Chociaż zdarzają się rzadko, w historii nie brakuje zamachów, których celem były imprezy sportowe. Największą taką tragedią była masakra na olimpiadzie w Monachium w 1972 roku. Zamachy uderzyły też w USA - w 1996 roku eksplozja targnęła Parkiem Olimpijskim w Atlancie.
5 września 1972 roku o czwartej nad ranem do monachijskiej wioski olimpijskiej wdarli się palestyńscy terroryści z organizacji Czarny Wrzesień i zaatakowali kwatery sportowców izraelskich. Na miejscu zginął trener zapaśników Mosze Weinberg oraz sztangista Josef Romano. Zamachowcy wzięli dziewięciu zakładników, których mieli uwolnić po wypuszczeniu z izraelskich więzień ponad 200 Palestyńczyków.
- Widziałyśmy, jak Niemcy prowadzą negocjacje z terrorystami, którzy grozili, że będą zabijać jednego sportowca co dwie godziny i wyrzucać zwłoki przez balkon, jeśli więźniowie palestyńscy nie zostaną uwolnieni. To było przerażające i niesłychanie wyczerpujące - wspominała po latach izraelska biegaczka Esther Roth-Shachamorov. Negocjacje z terrorystami nie przyniosły oczekiwanego efektu. Ostatecznie na lotnisku służby niemieckie zaatakowały terrorystów, którzy nie reagowali na żądanie poddania się. Próba odbicia zakładników była jednak źle przygotowana. Palestyńczycy zamordowali wszystkie wzięte osoby (m.in. urodzonego w Rumunii trenera szermierki Andre Spitzera), a pięciu z nich zginęło podczas kolejnego ataku niemieckiej policji. Śmierć poniósł też jeden z policjantów.
Igrzysk nie przerwano. Uroczystości żałobne odbyły się 6 września na Stadionie Olimpijskim z udziałem 80 tys. widzów i 3 tys. sportowców, w tym także Izraelczyków, którzy tego samego dnia też wycofali się z zawodów i opuścili Monachium. - Byliśmy tam, trzymaliśmy się za ręce i płakaliśmy - dodała Roth-Shachamorov.
Bomba w Atlancie
Tragedia w Monachium rzuciła cień na igrzyska i odtąd ich organizatorzy musieli koncentrować swą uwagę i wysiłki na zapewnieniu sportowcom i kibicom bezpieczeństwa. A jednak zamach bombowy w Atlancie (stan Georgia), w 1996 roku (w 100-lecie nowożytnych olimpiad), spowodował śmierć dwóch osób oraz zranienie ponad 100, co znowu postawiło na porządku dziennym problem bezpieczeństwa. Wybuch miał miejsce 27 lipca w Parku Olimpijskim, tuż obok wioski ze sportowcami. Policja nie zdążyła ewakuować parku, chociaż na kilka minut przed eksplozją odkryto w koszu na śmieci ustawionym pod metalową wieżą oświetleniową o ażurowej konstrukcji elegancką skórzaną torbę. Jako pierwszy plecak zawierający bombę dostrzegł pracownik służb ochrony Richard Jewell. Ostrzegł on wielu ludzi tuż przed jej eksplozją; później stał się jednak głównym podejrzanym, oczyszczono go z zarzutów po kilku miesiącach.
Sprawcą okazał się prawicowy ekstremista Eric Robert Rudolph. Został aresztowany w 2003 roku i skazany na dożywocie. Po zatrzymaniu zdradził lokalizację innej bomby, która była dwukrotnie silniejsza od ładunku z Atlanty, oraz miejsce ukrycia ponad 50 kilogramów dynamitu. Policja unieszkodliwiła oba ładunki.
Zamach na Kadyrowa
W ostatnich latach najgłośniejszym zamachem na arenie sportowej, choć bez związków ze sportem, było zabicie prezydenta Czeczenii Achmada Kadyrowa na stadionie Tereka w Groznym (zginęło kilka osób, wielu było rannych), gdzie zgromadzili się ludzie, by świętować Dzień Zwycięstwa - zakończenie drugiej wojny światowej. Zamach miał miejsce 9 maja 2004 roku.
Dwa głośne przypadki ataku na sportowców i ludzi świata sportu miały też w Iraku w okresie trwania rebelii po obaleniu Saddama Husseina w 2003 roku. W 2006 roku nieznani sprawcy zabijają trenera miejscowej kadry tenisowej i dwóch podstawowych zawodników. Zabójców kilka dni później zastrzeliła policja. Kilka dni później zaginął autobus pełen irackich zawodników taekwondo i działaczy. Rok później odnaleziono ich okaleczone ciała.
W lipcu 2006 roku w centrum Bagdadu dochodzi do dużego ataku na przedstawicieli irackiego komitetu olimpijskiego. Ginie ponad 30 osób, w tym prezydent komitetu. Pół setki uzbrojonych błyskawicznie rozpływa się w powietrzu.
Ataki na autokary sportowców
8 stycznia 2010 roku doszło do ataku na autobus piłkarskiej reprezentacji Togo, która podróżowała do Angoli na rozpoczynający się dwa dni później Puchar Narodów Afryki. Zginęły trzy osoby: kierowca, asystent trenera Abalo Amelete i rzecznik prasowy Stanislas Ocloo, a kilka osób zostało rannych. Do napaści i ostrzelania pojazdu przyznała się separatystyczna grupa pod nazwą Front Wyzwolenia Enklawy Kabindy. Jej przywódcy twierdzili, że celem byli nie sportowcy, lecz konwojujące ich siły angolskie. Togo wycofało się z kontynentalnego turnieju. Rok wcześniej osiem osób (sześciu policjantów i dwóch cywilów) zginęło w Lahaur na wschodzie Pakistanu, gdy nieznani napastnicy zaatakowali autokar, którym zawodnicy reprezentacji krykietowej Sri Lanki jechali na stadion; mieli zagrać z gospodarzami. Rannych zostało sześciu członków drużyny, w tym trener.
Medelin i Ateny
Również w 2009 roku jedna osoba zginęła, a kilkadziesiąt odniosło ranny w wyniku eksplozji granatu podczas ulicznej fiesty w Medellin. Miała ona miejsce po zwycięstwie piłkarzy Kolumbii nad Ekwadorem 2:0 w meczu eliminacji mistrzostw świata. Do niewielkich eksplozji dochodziło też w 2007 roku w pobliżu trasy 16. etapu Tour de France, przebiegającej częściowo przez terytorium Hiszpanii, a także w 2004 roku w Atenach, kilka miesięcy przed zorganizowanymi tam letnimi igrzyskami. W historii nie brakowało gróźb ze strony terrorystów, m.in. szykowali zamachy na uczestników Rajdu Dakar 2007 czy piłkarzy reprezentacji podczas mistrzostw Europy w 2000 roku.
Autor: mtom, mk / Źródło: PAP,tvn24.pl