstwa Thurston nie potwierdziło, że 48-latek był uzbrojony lub oddał jakiekolwiek strzały.
Reinoehl był w ostatnich tygodniach obecny na demonstracjach w mieście, pomagając protestującym w zapewnieniu ochrony i sugerując w mediach społecznościowych, że walka przeradza się w wojnę, w której "będą ofiary" - pisze "New York Times".
"Nie miałem wyboru. Mogłem tam siedzieć i patrzeć, jak zabijają moich przyjaciół"
Podczas jednej z demonstracji, w ubiegłą sobotę, mężczyzna miał być zamieszany w zastrzelenie Aarona Danielsona. 39-latek należał do grupy prawicowych zwolenników prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, którzy jechali pickupami przez centrum Portland. Tam starli się z grupą demonstrujących przeciwko rasizmowi i brutalności policji.
Reinoehl przyznał się do postrzelenia prawicowego działacza. Argumentował, że działał w obronie własnej, gdy tamten wyciągnął w jego kierunku nóż. - Nie miałem wyboru. Mogłem tam siedzieć i patrzeć, jak zabijają moich przyjaciół z powodu koloru ich skóry. Nie zamierzałem tego zrobić - tłumaczył się.
Portland, największe miasto stanu Oregon, od maja zmaga się z demonstracjami i zamieszkami. Powodem gniewu mieszkańców jest śmierć Afroamerykanina George'a Floyda z rąk funkcjonariuszy policji w Minneapolis.
"Nie radzą sobie z przemocą"
Do starć z policją i zamieszek dochodzi również w Kenosha w stanie Wisconsin, gdzie w poniedziałek policja kilkukrotnie postrzeliła czarnoskórego mężczyznę Jacoba Blake'a. Dzień wcześniej podobne wydarzenia miały miejsce w Lafayette w Luizjanie, gdzie policja zastrzeliła czarnoskórego mężczyznę.
Amerykański prezydent Donald Trump zapowiedział w środę wysłanie kolejnych funkcjonariuszy federalnych służb bezpieczeństwa do amerykańskich miast, które według niego "nie radzą sobie z przemocą". Siły federalne, które wcześniej rozmieszczono już w Kansas City i Portland, mają trafić do Albuquerqe oraz Chicago.
Źródło: Reuters, New York Times