Deputowani Parlamentu Europejskiego debatowali we wtorek nad projektem rezolucji autorstwa holenderskiej deputowanej Judith Sargentini, dotyczącej łamania zasad praworządności na Węgrzech. Głosowanie nad rezolucją, która uruchamia wdrożenie procedury z artykułu 7. wobec Budapesztu, odbędzie się w środę.
Jak informuje Reuters, nie jest pewne, czy wśród 750 deputowanych znajdzie się wymagana większość dwóch trzecich głosów, żeby przyjąć projekt rezolucji. Agencja przypomina, że po dojściu do władzy w 2010 roku Viktor Orban ograniczył niezależność sądów, wolność mediów oraz organizacji pozarządowych, co powodowało wielokrotne protesty ze strony instytucji europejskich.
"Jeśli nie skorzystamy z tego hamulca awaryjnego, zawiedziemy obywateli Unii Europejskiej"
Na początku debaty głos zabrała sprawozdawczyni projektu rezolucji Judith Sargentini (Zieloni). Jak mówiła, podpisując traktat unijny, wszystkie kraje członkowskie zobowiązały się go szanować i bronić unijnych wartości.
- Czy wszystkie się z tego wywiązują? Obawiam się, że nie. Rząd Węgier uciszył niezależne media, nałożył kaganiec na świat akademicki, zastąpił sędziów takimi, którzy są bliżsi rządzącej partii, zdecydował, które kościoły mogą działać, a które nie - mówiła.
Dodała, że węgierski rząd utrudnia prace organizacji pozarządowych. Zaznaczyła, że projekt rezolucji szeroko opisuje działania rządu Węgier, co pokazuje, że istnieje ryzyko naruszenia unijnych wartości w tym kraju. Dodała, że trzeba bronić traktatu i "dlatego artykuł 7 i odpowiednia procedura są nieuniknione". - Jeśli nie skorzystamy z tego hamulca awaryjnego, zawiedziemy obywateli Unii Europejskiej - powiedziała.
Komisja Europejska podziela obawy zawarte w projekcie
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans powiedział z kolei, że Komisja Europejska podziela zawarte w projekcie obawy dotyczące praw podstawowych, korupcji, traktowania Romów i niezależności sądownictwa. - Społeczeństwo obywatelskie to jest tkanka demokracji i jest ono niestety ograniczane przez działania rządu Węgier - zaznaczył. Przypomniał, że Komisja Europejska skierowała szereg spraw do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dotyczących decyzji węgierskich władz. Przypomniał również, że Komisja jest strażniczką traktatów i wcześniej uruchomiła już procedurę artykułu 7 traktatu wobec Polski.
- Będziemy nadal kontrolować sytuację na Węgrzech. Komisja Europejska nie zawaha się podejmować odpowiednich działań, jeśli to konieczne. Obiecuję, że będziemy czujni - wskazał Timmermans.
"Węgry nie poddadzą się szantażowi"
W debacie brał udział Viktor Orban.
Zarzucił autorom sprawozdania, że zawiera ono ponad 30 błędów. Przekonywał, że stosują oni niespójną metodologię. - Państwo chcą wydać wyrok na nasz naród - oskarżał. - Stoję przed państwem i widzę, że ci, którzy odziedziczyli demokrację, oskarżają nas. A oni nie musieli podejmować ryzyka, żeby walczyć o demokrację - dodał premier Węgier.
Przekonywał, że taki ruch to kara za postawę Budapesztu wobec problemu migracji. Ze słów Orbana wynika, że jest on już pogodzony z tym, iż w europarlamencie nie znajdzie się wystarczająca grupa deputowanych, by uchronić jego kraj przed wszczęciem procedury mogącej prowadzić do sankcji. - Węgry będą skazane, ponieważ nasi obywatele zdecydowali, że nasz kraj nie będzie krajem migrantów. Z całym szacunkiem, ale także z całą stanowczością muszę odrzucić ten szantaż, że musimy wspierać migrację i migrantów wbrew opinii naszego narodu. Niezależnie od tego, jaka będzie państwa decyzja, Węgry nie poddadzą się szantażowi - oświadczył.
"Nie chodzi o społeczeństwo Węgier. Chodzi o działania rządu Węgier"
- Prawda jest taka, że w tych okolicznościach trudno byłoby dopuścić do przystąpienia obecnych Węgier do Unii Europejskiej. Tak wygląda rzeczywistość. Naprawdę lubię Węgry. Lubię literaturę tego kraju, kuchnię czy kulturę - mówił były premier Belgii Guy Verhofstadt, przewodniczący frakcji Porozumienia Liberałów i Demokratów na Rzecz Europy.
- W każdym razie, trzeba powtarzać, że to nie są działania przeciwko Węgrom. Pan nie jest Węgrami, pan jest jedynie przywódcą politycznym. Naród to coś innego, dużo więcej niż pan - podkreślił Verhofstadt. zwracając się do węgierskiego premiera.
- Nie chodzi o społeczeństwo Węgier. Chodzi o działania rządu Węgier - wtórował mu szef frakcji Zielonych Philippe Lamberts. - Fakt, że ma pan większość, w demokracji nie oznacza, że może pan robić wszystko, będąc u władzy - zwracał się do Orbana. Również on wyraził pogląd, że obecne Węgry nie zostałyby przyjęte do Unii Europejskiej.
Szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPL), do której należy Fidesz, Manfred Weber wypowiadał się w debacie bardzo dyplomatyczny sposób.
