Według portalu Politico kanclerz Angela Merkel nie zgadza się z tymi unijnymi przywódcami, którzy domagają się zdecydowanej reakcji wobec polskiego rządu. Jej zdaniem Komisja Europejska powinna postąpić łagodniej wobec Warszawy. "Merkel chce rozwiązania tego problemu. Nie chce zostawiać podzielonej Unii. Tu chodzi o jej spuściznę" - mówi jedno ze źródeł. Jak jednak pisze portal, jej postawa już teraz wywołuje niezadowolenie wśród zwolenników bardziej zdecydowanych działań wobec Polski, z Holandią na czele.
Politico zauważa, że zeszłotygodniowy szczyt europejskich przywódców pokazał, jakim problemem stał się w Europie spór o praworządność w Polsce. Zdaniem autora artykułu Mujtaby Rahmana kryzys przekłada się na stosunki pomiędzy państwami Europy Zachodniej - z kanclerz Angelą Merkel gotową bronić swojego pomysłu na rozwiązanie impasu, krajami domagającymi się bardziej radykalnych działań wobec Polski i "słabą szefową Komisji Europejskiej pośrodku". Jak pisze portal, na czele państw żądających mocniejszej reakcji jest Holandia.
"W czasie przygotowań do szczytu Rady Europejskiej nie było nawet jasne, czy podważenie przez Polskę nadrzędności prawa unijnego znajdzie się w agendzie. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel zaproponował 10-minutową sesję, by umożliwić wystąpienie premierowi Polski Mateuszowi Morawieckiemu, przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen i premierowi Holandii Markowi Rutte" - czytamy.
"Urzędnicy znający przebieg obrad twierdzą, że biuro niemieckiej kanclerz usilnie naciskało, by tę propozycję ukrócić. Berlin ostatecznie zgodził się na debatę pod warunkiem, że pozostanie "cywilizowana"" - pisze Politico, dodając, że kanclerz obawiała się powtórki z czerwcowego szczytu, kiedy wielu europejskich przywódców, z premierem Luksemburga Xavierem Bettelem na czele, rzuciło wyzwanie premierowi Węgier Viktorowi Orbanowi w związku z ustawą zakazującą "promowania homoseksualizmu" w węgierskich szkołach.
Jak zwraca uwagę portal, polska sprawa "jest tak kontrowersyjna", że ostatecznie w debacie "wzięły udział wszystkie państwa członkowskie". Rahman zauważa przy tym, że wcześniejsze wystąpienie Morawieckiego w Parlamencie Europejskim "było szczególnie szokujące dla wielu krajów członkowskich". - Przemawiał do UE tak, jakby była bytem zewnętrznym, jak ktoś, kto nie jest mentalnie wewnątrz Unii - mówi cytowany przez Politico jeden z wysokich rangą urzędników. - Polska groźba brzmi: dajcie nam pieniądze bez warunków, abyśmy mogli w spokoju budować autokrację w UE, albo zniszczymy waszą unię - dodaje.
Jak zauważa Politico, wielu unijnych przywódców wyraźnie naciskało na Komisję, aby wstrzymała unijne fundusze do czasu wprowadzenia reform sądowniczych w Polsce, o których w zeszłym tygodniu mówiła w Parlamencie Europejskim przewodnicząca Ursula von der Leyen. - Byliśmy bardzo zadowoleni zarówno z długości, jak i intensywności tej debaty - mówi źródło portalu.
Haga kontra Berlin
Jak jednak pisze Rahman, kraje domagające się ostrej reakcji wobec Polski trafiły na silnego przeciwnika: Angelę Merkel, która "mocno naciska na osiągnięcie kompromisu przed swoim odejściem z urzędu, które nastąpi najprawdopodobniej w grudniu". "Ustępująca kanclerz jest niezwykle zaniepokojona perspektywą rozłamu między Wschodem a Zachodem w sercu UE, który paraliżuje blok i tworzy 'status drugiego sortu' dla Polski i Węgier w porównaniu z innymi krajami członkowskimi. Jak mówi jeden z wysokich rangą urzędników UE: 'Merkel chce rozwiązania tego problemu. Nie chce zostawiać podzielonej Unii. Tu chodzi o jej spuściznę'" - czytamy w Politico.
