Wielki pożar trawi amerykańską Arizonę. Po 11 dniach akcji gaśniczej wciąż nie udało się opanować ognia. Władze stanowe zdecydowały o ewakuacji kolejnych siedmiu tysięcy mieszkańców z zagrożonych terenów.
Pożar wybuchł 29 maja. Prawdopodobnie jego przyczyną było przypadkowe zaprószenie ognia przez turystów korzystających z miejscowego kempingu.
Już w ubiegłym tygodniu pożar zmusił do opuszczenia domów prawie trzy tysiące ludzi. Sytuacja jednak wciąż się pogarsza i mieszkańcom miasteczek Eager i Springerville we wschodniej części stanu zalecono jak najszybsze opuszczenie domostw. Pożar rozprzestrzenia się głównie wzdłuż granicy z Nowym Meksykiem i zagraża także jego mieszkańcom. Nikt do tej pory bezpośrednio nie ucierpiał.
Drugi pożar w historii
Od niedzieli pożar powiększył się dwukrotnie. Największe zagrożenie stanowi w tej chwili wiatr wiejący z siłą nawet 45 km/h, który może powodować powstawanie mniejszych, lokalnych ognisk pożaru. W akcji ratunkowej na obszarze tysiąca kilometrów kwadratowych z żywiołem walczą dwa tysiące strażaków. To największy pożar w historii tego stanu od 2002 roku. Wtedy w ciągu kilku tygodni ogień strawił ok. 40 tys. km2, obszar porównywalny z wielkością województwa mazowieckiego.
Zawinili turyści
Region Gór Białych, z którego ogień rozprzestrzenił się na resztę stanu, to popularna baza wypadowa dla jego mieszkańców. Okolica położona w szerokiej dolinie jest nazywana "rajem Arizony". Tysiące hektarów lasów sosnowych otacza wielka pustynia, na której latem temperatury sięgają nawet 45 st.C.
Źródło: APTN, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: aptn