|

Obcięta głowa Marianny

Tym razem piękne przemowy, poruszająca ceremonia państwowego hołdu na paryskiej Sorbonie, najwyższa odznaczenia, dyskusje w telewizji i radiu, żałobne wydania prasy już nie wystarczą.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Większość Francuzów mówi, że coś wreszcie musi się zmienić. Bestialskie morderstwo zwyczajnego nauczyciela, w pełni sił życiowych i zawodowych, pozbawionego życia tylko dlatego, że dyskutował z nastoletnimi uczniami o wolności słowa, autentycznie wstrząsnęło Francją.

Mord, dokonany w biały dzień, na ulicy, po internetowej kampanii nienawiści, powinien stać się punktem zwrotnym we współczesnej historii francuskiej Republiki.

Francja od długiego czasu jest celem ataków islamskich terrorystów, kilka lat temu w Paryżu i Nicei zginęło ponad 200 osób. Jednak jeśli ta tragedia, jeśli śmierć profesora, zabitego w imię wolności słowa i świeckiej republikańskiej szkoły, nie spotka się z nadzwyczajną reakcją państwa, Francję czekają trudne, dramatyczne lata rosnącego ekstremizmu, prowadzące w konsekwencji do głębokiego podziału w społeczeństwie, w którym niemała część obywateli, odwołując się do religii, odmawia podporządkowania się konstytucji, przepisom prawa, zasadom świeckości, systemowi edukacji, ogólnie biorąc - stylowi życia.

Samuel Paty, 47-letni francuski nauczyciel, robił to, co do niego należy. Uczył historii i postawy obywatelskiej. Traktował uczniów jak partnerów w debacie i dlatego pokazał im, w ramach dyskusji o wolności słowa, karykatury Mahometa, uprzedzając muzułmańskich uczniów, że jeśli czują, że nie chcą oglądać rysunków, mogą się odwrócić lub mogą wyjść z klasy. Był to przejaw szacunku do uczniów i ich kultury, choć jednocześnie nauczyciel nie unikał dyskusji, profesjonalnie realizując swoją zawodową misję. Natychmiast stał się celem akcji nienawiści w internecie. Te ataki zainspirowały 18-letniego czeczeńskiego imigranta do zamordowania nauczyciela. Całkowicie poza strukturami państwa francuskiego obywatel francuski został skazany na śmierć i pozbawiony życia z wyjątkowym okrucieństwem. W ojczyźnie Oświecenia, racjonalizmu, nowoczesnej laickości, praw człowieka, kodeksu Napoleona, na ulicy, obok zwyczajnej szkoły, przeprowadzona została okrutna egzekucja niewinnego człowieka, zlecona na żądanie samozwańczych obrońców Proroka i islamu.

Los Samuela Paty'ego kilkudziesięciu milionom obywateli V Republiki Francuskiej uzmysłowił w sposób przerażająco realny, może nawet bardziej niż zamachy terrorystyczne, że społeczeństwo i państwo francuskie stoją w obliczu kolosalnego wyzwania: zapewnienia ciągłości trwania praw i obyczajów Republiki na jej własnym terytorium i wśród własnych obywateli. W 2002 roku we Francji ukazała się książka, krytykowana za ostrość tytułu: "Republika i jej stracone terytoria". Dzisiaj o groźbie "separatyzmu islamskiego", czyli groźbie oddzielenia się części obywateli i części społeczeństwa od Republiki, mówi sam prezydent Macron, który zapowiada wprowadzenie nowych ustaw i przepisów, powstrzymujących "separatyzm", czyli faktyczny rozpad państwa. Nie chodzi o rozpad terytorialny, ale o odwrócenie się dużej grupy społecznej od reszty.

Świecka szkoła francuska jest esencją republikańskiego etosu Francji. Obywatele mają być ukształtowani właśnie poprzez edukację państwową, poprzez odniesienia do kultury francuskiej, ukształtowanej od ponad stu lat w duchu laicyzmu, przy jednoczesnym równym szacunku do wierzących różnych religii, jak i niewierzących. Wprowadzenie laickości jako jednej z podwalin państwa francuskiego, kiedyś było wymierzone głównie w Kościół katolicki, który jednak w ciągu kolejnych dziesięcioleci oswoił się ze świeckim państwem, widząc w nim wręcz gwarancję własnej niezależności i swobody kultu religijnego. Ustawa o laickości, uchwalona w 1905 roku, dzisiaj jest normalnością dla większości obywateli francuskich, wyznających religię chrześcijańską w wydaniu katolickim lub protestanckim, lub dla tych, którzy wyznają judaizm czy islam.