Jak mówił, jego grupa zawsze wspierała w Parlamencie Europejskim dyskusje na temat sytuacji na Węgrzech, wspierała również działania podejmowane przez wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa. Zaznaczył jednak, że "Fidesz był zawsze gotowy do współpracy". Zwracał uwagę, że kiedy na Węgrzech chciano zmienić konstytucję, wzięto pod uwagę zalecenia ówczesnej unijnej komisarz Viviane Reding.
Z jego słów wynika, że EPL nie zdecydowała jeszcze, jak zagłosuje w środę. Jednak decyzja w tej sprawie ma zapaść jeszcze we wtorek. - To rząd węgierski powinien rozwiązać spory ustawodawcze, a wówczas ta procedura nie będzie konieczna. Mówmy o dialogu, dialog powinien rozpocząć się w Radzie UE – powiedział Weber.
"Nie chcę, abyśmy obserwowali biernie upadek europejskich wartości"
Przedstawiciel socjalistów Udo Bullmann powiedział, że jest zirytowany, gdy słucha Orbana, ponieważ węgierski premier nie rozumie, co jest tematem dyskusji. - Ta dyskusja nie może toczyć się dalej w takim formacie, nie chcę, abyśmy obserwowali biernie upadek europejskich wartości – zaznaczył.
Bullmann oświadczył, że na Węgrzech funkcjonuje najbardziej skorumpowany system w Unii Europejskiej. Tłumaczył, że według danych OLAF (Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych) w przypadku 30 procent przetargów na Węgrzech zgłaszany jest tylko jeden oferent, a korzyści – jak mówił – czerpią z tego bliscy Orbana.
Zaapelował do EPL, aby europosłowie tego ugrupowania zagłosowali "na rzecz Europy, a nie na rzecz skorumpowanego rządu Orbana". Podobne apele wygłaszali również przedstawiciele innym frakcji.
Legutko: kolejny atak na demokratycznie wybrany rząd
- To kolejny przypadek ataku na demokratycznie wybrany rząd. Rząd Fideszu otrzymał ogromne poparcie w ciągu ostatniego dziesięciolecia - powiedział deputowany Ryszard Legutko (PiS), który przemawiał jako przedstawiciel frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
- Mówią państwo, że nie jest to atak na węgierskie społeczeństwo, tylko na rząd. Ale ktoś ten rząd musiał wybrać. Tego nie zrobiła Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków. I jeśli państwu się to nie podoba, to proszę zrezygnować z wyborów i proszę mianować kogoś z zewnątrz, kto będzie namiestnikiem Węgier. Myślę, że pan (Frans - red.) Timmermans byłby chętny, żeby pełnić taką funkcję - zauważył.- A potem proszę to zrobić z Polską, wtedy wszystkie problemy się rozwiążą - dodał Legutko.
Jego zdaniem rezolucja w sprawie Węgier nie opiera się na faktach i całkowicie pomija argumenty węgierskiego rządu. - Dobra strona całej sprawy jest taka, że cały ten spektakl jest całkowicie kontrproduktywny. W moim kraju po każdym takim przedstawieniu, takim najeździe na Polskę, wsparcie dla rządu w sposób gwałtowny za każdym razem rosło - stwierdził.
Szef eurosceptycznej grupy Europa Wolności i Demokracji Nigel Farage ocenił, że cała sytuacja to "proces pokazowy" wobec Węgier.
- Bogu dzięki, że jest lider europejski, który jest gotowy bronić swoich zasad, swojego narodu, swojej kultury i swoich ludzi - mówił o węgierskim przywódcy Brytyjczyk.
PO za rezolucją, PiS - przeciw
Wielu posłów Europejskiej Partii Ludowej, do której należy rządzący na Węgrzech Fidesz, może głosować za uruchomieniem procedury.
- W sprawie Węgier będziemy głosowali za rezolucją, ponieważ procesy demolowania praworządności w obu krajach, w Polsce i na Węgrzech, są podobne - zapowiedział jeszcze przed debatą w Strasburgu europoseł Janusz Lewandowski (PO). Był pytany, jak zagłosują europosłowie Platformy.
Kanclerz Austrii Sebastian Kurz zapowiedział w poniedziałkowym wywiadzie dla telewizji ORF2, że deputowani z prowadzonej przez niego Austriackiej Partii Ludowej (OeVP) zagłosują za przyjęciem rezolucji dotyczącej Węgier.
- Nie ma kompromisów w odniesieniu do rządów prawa. Podstawowych swobód trzeba bronić - powiedział Kurz.
Kurz podkreślił również, że europosłowie partii opowiedzą się za zawieszeniem członkostwa Fideszu w EPL.
W obronę Węgrów wezmą natomiast eurosceptycy, a możliwe, że również europosłowie z Europy Środkowo-Wschodniej z innych frakcji.
Europoseł PiS Ryszard Czarnecki zapowiedział, że jego ugrupowanie zagłosuje przeciwko projektowi. - Damy wyraz temu również w czasie debaty w Parlamencie Europejskim - zaznaczył.
Włosi podzieleni w sprawie rezolucji
Włoski wicepremier i szef MSW Matteo Salvini, cytowany przez Ansę, oświadczył: - Zagłosujemy w obronie (premiera Węgier Viktora) Orbana.
- Parlament Europejski nie może wytaczać procesów narodom i wybranym rządom - dodał włoski wicepremier, który popiera szefa węgierskiego rządu i uważa się za jego przyjaciela i sojusznika, między innymi w kwestiach migracji.
Wcześniej prasa podawała jednak, że za przyjęciem rezolucji w sprawie artykułu 7 wobec Węgier skłonni są głosować eurodeputowani Ruchu Pięciu Gwiazd, koalicjanta Ligi.
Autor: tmw//kg / Źródło: Reuters, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: EBS