Unijni liderzy ustalili na nim nowy kalendarz wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Wspólnota przejmuje kontrolę nad harmonogramem brexitu, a Theresa May zostaje odsunięta na bok - pisze "The Telegraph", komentując postanowienia czwartkowego szczytu w Brukseli.
Brytyjska premier Theresa May poparła w czwartek przyjęte przez Radę Europejską nowe terminy dotyczące procesu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Powtórzyła, że dłuższe opóźnienie brexitu i wzięcie udziału w wyborach do Parlamentu Europejskiego byłoby "niewłaściwe".
Szefowa rządu wystąpiła na konferencji prasowej w Brukseli tuż po zakończeniu szczytu UE, na którym liderzy pozostałych 27 państw członkowskich zdecydowali o opóźnieniu procesu wyjścia z UE do 12 kwietnia z opcją dla dalszego przedłużenia do 22 maja, jeśli Izba Gmin przyjęłaby projekt porozumienia w sprawie warunków opuszczenia Wspólnoty.
May podkreśliła, że brytyjscy posłowie w przyszłym tygodniu ponownie zagłosują nad projektem umowy regulującej warunki opuszczenia Wspólnoty i stoją w obliczu "momentu podjęcia decyzji", wzywając ich do udzielenia poparcia dla proponowanego tekstu porozumienia, aby "zakończyć ten okres niepewności".
"Ostatnia szansa"
Postanowienia unijnego szczytu w sprawie przedłużenia brexitu szeroko komentuje od czwartkowego wieczora brytyjska prasa.
"The Times" pisze o "ostatniej szansie". Nowy termin jaki otrzymał Londyn na wypracowanie porozumienia o wyjściu ze Wspólnoty nazywa "trzytygodniową deską ratunku" dla Theresy May.
Przywołuje również ostrzeżenie wystosowane do brytyjskiej premier przez unijnych przywódców. Jeśli bowiem May nie osiągnie porozumienia z Izbą Gmin w wyznaczonym terminie, "Wielka Brytania będzie zmuszona wybrać między twardym brexitem a wyrażeniem zgody na przeprowadzenie wyborów (do Parlamentu Europejskiego - red.)".
Jak relacjonuje "Times", unijni przywódcy nie byli "pod wrażeniem" propozycji przedstawianych przez brytyjską premier. Uczestnicy szczytu mieli uznać, że przemówienie szefowej rządu było "wymijające" i "bez planu", a ona sama - "zagubiona".
W tym samym czasie – jak zauważa dziennik - w Londynie, premier musiała "stawić czoła rewolcie we własnej partii". Brytyjska premier ściągnęła na siebie falę krytyki po swoim środowym przemówieniu w parlamencie. Naciskała wtedy na brytyjskich deputowanych, tuż przed rozpoczęciem szczytu Unii Europejskiej, by w końcu zgodzili się na wypracowane przez jej gabinet i unijną "27" porozumienie dotyczące wyjścia Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty.
"90 minut niczego"
W podobnym tonie sprawę komentuje "Guardian". W artykule zatytułowanym "Apel May nie wypalił, UE przejmuje kontrolę nad datą brexitu", czytamy, że porażka brytyjskiej premier w wyjaśnieniu, co się stanie, gdy przegra kolejne głosowanie w Izbie Gmin, "zmusiło unijnych przywódców do wzięcia sprawy w swoje ręce".
"W przemówieniu do unijnych liderów, które jedno ze źródeł określiło jako '90 minut niczego', May nie zdołała przekonać ich, że ma plan, jak uniknąć twardego brexitu" – podsumowuje dziennik.
Jak pisze "Guardian", "zapytana trzy razy, co zrobi, jeśli przegra głosowanie, (May - red.) nie potrafiła odpowiedzieć". "To było fatalne. Koszmarne. Wymijające, nawet jak na jej standardy" - cytuje źródło w brytyjskiej delegacji.
"Jej czas dobiegł końca"
"Zegar zatrzyma się w maju (ang. May jest tutaj grą słów; nazwiskiem i nazwą miesiąca - red.). Torysi mówią, że jej czas dobiegł końca" - brzmi przewrotny tytuł komentarza na łamach "Daily Telegraph".
Jak ujawnia autor artykułu, powołując się na źródła w otoczeniu brytyjskiej premier, jej ostatnie porażki powodują, że May traci poparcie we własnej partii.
Dziennik cytuje między innymi konserwatywnego deputowanego Sir Grahama Brady’ego, który miał powiedzieć brytyjskiej premier w czwartek, że powinna zrezygnować z urzędu.
"Theresa, dokąd zmierzamy?"
"UE przejmuje kontrolę nad harmonogramem brexitu, May zostaje odsunięta na bok" – brzmi tytuł artykułu na łamach "The Telegraph".
Dziennik zwraca w nim uwagę, że unijni przywódcy "odwrócili się od Theresy May ostatniej nocy", odmawiając przesunięcia "wielkiego rozwodu" o trzy miesiące.
W zamian wyznaczyli 12 kwietnia jako "dzień decyzji, jeśli jej umowa po raz trzeci nie zostanie przyjęta (przez Izbę Gmin - red.)".
Gazeta zwraca również uwagę na podziały w partii May, która stara się teraz "naprawić rozłam wśród swoich deputowanych".
Z kolei "Financial Times", nazywa nowy, kwietniowy termin brexitu "datą gilotynową". Dodaje, że May stoi w obliczu "kryzysu narodowego".
"FT" cytuje także anonimowego dyplomatę, według którego francuski prezydent Emmanuel Macron zapytał w czwartek brytyjską premier: "Theresa, dokąd zmierzamy?".
Szczytu ciąg dalszy
Drugi dzień szczytu Unii Europejskiej w Brukseli rozpoczął się w piątek rano. Przywódcy krajów unijnych mają rozmawiać o stosunkach Unii z Chinami, relacjach handlowych z USA oraz problemie dezinformacji.
Przygotowania do szczytu UE-Chiny miały być tematem czwartkowych obrad, jednak przedłużające się rozmowy w sprawie brexitu sprawiły, że ten punkt spotkania przełożono na kolejny dzień.
Autor: momo/adso / Źródło: Times, Guardian, Financial Times, Daily Telegraph
Źródło zdjęcia głównego: The Telegraph, Financial Times, The Times, Guardian