Aresztowano właściciela gmachu, który zawalił się w środę w Bangladeszu. Jak poinformowała policja, mężczyzna usiłował zbiec do Indii. Złapano go po czterodniowym pościgu. W katastrofie budowlanej zginęło co najmniej 377 osób, a akcja ratunkowa wciąż trwa. W niedzielę na zgliszczach wybuchł nowy pożar - informuje BBC.
Mohammed Sohel Rana został schwytany w przygranicznym mieście Benapole, na wschodzie Bangladeszu, po czterodniowym pościgu - poinformowała policja. Stanie on przed sądem w stołecznej Dhace, gdzie zostanie oskarżony o postawienie wadliwego budynku i spowodowanie śmierci wielu ludzi. Policja poinformowała również, że w niedzielę w jej ręce oddał się inny współwłaściciel fabryki, którego tożsamości nie ujawniono. Dzień wcześniej zatrzymano dwóch kierowników oraz dwóch inżynierów z tych zakładów.
Żywi pod gruzami
W niedzielę ratownicy znaleźli pod gruzami dziewięć żywych osób. Podczas próby uwolnienia kolejnej, od palników zajęły się rzeczy leżące w rumowisku i wybuchł ograniczony pożar. Płomienie dość szybko opanowano, ale kobieta, którą starano się uwolnić, nie przeżyła.
Władze obawiają się, że bilans ofiar katastrofy może jeszcze wzrosnąć. Już teraz jest to najtragiczniejszy wypadek, jaki kiedykolwiek wydarzył się w Bangladeszu. Jak wcześniej podawano, większość ofiar zawalenia się budynku to kobiety, które były zatrudnione w szwalniach mieszczących się w ośmiokondygnacyjnym kompleksie przemysłowo-handlowym Rana Plaza na przedmieściach Dhaki.
Zakłady zatrudniały ponad 3000 osób
Nie jest jasne, ilu ludzi znajdowało się wewnątrz gmachu w chwili katastrofy. Zakłady zatrudniały łącznie ponad 3100 osób, uratowano około 2500. Robotnicy z zakładów opowiadali, że obawiali się w środę rano wejść do budynku, ponieważ pojawiły się tam ogromne pęknięcia ścian. Dyrekcja zignorowała te ostrzeżenia i pracownicy weszli do środka. Bangladesz, w którym działa około 4,5 tys. zakładów odzieżowych, jest największym po Chinach eksporterem ubrań.
Autor: kde//kdj/k / Źródło: PAP, BBC News