Hafiz Saeed - islamista, za którego schwytanie Stany Zjednoczone wyznaczyły nagrodę 10 mln dolarów, nie niepokojony przez nikogo poprowadził w piątek wiernych do meczetu w stolicy Pakistanu, Islamabadzie.
Publiczne pojawienie się Hafiza Saeeda w stolicy Pakistanu jest kolejnym zgrzytem w relacjach Stanów Zjednoczonych z Pakistanem. USA i Indie uważają go za głównego organizatora ataków terrorystycznych w Bombaju, w których zginęło 166 osób. Waszyngton wyznaczył wówczas nagrodę w wysokości 10 mln dolarów za informacje prowadzące do schwytania i osądzenia Saeeda, jednak pozostaje on na wolności.
Saeed zwraca się do armii
- Stany Zjednoczone i Indie są równie wrogie Pakistanowi - powiedział islamista do setek wiernych zgromadzonych na dziedzińcu meczetu. - Chcę wezwać dowódcę armii, chcę uświadomić dowódcę sił powietrznych, że ich obowiązkiem jest zestrzelenie każdego drona, który naruszy pakistańską przestrzeń powietrzną - nawoływał.
Saeed nawiązał w ten sposób do ataku amerykańskiego drona z 21 maja, po którym relacje dwustronne USA i Pakistanu, wieloletnich sojuszników, pozostają szczególnie napięte. W ataku zginął przywódca talibów Achtar Mohammed Mansur.
Protesty Islamabadu
Po incydencie Islamabad otwarcie zaprotestował przeciwko naruszeniu przez maszynę USA przestrzeni powietrznej kraju. Organizacja Jamaat-ud-Dawa, której przewodzi Saeed, zapowiedziała serię antyamerykańskich demonstracji w głównych miastach Pakistanu.
Autor: mm//rzw / Źródło: Reuters