"Odwrót na z góry upatrzone pozycje" czy ucieczka? Co zostało separatystom


W miniony weekend doszło do poważnej zmiany w wojnie na wschodzie Ukrainy. Separatyści po raz pierwszy ponieśli ciężką porażkę. Utracili dwa ważne "bastiony": Sławiańsk i Kramatorsk. Ukraińskie wojsko święci triumf, ale separatyści i ich zwolennicy twierdzą, że nie było porażki, lecz taktyczny odwrót na "z góry upatrzone pozycje".

Prorosyjscy bojówkarze nadal kontrolują znaczny obszar pomiędzy Donieckiem i Ługańskiem oraz - co najważniejsze - mają dostęp do granicy z Rosją. Obszar ich posiadania przez weekend istotnie zmniejszył się, ale jeszcze nie są pokonani. Przed wojskiem nadal stoi trudne zadanie, zwłaszcza że wojna na wschodzie Ukrainy przyjmuje coraz bardziej klasycznie militarny charakter. Obie strony stosują coraz więcej ciężkiego sprzętu.

Kosztowna "dywersja" kolumną pancerną

Przełomowym wydarzeniem minionego weekendu było zajęcie przez wojsko Słowiańska i Kramatorska. Od miesięcy oba te miasta były jednymi z "bastionów" separatystów. To pierwsze nazywano wręcz ich "stolicą", która miała być dla wojska ukraińskiego "Stalingradem". Rezydował tam Igor Striełkow, dowódca bojówek w obwodzie donieckim i de facto przywódca "sił zbrojnych" separatystów. Według władz w Kijowie to agent rosyjskiego GRU nazwiskiem Girkin.

Ukraińskie wojsko nie tyle zdobyło miasto, co raczej zajęło teren opuszczony przez przeciwnika. Oblegani od tygodni i ostrzeliwani przez artylerię separatyści uszli najpierw ze Słowiańska, a potem z Kramatorska. Jak twierdzą oni sami, oraz ich zwolennicy, nie była to ucieczka, ale "taktyczny odwrót". Przetrwać miało "około 90 procent" ludzi oraz "prawie całe uzbrojenie".

Wbrew tym zapewnieniom wycofujący się separatyści ponieśli jednak istotne straty. Ich kolumna pancerna została zniszczona na drodze wylotowej z Kramatorska w kierunku Doniecka. Jak zapewniają bojówkarze, była to "dywersja" w wykonaniu "bohaterów", którzy odciągnęli uwagę wojska od głównej kolumny lekkich pojazdów wycofujących się mniejszymi drogami. Na nagraniach widać prawdopodobnie rozerwany wewnętrzną eksplozją amunicji T-64 oraz rozbite transportery BWP-2 i BMD. Do niedawna stanowiły one dumę separatystów ze Słowiańska oraz Kramatorska.

Wieża T-64, odrzucona siłą eksplozji, która rozerwała czołg na kawałki. Prawdopodobnie doszło do wybuchu amunicjiMON Ukrainy

Heroiczny odwrót

Obecnie zajmują się oni głównie usprawiedliwianiem swojej decyzji. - Wybaczcie, że nie zginęliśmy za Słowiańsk - napisał w niedzielę w emocjonalnej odezwie Igor Druze, doradca Striełkowa. Porównuje sytuację do oddania Moskwy w 1812 roku Napoleonowi, czy Kijowa w 1941 wojskom III Rzeszy. Miał to być ruch konieczny, aby uniknąć zniszczenia i zapewnienia sobie czasu na przegrupowanie. Zapewnia, że separatyści wygrają i wrócą, a nawet "wyzwolą" Kijów. Dotychczasowe walki w Słowiańsku określa jako "heroiczne". Decyzja o wycofaniu miała zostać podjęta z powodu znaczącej przewagi wojska, które rzekomo prowadziło masowy ostrzał artylerią "dzielnic mieszkalnych". - To artyleryjskie ludobójstwo - twierdzi Druze. Dodatkowo decyzję o wycofaniu miał wzmocnić brak wsparcia ze strony Rosji. - Nadal mamy szansę zginąć za Donieck, jeśli nikt nam nie pomoże - zakończył swój wywód separatysta.

Nowe linie obrony

Po opuszczenia Słowiańska, Kramatorska, oraz położonego opodal Artemiwska, separatyści koncentrują się na obronie Doniecka. Ta duża metropolia, licząca około miliona mieszkańców, stała się teraz dla bojówkarzy linią frontu. Wojsko naciska ich tam od zachodu, oraz zbliża się z północy od strony Kramatorska. W celu spowolnienia sił rządowych wysadzili kilka mostów i wiaduktów na kierunku północnym.

Ukraińskie wojsko chce zastosować sprawdzoną metodę i zamknąć miasto w okrążeniu, aby zdusić separatystów. Ci mają znacznie trudniejsze zadanie niż w Słowiańsku i Kramatorsku, głównie ze względu na szczupłość swoich sił. Nie są w stanie efektywnie kontrolować całego miasta. Jeden z przywódców separatystów Paweł Gubariow zapowiedział, że podejmą oni w Doniecku "wojnę partyzancką".

