Oskarżenie Polaków ciągle aktualne

 
Wielu rosyjskich historyków akcentuje jedynie ofiarność Armii CzerwonejTVN24

Internauci zainteresowani "odkłamywaniem historii" wciąż mogą na stronie rosyjskiego ministerstwa obrony narodowej zapoznać się z tekstem oskarżającym Polskę o wywołanie II wojny światowej.

Od ujawniającej artykuł publikacji dziennika "Wriemia Nowosti" minął już prawie tydzień, ale tekst pułkownika Siergieja N. Kowalowa nadal jest na stronach ministerstwa obecny.

Gdy sprawa wyszła na jaw, ministerstwo oświadczyło, iż opinia wojskowego historyka Kowalowa nie jest zbieżna z oficjalnym punktem widzenia rosyjskiego resortu obrony. Ministerstwo wycofało też skandaliczny tekst z "Encyklopedii Wojskowej" na swojej stronie internetowej.

 
Okładka "Wojenno-Istoriczeskijego Żurnała" 

Mimo to można go odnaleźć klikając w link prowadzący do "Wojenno-Istoriczeskogo Żurnała", a dalej odszukując numer 7 z roku 2008. Artykuł "Wymysły i falsyfikacje dotyczące roli ZSRR na początku II wojny światowej" stoi przed internautą otworem.

Polacy, Czesi, Finowie...

Sprawą od początku zajmuje się kilka rosyjskich gazet. We wtorek media ponownie zabierają głos w sprawie fałszowania historii.

"Nowaja Gazieta" zamieszcza komentarz Wiktora Szenderowicza, który zwracauwagę, że zaprezentowana na stronie internetowej rosyjskiego ministerstwa obrony najnowsza wersja początku II wojny światowej jest całkowicie zbieżna z wersją hitlerowskiego ministra spraw zagranicznych Joachima von Ribbentropa, przedstawioną w jego wspomnieniach, właśnie przetłumaczonych na język rosyjski.

- Ribbentropa - odnotujmy - powieszono w 1946 roku, zaś obecnie za propagowanie jego idei w Niemczech wsadza się do więzienia. A w Rosji - pełna swoboda - wskazuje Szenderowicz.

- Niedaleki jest moment, gdy wyjaśni się, że Polacy napadli na nas w 20. roku, a Finowie - w 39. O Pradze (w 1968) nie wspominam - przecież prosiliśmy Dubczeka po dobremu, mniej więcej jak Hitler Polskę. Kto ponosi winę za to, że Czesi nie chcieli rozwiązać problemu w sposób pokojowy? - dodaje publicysta "Nowej Gaziety".

"Nowaja Gazieta" podkreśla też, że artykuł Kowalowa widnieje również w wykazie publikacji, dołączonym do jego pracy doktorskiej, którą ten wkrótce będzie bronić.

List do prezydenta

Do skandalicznej publikacji na witrynie ministerstwa obrony wraca też wielkonakładowy "Moskowskij Komsomolec", który zamieszcza list otwarty publicysty Aleksandra Minkina do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa.

- Panie prezydencie, tworząc komisję ds. fałszowania historii (a dokładniej

Niedaleki jest moment, gdy wyjaśni się, że Polacy napadli na nas w 20. roku, a Finowie - w 39. O Pradze (w 1968) nie wspominam - przecież prosiliśmy Dubczeka po dobremu, mniej więcej jak Hitler Polskę. Kto ponosi winę za to, że Czesi nie chcieli rozwiązać problemu w sposób pokojowy? Wiktor Szenderowicz

- Panie Naczelny Dowódco, pański pułkownik Kowalow dowodzi, że to nie Hitler jest winny, lecz Polacy, którzy nie zgodzili się po dobremu oddać hitlerowskim Niemcom części swojego terytorium. Hitler - jak na to wychodzi - zmuszony był rozpocząć wojnę - wskazuje publicysta "Moskowskogo Komsomolca".

"Pułkownik Kowalow-Ribbentrop"

Minkin zauważa, że "tezę tę Kowalow albo wymyślił własną głową, albo spisał od Ribbentropa". - W każdym razie to właśnie Hitler tłumaczył całemu światu konieczność ataku na Polskę złą wolą Polaków - dodaje publicysta.

Minkin informuje też prezydenta, że "doszło do dzikiego skandalu". - Ministerstwo obrony koszmarnie się przestraszyło, skapitulowało i zdjęło tekst Kowalowa-Ribbentropa ze swojej strony internetowej - wyjaśnia publicysta. Jak widać nie do końca.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24