Papież wylądował w Boliwii, do której pielgrzymuje m.in. w czasie podróży do Ameryki Południowej i już na płycie lotniska dostał od prezydenta Evo Moralesa prezent, o który sam poprosił - liście koki. Materiał magazynu "Polska i świat".
- Sam papież prosił nas, byśmy przygotowali dla niego liście do żucia (koki) - mówił w czwartek na konferencji prasowej Marko Machicao, minister kultury Boliwii wyraźnie zadowolony z tego, że urzędnicy "wybrali te, według nich najlepsze, z regionu Jungas".
Święta koka
Liście koki są potrzebne Boliwijczykom do normalnego funkcjonowania w niesprzyjającym, wysokogórskich klimacie, w który żyją. Żucie lub picie pozwala rozrzedzać krew, co jest potrzebne do życia przy małej ilości tlenu w powietrzu.
Łukasz Karusta, dziennikarz i podróżnik, mówi, że ludzi żujących liście koki "można spotkać na każdym kroku" w andyjskich krajach.
Maciej Stasiński zwraca uwagę na to, że "koka jest czymś zupełnie naturalnym w Andach i to, że papież ją przyjmuje, jest świadectwem zdrowego rozsądku i szacunku dla lokalnych zwyczajów".
Koka jest w niektórych regionach Ameryki Południowej traktowana jako roślina święta. Liście mają w sobie ok. 1 proc. kokainy i w wielu krajach uznawane są na narkotyk. Papież podobno jednak już na pokładzie samolotu dostał herbatę z liści koki, gdy zauważono u niego pierwsze symptomy choroby wysokościowej.
Pielgrzymka do położonych kilka kilometrów nad ziemią miejsc na kontynencie jest niezwykle wyczerpująca i taki prezent powinien papieżowi ją znacznie ułatwić.
Autor: adso/ja / Źródło: tvn24