W czasie wojny domowej w Syrii siły rządowe ponad 30 razy stosowały broń chemiczną. Jednym z takich ataków było zastosowanie jej w kwietniu w prowincji Idlib, co doprowadziło do amerykańskiego uderzenia na bazę syryjskiego lotnictwa - ogłosiła w środę komisji śledcza ONZ.
Według raportu oenzetowskiej komisji śledczej do spraw zbrodni wojennych w Syrii 4 kwietnia syryjski samolot bojowy zrzucił bombę z sarinem na miejscowość Chan Szajchun w prowincji Idlib, na północy kraju. Komisja twierdzi, że wśród co najmniej 87 ofiar śmiertelnych było 28 dzieci i 23 kobiety.
"Siły rządowe kontynuowały schemat stosowania broni chemicznej przeciwko cywilom na obszarach kontrolowanych przez opozycję. Podczas najpoważniejszego incydentu, w Chan Szajchun, syryjskie siły powietrzne wykorzystały sarin, zabijając dziesiątki ludzi, głównie kobiet i dzieci" - podano w raporcie.
Komisja uznała te wydarzenia za zbrodnię wojenną.
Dowody komisji
Już wcześniej zespół ekspertów z Organizacji do spraw Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) ustalił, że podczas ataku użyto sarinu, czyli bezzapachowego środka paralityczno-drgawkowego. Jednak mająca ustalić fakty misja OPCW nie podawała, kto dokonał ataku.
W swoim czternastym raporcie komisja napisała, że ma dowody na 33 ataki chemiczne w Syrii, z których 27 dokonały siły prezydenta Baszara el-Asada. Do siedmiu z nich doszło między 1 marca a 7 lipca. Nie ustalono na razie sprawców sześciu wcześniejszych ataków.
Rząd w Damaszku wielokrotnie zaprzeczał, jakoby korzystał z broni chemicznej. Twierdził, że 4 kwietnia jego siły dokonały nalotu na magazyn, w którym ugrupowanie Dżabhat Fatah al-Szam (dawny Front al-Nusra, związany niegdyś z Al-Kaidą) składowało "toksyczne substancje". Oenzetowscy śledczy odrzucili te wyjaśnienia.
Atak na bazę rządową
W reakcji na atak w Chan Szajhun prezydent USA Donald Trump podjął decyzję o pierwszym amerykańskim ataku na syryjską bazę lotniczą. Stany Zjednoczone przeprowadziły w nocy z 6 na 7 kwietnia uderzenie rakietowe na bazę Szajrat w prowincji Hims, skąd według administracji wystartowały syryjskie samoloty, które zaatakowały następnie Chan Szajhun.
Obecnie toczy się też inne śledztwo w sprawie ataku w tej miejscowości. Prowadzi je ONZ i OPCW, które próbują ustalić winnych. Wyniki dochodzenia mają być opublikowane w październiku.
Oenzetowscy śledczy rozmawiali między innymi z 43 świadkami ataku, ofiarami i ratownikami medycznymi. Korzystali ze zdjęć satelitarnych, fotografii fragmentów bomb i raportów ostrzegawczych.
Komisja jest też poważnie zaniepokojona wpływem ataków międzynarodowej koalicji w Syrii na cywilów - oświadczył Paulo Pinheiro, który kieruje pracami komisji śledczej.
Według komisji przed amerykańskim atakiem z powietrza na meczet w miejscowości Al-Dżina w prowincji Aleppo w marcu USA nie podjęły środków ostrożności, by chronić cywilów i obiekty cywilne, co jest niezgodne z międzynarodowym prawem humanitarnym. Według ONZ w ataku zginęło 38 osób, w tym dzieci.
Amerykański wojskowy śledczy mówił w czerwcu, że atak był zgodny z prawem, a jego celem byli bojownicy Al-Kaidy. Wówczas utrzymywano, że zginął jeden cywil i około 30 mężczyzn biorących udział w spotkaniu w meczecie.
Pociski rakietowe z drona
Według raportu komisji amerykański myśliwiec F-15s zrzucił 10 bomb na budynek przylegający do sali modlitewnej, a następnie dron wystrzelił dwa pociski rakietowe Hellfire w kierunku ludzi, uciekających z meczetu.
"Większość mieszkańców Al-Dżiny, bliskich ofiar i ratowników medycznych, z którymi rozmawiała komisji, twierdziła, że danego popołudnia w jednym z budynków meczetu trwało spotkanie religijne. Działo się tak regularnie" - podano w raporcie. Amerykańska ekipa, która ustalała cel ataku, "nie zdawała sobie sprawy z faktycznego celu, w tym tego, że chodziło o meczet, w którym co czwartek modlili się wszyscy wierni" - dodano.
Komisja śledcza do spraw zbrodni wojennych w Syrii została utworzona w sierpniu 2011 roku. Do jej zadań należy odnotowywanie przypadków łamania praw człowieka, ale jej apele o poszanowanie międzynarodowego prawa zazwyczaj trafiają w próżnię.
Na początku sierpnia członkini komisji Carla del Ponte ogłosiła, że odchodzi z niej, ponieważ brak politycznego wsparcia ze strony Rady Bezpieczeństwa ONZ sprawił, iż wykonywanie pracy stało się niemożliwe.
Autor: tas/adso / Źródło: PAP