- Dzięki temu porozumieniu możemy powiedzieć, że Ameryka, od Alaski po Patagonię, jest strefą pokoju - podkreślił w sobotę Juan Manuel Santos. Prezydent Kolumbii odebrał w Oslo Pokojową Nagrodę Nobla, którą przyznano mu za wysiłki zmierzające do zawarcia porozumienia pokojowego z partyzantami FARC i zakończenia tym samym wyniszczającego kraj od ponad pół wieku konfliktu.
Norweski Komitet Noblowski przyznał Santosowi Pokojową Nagrodę Nobla 9 października "za zdecydowane wysiłki na rzecz zakończenia trwającej od ponad 50 lat wojny domowej w swym kraju".
W sobotę w Oslo prezydent odebrał nagrodę. W tym samym mieście nieco ponad cztery lata temu formalnie rozpoczęły się negocjacje kolumbijskiego rządu z rebeliantami z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC), które później toczone były w Hawanie. Pięć dni przed ogłoszeniem decyzji Komitetu Noblowskiego Kolumbijczycy niewielką przewagą głosów odrzucili w referendum porozumienie pokojowe. Obie strony rozpoczęły prace nad modyfikacjami pierwotnej umowy. W zeszłym tygodniu nowe porozumienie ratyfikowały obie izby parlamentu.
"Ofiary pragną sprawiedliwości, ale przede wszystkim chcą prawdy"
W przemówieniu prezydent podkreślał wdzięczność wobec społeczności międzynarodowej za to, że wspierała proces pokojowy.
Zaznaczył, że nagroda to przede wszystkim uznanie dla ponad ośmiu milionów ofiar toczonej od 52 lat wojny. - Ofiary pragną sprawiedliwości, ale przede wszystkim chcą prawdy. Podczas gdy wiele osób, które nie doświadczyły na własnej skórze konfliktu, sprzeciwia się pokojowi, to ofiary wyrażają największą gotowość do wybaczenia, pogodzenia się i zmierzenia się z przyszłością z sercem wolnym od nienawiści - powiedział.
Wśród gości znajdowała się m.in. była senator i była kandydatka w wyborach prezydenckich Ingrid Betancourt, która przez ponad sześć lat była zakładniczką FARC czy pisarz Hector Abad Faciolince, którego ojciec zginął z rąk członków paramilitarnych bojówek. Santos wspomniał też o obecnym na sali Leynerze Palaciosie, który przeżył masakrę w Bojaya, gdzie w 2002 r. w ataku FARC zginęło 80 osób.
"Wola pokoju"
Santos podziękował w przemówieniu rządowym negocjatorom, z których większość była obecna w czasie ceremonii. Wyraził też wdzięczność wobec członków FARC, którzy "wykazali ogromną wolę pokoju". Żaden z przedstawicieli partyzantki nie został jednak zaproszony do Oslo, choć na sali były osoby z nią związane, np. prawnik Enrique Santiago. - Ostateczne zwycięstwo odniesione za pomocą broni to nic innego, jak klęska ducha. Pierwszym, kluczowym, krokiem było zaprzestanie postrzegania partyzantów jako wrogów. Trzeba było zacząć patrzeć na nich po prostu jak przeciwników. W moim przypadku oznaczało to też zbliżenie się do rządów sąsiednich państw, z którymi dzieliły i dzielą mnie ogromne różnice ideologiczne - powiedział, nawiązując do Wenezueli - kraju, który za czasów nieżyjącego już Hugo Chaveza odegrał ogromną rolę w rozpoczęciu rozmów pomiędzy kolumbijskim rządem i FARC.
Promyk nadziei
- Dzięki temu porozumieniu możemy powiedzieć, że Ameryka, od Alaski po Patagonię, jest strefą pokoju - podkreślił Santos.
- Możemy postawić sobie teraz odważne pytanie: skoro na jednej półkuli może skończyć się wojna, dlaczego któregoś dnia nie mogą być od niej wolne obie półkule? Być może, teraz bardziej niż kiedykolwiek, możemy się odważyć, by wyobrazić sobie świat bez wojny - mówił.
- Kolumbijskie porozumienie pokojowe to promyk nadziei w świecie borykającym się z tyloma konfliktami i nietolerancją - stwierdził.
- Pokazuje, że to, co początkowo wydaje się niemożliwe, dzięki wytrwałości może stać się możliwe nawet w Syrii, Jemenie czy Sudanie Południowym - zaznaczył.
- Panie i panowie, na świecie jest o jedną wojnę mniej. To wojna w Kolumbii - powiedział Santos.
Zmiana strategii w walce z narkotykami
Santos podobnie jak przy innych wcześniejszych okazjach wspomniał o konieczności zmiany strategii w walce z narkotykami.
- Mamy moralne prawo, by stwierdzić, że po dekadach walki z narkotykami świat nie zdołał wziąć pod kontrolę tej plagi, która przyczynia się do wzrostu przemocy i korupcji na całym świecie - podkreślił.
- Sposób, w jaki prowadzi się wojnę przeciwko narkotykom, jest taki sam, a może nawet bardziej szkodliwy niż wszystkie wojny, które prowadzone są obecnie na świecie. Pora zmienić strategię - zaapelował.
Autor: kg//rzw / Źródło: El Pais, tvn24.pl, CNN Espanol, PAP