Największy brytyjski związek pracowników sektora publicznego zapowiedział w środę, że jego członkowie przyłączą się do strajku nauczycieli. Oznacza to, że przeciwko rządowym reformom emerytalnym będzie strajkować około 750 tysięcy ludzi. 24-godzinny strajk zapowiedziano na 30 czerwca.
Sekretarz generalny związku zawodowego PCS Mark Serwotka oświadczył również, że jeśli rząd nie zmieni swoich planów w sprawie emerytur w budżetówce, strajkować będą później w ciągu roku miliony ludzi.
Związki zawodowe, oburzone rozległymi cięciami wydatków dokonywanymi przez rząd w celu zmniejszenia deficytu budżetowego, zapowiadają zorganizowanie strajku powszechnego, który może okazać się największym od dziesięcioleci.
- Nasi członkowie w głosowaniu ustalili, że przystąpimy do krajowego strajku z innymi związkami, i uważamy, że będzie to pierwsza z kilku takich akcji - powiedział Serwotka.
Paraliż Wielkiej Brytanii
Za 24-godzinnym strajkiem w czwartek 30 czerwca opowiedziało się 290 tys. pracowników zrzeszonych w PCS, którzy dołączą do strajku zapowiedzianego dzień wcześniej przez dwa związki nauczycielskie. PCS uznało, że jego członkowie muszą się bronić przed "atakami" rządu na ich emerytury.
Zamknięte będą szkoły, centra pracy, nie będzie wydawania praw jazdy, a na lotniskach i w portach pojawią się kolejki - powiedział Serwotka. - W całym Zjednoczonym Królestwie nie będzie nikogo, kto nie odczułby skuteczności takiej akcji - dodał.
Kość niezgody
Spór koncentruje się na planach reformy emerytur, które - jak mówi rząd - stały się niezrównoważone, bo ludzie żyją dłużej. Ministrowie utrzymują, że są one także niesprawiedliwe w stosunku do sektora prywatnego, w którym pracownicy później odchodzą na emeryturę i otrzymują mniejsze wypłaty.
Według związków rządowe plany oznaczają, że ludzie będą musieli pracować dużej i płacić więcej na marniejsze emerytury, które mają być oparte na przeciętnej zarobków, a nie wysokości końcowej pensji.
Reforma miałaby wejść w życie w czasie, kiedy w sektorze publicznym bardzo dużo osób straciło pracę, i po dwuletnim zamrożeniu wysokości uposażeń.
Ponad milion strajkujących
Szef związku zawodowego Unison, Dave Prentis, ostrzegł, że około 1,2 mln członków związku w szkołach i służbie zdrowia może przystąpić później w tym roku do strajku. Jak powiedział Serwotka, strajk jest tematem rozmów przedstawicieli ich związków z największym w Wielkiej Brytanii związkiem Unite.
- Rząd powinien zrozumieć, że to będzie narastać coraz bardziej i bardziej. Nikt z nas nie chce być tutaj w październiku i rozmawiać o 4 milionach strajkujących - zaznaczył Serwotka. Według niego zapowiadany strajk będzie pierwszą taką skoordynowaną akcją z wielu i jeśli nie przyniesie rezultatu, może to oznaczać, że w październiku od pracy odejdą cztery miliony ludzi.
Koalicyjny rząd zapowiadał wprowadzenie planów awaryjnych, by poradzić sobie ze strajkami, i sugerował, że rozważy zaostrzenie przepisów związkowych.
Rozmowy ostatniej szansy
Kolejne rozmowy między związkowcami a rządem zaplanowano na 27 czerwca, ale Serwotka uważa, że jak dotąd negocjacje były "farsą". - Nic nie wskazuje, by rząd zastanawiał się po tych rozmowach. Na każdym spotkaniu mówią nam, że nie pójdą na kompromis - powiedział.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24