Ale w tym ostatnim przypadku część wyznawców islamu nie ukrywa, że laickość i republikański model społeczny w wydaniu francuskim im nie odpowiadają. Ci obywatele, odwołując się do islamu i zasad życia, zadekretowanych w ich mniemaniu w Koranie, kwestionują wiele norm i tradycji, będących częścią współczesnej Francji i kultury zachodniej. Należą do nich między innymi równość kobiet i mężczyzn, równość edukacji, swoboda ubioru, nieskrępowana wolność słowa, w tym prawo do bluźnierstwa, świecka edukacja, równość wyznawców wszystkich religii i niewierzących. Niezgoda na taki model życia to dopiero początek problemu. Na obrzeżach społeczności muzułmańskiej we Francji funkcjonuje pokaźna grupa radykalnych duchownych i radykalnych wyznawców tej religii, która wzywa do krwawej przemocy przeciw państwu francuskiemu i jego obywatelom. Ich celem jest zbudowanie na obszarze Francji odrębnego systemu społecznego dla muzułmanów, systemu, który nie będzie podlegał prawu V Republiki. Dla osiągnięcia swoich celów, w imię ekstremistycznej interpretacji islamu, gotowi są do rozlewu krwi i do mordowania zarówno zwykłych obywateli, jak i funkcjonariuszy francuskiego państwa.

Szkoła jest szczególnym laboratorium tego niebezpiecznego procesu. To właśnie już na etapie szkolnym część młodych uczniów, związanych z kulturą islamską, wypowiada posłuszeństwo Republice. Nie akceptują świeckiej kultury, nie godzą się na krytyczną dyskusję o ich religii, muzułmańskie uczennice odmawiają uczestnictwa w lekcjach wychowania fizycznego czy lekcjach pływania, ponieważ nie chcą się przebierać w sportowe i pływackie stroje. Szczególną wrogość budzą u części muzułmańskich dzieci i młodzieży lekcje poświęcone Zagładzie Żydów. Poziom nienawiści do Żydów, judaizmu i Państwa Izrael cały czas niebezpiecznie się rozszerza. Wielu nauczycieli już od lat unika prowadzenia lekcji, na których omawiane miałyby być np. edukacja seksualna czy wolność słowa i kultu religijnego. Coraz więcej uczniów z rodzin muzułmańskich jest wycofywanych ze szkół i uczona w domach, co powoduje jeszcze większą izolację od nowoczesnego społeczeństwa. Także to zjawisko prezydent Macron zalicza do separatyzmu islamskiego i chce mu postawić tamę.

Zdecydowana większość Francuzów wyznających islam nie godzi się na ekstremizm i czuje się komfortowo w ramach Republiki. Po zamordowaniu nauczyciela przywódcy społeczności muzułmańskich i zwykli obywatele, wyznawcy tej religii, wypowiadali się licznie w programach telewizyjnych i radiowych. Widać i słychać było, że są autentycznie przerażeni i zawstydzeni tym, co się stało. Kłopot w tym, że od lat, właściwie poza jakąkolwiek kontrolą, wśród młodych muzułmanów francuskich szerzy się radykalizm, stając się niejako generacyjnym doświadczeniem. Nie wiadomo, jak szerokie będzie to zjawisko w niedalekiej przyszłości. Wzmocnienie świeckiej republikańskiej edukacji i powszechna do niej dostępność musi stać się jednym z naczelnych narzędzi przeciwdziałania separatyzmowi i radykalizacji młodzieży w imię religii.

Ale to zaledwie początek. Potrzebne są działania państwa, które oczywiście dysponuje potężnym aparatem policyjnym, prokuratorskim, sądowym, kontrwywiadowczym, jednak użycie go przeciwko, jak by nie było własnym obywatelom, nie jest takie proste. Jest wiele sprzeczności w działaniach państwa i nie wynika to jedynie z niezdecydowania jego przywódców. Republika Francuska od ponad stu lat nie popiera ani nie subwencjonuje żadnej religii. Taki zapis ustawy o laickości z 1905 roku uniemożliwia powołanie państwowych szkół, w których muzułmańscy duchowni będą kształceni w duchu szacunku do własnego państwa. Powołanie takich szkół od dawna postuluje wielu polityków, ale aby to wprowadzić, konieczna jest korekta ustawy o laickości. Na grudzień tego roku prezydent zapowiedział ogłoszenie ustaw o przeciwdziałaniu separatyzmowi islamskiemu, które mają jakoś rozwiązać tę prawną przeszkodę. Drugą sprzecznością jest fakt, że ekstremiści islamscy, korzystając z faktu, że są obywatelami Francji, w sposób perwersyjny korzystają z praw obywatelskich, w tym do wolności słowa i głoszenia ekstremistycznych haseł. Dodatkowo powołują się oni na ustawę o…. laickości, która nie pozwala państwu ingerować w funkcjonowanie jakiejkolwiek religii.

