Spalone samochody, podpalony ośrodek socjalny - w miasteczku Firminy w południowo-wschodniej Francji drugą noc z rzędu doszło do zamieszek. W ten sposób młodzi ludzie protestowali przeciw śmierci mężczyzny w policyjnym areszcie.
W środę aresztowany pod zarzutem wymuszenia 21-letni Mohamed Benmouna znalazł się w śpiączce. Policja twierdzi, że stało się tak po próbie samobójczej. Mężczyzna zmarł kilka godzin później.
Niepokoje zaczęły się we wtorek wieczorem, gdy mężczyzna jeszcze żył.
200 policjantów broniło miasta
W nocy ze środy na czwartek rozmieszczono w Firminy 200 policjantów z oddziałów do przeciwdziałania zamieszkom. Nie przestraszyło to młodych ludzi, którzy podpalali kosze na śmieci, atakowali samochody i centrum socjalne.
Prokurator w Saint-Etienne, najbliższym dużym mieście koło Firminy, odrzuciła sugestie, że policja nadużyła siły wobec Benmouny. Przyznała jednak, że kamery wideo w celi, gdzie był on przetrzymywany, nie funkcjonowały jak należy.
W sprawie śmierci mężczyzny zarządzono śledztwo. Prowadzić je będzie Inspekcja Generalna Policji Narodowej (IGPN).
Apel o spokój
O spokój zaapelowali bliscy Benmouna. - Ci, którzy chcą uszanować pamięć po Mohamedzie, powinni zrobić to w sposób pokojowy (...) - powiedział w imieniu rodziny Mohamed Hansali. - Na nic palić i niszczyć. To nie jest rozwiązanie - mówił ze swojej strony ojciec zmarłego Abdelkader Benmouna.
Źródło: lefigaro.fr, PAP
Źródło zdjęcia głównego: lefigaro.fr