Ale - według Politico - państwa domagające się zdecydowanych kroków wobec Polski, z Hagą na czele, "czują się równie silne, sygnalizując von der Leyen i kanclerz, że jakikolwiek krok w kierunku fałszywego kompromisu - czyli rozpoczęcia procesu wypłaty funduszy z UE, zanim Polska podejmie konkretne kroki w celu rozwiania ich obaw – zniszczyłoby wiarygodność Komisji zarówno w kwestii praworządności, jak i wdrażania Funduszu Odbudowy" - pisze Rahman. - Rozłam Wschód - Zachód działa w obie strony. My również nie chcemy być wypychani - zwraca anonimowo uwagę urzędnik z jednego z krajów domagających się ostrzejszej reakcji.
Portal zauważa, że ostrożne podejście w sprawie przyjmuje tym razem prezydent Francji Emmanuel Macron. Pałac Elizejski zaprzecza, by miało to związek z obawą przed francuskimi eurosceptykami, ale - jak pisze Rahman - przeciwnicy polityczni Macrona od Erica Zemmoura, przez Marine Le Pen, po Xaviera Bertranda i Jean-Luca Melenchona w różny sposób wykorzystują sytuację wokół Polski, by propagować swoje opinie na temat prawa europejskiego. "Macron nie chce, by konflikt Bruksela-Warszawa rósł i przełożył się na wyścig prezydencki we Francji, zwłaszcza że francuski elektorat nie ma wiedzy na temat tego, jak działa Unia i jest podatny na populistyczne argumenty" - ocenia Politico. Stanowisko to jednak, zdaniem portalu, nie zostało dobrze przyjęte wśród tych krajów, które domagają się zdecydowanej reakcji wobec Polski. - Francuzi nie odgrywają tu dużej roli. Troszczą się tylko o swoje interesy, jak zwykle - mówi cytowany w artykule urzędnik.
Merkel naciska na "miękkie" podejście Komisji Europejskiej
W artykule czytamy, że w wyniku debaty przywódców zwolennicy ostrej reakcji na działania polskiego rządu "naciskają teraz na Komisję, aby wprowadziła pakiet środków składający się z trzech elementów: zlikwidowania kontrowersyjnej rządowej Izby Dyscyplinarnej przed jakimikolwiek wypłatami dla Warszawy; postępowania naruszeniowego w związku ze stanowiskiem Polski w sprawie nadrzędności unijnego prawa i uruchomienia nowego unijnego mechanizmu praworządności".
Jednak Merkel ma naciskać na Komisję, "aby była bardziej łagodna". "Zamiast zastrzegać, że zlikwidowanie Izby Dyscyplinarnej jest warunkiem wstępnym dla funduszy unijnych, kanclerz domaga się łagodniejszego podejścia, aby 'Polska wskazała lub podjęła pozytywne kroki w kierunku jej zlikwidowania' – mówi unijny urzędnik znający szczegóły rozmów. "To znaczne obniżenie progu, który musiałaby pokonać Warszawa" - ocenia Rahman. Również Von der Leyen, jak pisze "Politico", dała do zrozumienia przywódcom UE, że "nie uruchomi nowego unijnego mechanizmu praworządności, dopóki nie otrzyma ostatecznej opinii Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości – niezależnie od presji ze strony Parlamentu".
"Jeśli Merkel wygra to przeciąganie liny, źródła w UE mówią jasno, że Holandia i kraje Europy Północnej zagłosują przeciwko zaleceniu Komisji, aby wypłacić miliardy euro Warszawie" - ocenia portal. "Chociaż podstawą prawną tej decyzji jest głosowanie większością kwalifikowaną — co oznacza, że Haga nie miałaby prawa weta — polityczne konsekwencje takiego posunięcia byłyby bezprecedensowe" - dodano.
Według portalu "wypowiedzi Merkel już negatywnie wpłynęły na Polskę i Węgry", a rezultatem jej uspokajającego podejścia "będzie oczywiście większy sprzeciw". "Chociaż Merkel pozostanie na stanowisku zaledwie przez miesiąc i prawdopodobnie zostanie zastąpiona przez rząd złożony z socjaldemokratów, zielonych i liberałów, który będzie znacznie silniejszy w kwestiach praworządności niż ona, unijny urzędnicy ostrzegają, że jej waga i wpływ na debatę nie powinny być pomijane" - ocenia Politico.
Źródło: Politico