Podobnie wojsko chce postąpić z drugim dużym miastem pod kontrolą bojówkarzy, Ługańskiem. To miasto liczy około pół miliona ludzi i leży dalej na wschód, blisko granicy z Rosją. Tam obie strony konfliktu rozdziela rzeka Łuhań, która stała się linią frontu. Ukraińskie wojsko stoi na jego północnym brzegu, gdzie dopiero co zajęto wieś Metalist i wkroczono na przedmieścia Ługańska. Większość miasta kontrolowanego przez separatystów leży na południowym brzegu. Trzecim celem prowadzonej obecnie ofensywy wojska jest granica z Rosją. Separatyści nadal kontrolują liczący kilkadziesiąt kilometrów odcinek na południowy wschód od Ługańska, w okolicach miast Krasnodon i Swierdłowsk. Wojsku udało się natomiast przynajmniej częściowo przejąć kontrolę nad granicą na południu obwodu Ługańskiego. Tym sposobem istotnie utrudniono separatystom odbiór wsparcia z Rosji.

Ukraińskie wojsko ruszyło ze Słowiańska i Kramatorska na południe, w kierunku Donieckamil.gov.ua

Bardzo cenne morale

Weekendowe sukcesy wojska mogą być bagatelizowane przez prorosyjskich bojówkarzy, ale niezaprzeczalnie mają one wielkie znaczenie dla dalszych wydarzeń. Kluczowe znaczenie ma duży zastrzyk morale, jaki otrzymali żołnierze. Dotychczas to separatyści odnosili więcej sukcesów w walkach i skutecznie prowadzili działania podjazdowe, niszcząc odosobnione posterunki. Morale wśród żołnierzy nie było więc wysokie. Dodatkowo obniżały je bardzo widowiskowe straty śmigłowców oraz samolotów.

Teraz sytuacja zmienia się na niekorzyść separatystów. Wszystko wskazuje na to, że tygodniowy rozejm pod koniec czerwca został skutecznie wykorzystany przez wojsko do przegrupowania i wzmocnienia sił. Po jego ustaniu przystąpiono bowiem do zdecydowanej ofensywy, która wreszcie przyniosła jakieś efekty. Wyraźnie widoczne stało się zwłaszcza zwiększenie ilości ciężkiego uzbrojenia wykorzystywanego przez wojsko. Pojawiły się liczne czołgi i artyleria. Pojedynczy żołnierze mają też coraz lepsze wyposażenie. Mają między innymi polskie i amerykańskie kamizelki kuloodporne. Wszystko to na pewno podniesie ich morale, które ma niezwykle duże znaczenie. Stosowanie ciężkiego sprzętu ma jednak poważne wady. W sposób nieunikniony wzrośnie skala zniszczeń wywoływanych przez starcia. Co ważne, nawet czołgi nie są niezniszczalne. Separatyści mają bardzo dużo rakiet przeciwpancernych. W zdobytym Słowiańsku wojsko znalazło co najmniej kilkanaście pocisków. Biorąc pod uwagę, że to jeden z najcenniejszych typów uzbrojenia w rękach separatystów, można założyć, iż zostawili tylko to, czego już absolutnie nie mogli zabrać, a znacznie więcej zdołali ewakuować. Natrafiono też na kilka jeszcze cenniejszych rakiety ziemia-powietrze.

Pobojowisko po "dywersji" kolumny pancernej separatystów pod KramatorskiemMON Ukrainy

Pytaniem otwartym jest to, jak wygląda morale separatystów. Strona rządowa twierdzi, że po ostatnich porażkach jest ono bardzo niskie. Widmo kryzysu wyłania się również z oświadczeń przywódców bojówkarzy, którzy mówią o "porzuceniu" przez Rosję. Pesymizm widać zwłaszcza w przytaczanym oświadczeniu Druzego. Doradca Striełkowa nie tylko uzasadnia decyzję o wycofaniu się, ale wiele miejsca poświęca na odrzucanie oskarżeń o "zdradę" czy "kolaborację z juntą". Jeszcze za wcześnie aby stwierdzić, że w wojnie na wschodzie Ukrainy doszło do przełomu. Separatyści ponieśli poważną porażkę wizerunkową, ale nie zadano im poważnych strat. Według trudnych do zweryfikowania ocen na obszarach pomiędzy Donieckiem a Ługańskiem mają już spore ilości ciężkiego sprzętu. W tym nawet do 20 czołgów T-64. Jeśli starczy im woli walki, mogą opierać się wojsku jeszcze wiele tygodni.

Część uzbrojenia separatystów znalezionego w Słowiańsku. Na pierwszym planie rakiety przeciwpancerne, w tle amunicja karabinowaMON Ukrainy

Autor: Maciej Kucharczyk//gak / Źródło: tvn24.pl