Na pokładzie porwanego przez somalijskich piratów chemikaliowca "St. James Park" jest jeden Polak. To 49-letni starszy mechanik, potwierdza polski MSZ.
Grzegorz Jopkiewicz z resortu dyplomacji potwierdził, że jest to jedyny obywatel polski, który znajdował się wśród 26-osobowej załogi płynącego z Hiszpanii do Tajlandii statku. Wcześniej Jopkiewicz mówił, że Warszawa już "uruchomiła" swoje placówki dyplomatyczne w Londynie, Nairobi i Madrycie.
Jak dodał zastępca rzecznika MSZ, brytyjski armator statku już skontaktował się z firmą specjalizującą się w negocjacjach z piratami. Ci jednak jeszcze się nie odezwali.
Jopkiewicz powiedział również, że porwany statek jest dobrze zaopatrzony w wodę i żywność, a przewozi bezpieczne materiały - półprodukty do wytwarzania tworzyw sztucznych. - Nie ma więc zagrożenia wybuchem na statku czy innymi niebezpiecznymi sytuacjami - zaznaczył.
"Trzeba czekać"
Również przedstawiciel Stowarzyszenie Marynarzy Afryki Wschodniej z siedzibą w Kenii Andrew Mwangura w rozmowie z TVN24 powiedział, że piraci nie wystosowali jeszcze żądań i nie kontaktowali się w sprawie statku.
Przedstawiciel Stowarzyszenia zaznaczył, że żadne działania nie zostały jeszcze podjęte. W takiej sytuacji trzeba czekać na kontakt i spełnić żądania piratów, dodał Mwangura.
Reuterowi Mwangura ujawnił, że chemikaliowiec "St. James Park" nadał w poniedziałek sygnał alarmowy z Zatoki Adeńskiej i skierował się ku wybrzeżom Somalii. Załoga chemikaliowca składa się z obywateli Bułgarii, Filipin, Gruzji, Indii, Polski, Rosji, Rumunii, Turcji i Ukrainy.
Dochodowy biznes piratów
Piraci z Somalii zarobili już dziesiątki milionów dolarów na okupach za statki handlowe porywane na Oceanie Indyjskim i na wodach Zatoki Adeńskiej między półwyspami Arabskim a Somalijskim.
Tylko do końca października Międzynarodowe Biuro Morskie odnotowało w regionie 174 ataki na statki, z czego 35 zakończyło się uprowadzeniem. Właściciele statków przeważnie płacą porywaczom okup.
W poniedziałek wieczorem na przykład za 4 miliony dolarów okupu piraci zwolnili singapurską jednostkę "Kota Wajar".
Polacy wśród porywanych
Polscy marynarze w przeszłości padali już ofiarą piratów. W listopadzie 2008 r. porwany został supertankowiec "Sirius Star", na którego pokładzie było dwóch Polaków, w tym kapitan Marek Niski.
Za uwolnienie "Sirius Star" piraci z Somalii otrzymali 3 mln. dolarów. Statek uwolniono 9 stycznia 2009 r.
26 marca piraci porwali chemikaliowiec "Bow Asir", na którego pokładzie służyło pięciu Polaków. 10 kwietnia statek został uwolniony. I tym razem w grę wchodził wysoki okup.
Pogoda groźniejsza od okrętów
Mimo że wody wokół Somalii - aż do Seszeli - patrolują międzynarodowe siły morskie, piraci nadal wymykają się zagranicznym okrętom. Groźniejsza od zachodniej, ale i chińskiej broni jest dla piratów pogoda - w porze monsunów w porwaniach następuje przerwa.
Teraz jednak pogoda się poprawiła i, jak przyznał w TVN24 kpt. Leszek Kłoda z Polskiej Żeglugi Morskiej, porwań będzie więcej. Tym bardziej, że mimo porwań ruch w rejonie Somalii nie zmniejsza się - statki nie mają wyjścia, muszą pływać niedaleko brzegów Afryki.
Źródło: PAP, TVN24, Wprost, Polityka, Newsweek, Gazeta Wyborcza, Dziennik