Prezydent USA Barack Obama ostro skrytykował we wtorek kandydata republikanów do Białego Domu Donalda Trumpa, twierdząc, że jest on nieprzygotowany do przewodzenia Stanom Zjednoczonym. Obama wystąpił przeciwko przywódcom Partii Republikańskiej, którzy popierają Trumpa. W tym samym czasie pierwszy senator republikański opowiedział się po stronie Hillary Clinton.
- Republikański kandydat nie ma kwalifikacji, by zostać prezydentem. Mówiłem to już tydzień temu, a on wciąż dowodzi, że tak właśnie jest - powiedział Obama na konferencji prasowej w Waszyngtonie. Jednocześnie potępił budzące kontrowersje wypowiedzi Trumpa pod adresem rodziców zabitego w Iraku muzułmańskiego oficera armii USA, którzy wystąpili w lipcu na konwencji demokratów w Filadelfii.
To, że Trump krytykuje rodzinę, która "zdobyła się na nadzwyczajne poświęcenia dla tego kraju, to, że wydaje się nie mieć podstawowej wiedzy o kluczowych sprawach w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Azji, oznacza, że jest przygnębiająco nieprzygotowany do stanowiska" - uznał Obama.
"Jest różnica zdań między USA a Rosją"
Pod adresem liderów Partii Republikańskiej, którzy wciąż popierają kandydaturę Trumpa, choć nierzadko krytykowali jego wypowiedzi, prezydent powiedział: - Nadchodzi moment, kiedy trzeba powiedzieć: dość. Dlaczego go jeszcze popieracie? Co to mówi o waszej partii?
Prezydent odniósł się też do twierdzeń kandydatki demokratów Hillary Clinton, że to Rosja stała za włamaniem hakerów na serwery Krajowego Komitety Demokratycznego. Ocenił, że nie wpływa to w znaczącym stopniu na stosunki Rosja-USA.
- Jest różnica zdań między USA a Rosją w bardzo wielu sprawach, ale sądzę, że dotąd udawało nam się skoncentrować na obszarach, gdzie mamy wspólne interesy - powiedział prezydent.
Republikanin po stronie Clinton
Tymczasem na wizerunku Partii Republikańskiej pojawiła się pierwsza rysa, bo poparcie dla rywalki Trumpa, Hillary Clinton, ogłosił kongresman Richard Hanna. Hanna, który zasiada w Izbie Reprezentantów jako przedstawiciel stanu Nowy Jork, jest pierwszym członkiem Kongresu z Partii Republikańskiej (GOP), który oznajmił, że będzie głosował na demokratyczną rywalkę Trumpa w wyścigu do Białego Domu.
Kongresman wcześniej już zapowiedział, że nie będzie głosował na Trumpa, podobnie jak szereg innych polityków GOP, którzy jednak nie zadeklarowali poparcia dla Clinton.
W artykule zamieszczonym w lokalnej gazecie w Syracuse kongresman wyjaśnił, że o jego decyzji przesądził atak republikańskiego kandydata na rodziców muzułmańskiego oficera armii USA, Humayuna Khana, który zginął w Iraku ratując swych żołnierzy.
Trump razi językiem?
Na konwencji demokratów w Filadelfii ojciec oficera Khizr Khan skrytykował Trumpa za wezwanie do zakazu wjazdu muzułmanów do USA. Kandydat GOP odpowiedział na to złośliwościami pod adresem jego żony, która stała obok przemawiającego męża, ale nie odezwała się ani słowem. Trump sugerował, że "nie pozwolono" jej mówić. Podtrzymał też apel o zamknięcie granic USA przed wyznawcami islamu.
Hanna napisał, że jest oburzony z powodu zachowania Trumpa. Przyznał, że nie we wszystkim zgadza się z Clinton, ale podkreślił, że "ufa, że potrafi ona przewodzić" Ameryce.
Przypomniał też, że Trump wcześniej obraził już senatora Johna McCaina z Arizony, który pięć lat spędził w niewoli Wietkongu w czasie wojny w Wietnamie, gdzie był torturowany. Kwestionował jego bohaterstwo, mówiąc, że "woli takich, którzy nie dają się schwytać".
McCain, kandydat na prezydenta w 2008 roku, ostro potępił Trumpa za atak na rodziców Humayuna Khana. - Chociaż nasza partia wręczyła mu nominację [prezydencką - red.], nie oznacza to prawa do zniesławiania tych, którzy są najlepsi spośród nas - oświadczył.
Senator wcześniej jednak wyraził poparcie dla Trumpa w wyborach i na razie go nie wycofał. McCain ubiega się w tym roku o reelekcję i zdaniem komentatorów liczy się z opinią republikańskich wyborców w Arizonie, z których wielu to sympatycy Trumpa.
Sondaże sprzyjają Clinton
Poparcia dla kandydata GOP odmówili liczni prominentni republikanie, w tym byli prezydenci: George Bush i jego syn George W. Bush oraz były kandydat do Białego Domu (w 2012 roku) Mitt Romney.
Były szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego w gabinecie Busha seniora, Brent Scowcroft, zastępca sekretarza stanu w administracji George'a W. Busha, Richard Armitage, i minister finansów w jego rządzie, Hank Paulson, oświadczyli, że w listopadzie zagłosują na Hillary Clinton.
Republikańska senator Susan Collins powiedziała, że "jest możliwe", że w wyborach poprze byłą pierwszą damę.
Według sondaży notowania kandydatki demokratów wzrosły po ich przedwyborczej konwencji w Filadelfii. Gdyby wybory odbyły się dziś, pokonałaby Trumpa różnicą 7-9 punktów procentowych.
Autor: pk//gak / Źródło: PAP