Największe niebezpieczeństwo leży jednak w tym, że Republika, w imię walki z ekstremizmem islamskim, może przyłożyć rękę do wybuchu wzajemnej wrogości niemuzułmanów do muzułmanów. Taki scenariusz pogrzebie wysiłki na rzecz wykorzenienia ekstremizmu. Aby zwalczyć islamski separatyzm, radykalizm i ekstremizm, potrzebna jest harmonia społeczna i aktywne uczestnictwo większości francuskich muzułmanów po stronie państwa, przeciwko ekstremistom. Większość obywateli trzeba skutecznie włączyć w działania państwa, które pokaże w ten sposób, że republika nie prowadzi wojny z religią muzułmańską, ale z jej zdegenerowaną interpretacją, i to na dodatek z taką, która zagraża wszystkim obywatelom Republiki, włączając w to miliony muzułmanów francuskich. Rzesze socjologów, politologów, demografów, religioznawców i innych ekspertów od lat głowią się i szukają odpowiedzi na pytanie, dlaczego potomkowie imigrantów z krajów takich, jak Algieria czy Maroko, od trzech pokoleń będący Francuzami, odwracają się od swojego kraju i odrzucają zachodni, świecki model życia. Ich dziadkowie i ojcowie uciekali z biedniejszych krajów do bogatego i stabilnego Zachodu w poszukiwaniu nie tylko dobrobytu, ale chcąc żyć w kraju świeckim, gdzie będą mogli być Francuzami i muzułmanami, godząc to w sposób naturalny, tak jak uważają za stosowne. W ich ojczyźnie, na przykład w Algierii, w latach 90. konfrontacja świeckiego państwa i ekstremistycznego islamu doprowadziła do okrutnej wieloletniej wojny domowej, której następstwa odczuwane są także wśród francuskich wyznawców islamu. Osiedlając się w Europie, uniknęli wojny.  

Ale już wnukowie i dzieci tych imigrantów i "zwykłych" muzułmańskich obywateli Republiki Francuskiej poczuli niebezpieczną fascynację ideologiami skrajnymi i terrorystycznymi, zbudowanymi wokół Al-Kaidy i samozwańczego Kalifatu Islamskiego. Nieskrępowane rozpropagowanie tych zbrodniczych idei, wzmocnione poczuciem społecznego odrzucenia, odmienności i izolacji stworzyło niebezpieczny koktajl, którego krwawe skutki widzieliśmy w Bataclan, Nicei czy w szkole w Conflans-Sainte-Honorine, gdzie nauczał Samuel Paty.

Obecny prezydent Francji, na kilkanaście miesięcy przed wyborami prezydenckimi, stoi przed herkulesowymi zadaniami. Pierwsze - to pokonanie skutków pandemii, która zbiera straszne żniwo w społeczeństwie i gospodarce. Drugie to rozprawienie się z islamskim radykalizmem, który pokazał swoje ponure i zbrodnicze oblicze podczas egzekucji profesora. Emmanuel Macron wie, że z tego drugiego zadania będzie szczególnie rozliczany. Nie wystarczą już słowa i starannie wygłoszone wystąpienia. Potrzebne są działania, inaczej nie będzie dało się wykorzenić i powstrzymać ekstremizmu. Macron jest także ostatnią nadzieją umiarkowanej Francji. Jeśli to on przegra walkę przeciwko islamskim separatystom i terrorystom, droga do Pałacu Elizejskiego dla skrajnej prawicy i jej liderki Marine Le Pen będzie otwarta już w 2022 r. Byłby to wstrząs dla Francji i wstrząs dla Europy.

Dlatego aby udaremnić szanse skrajnej prawicy na zwycięstwo, prezydent musi przejąć część jej języka i haseł w walce z wrogami Republiki. Widać to już teraz, gdy Macron nie cofa się przed nazywaniem ich i ich ideologii po imieniu. Na państwowym pogrzebie zamordowanego profesora mówił o politycznych islamskich terrorystach. Nie ma wyboru, ponieważ Marine Le Pen i tak oskarża go, że mówi to za późno. Taki twardy język i metody działania przeciwko ekstremistom islamskim proponuje cały czas były prezydent Nicolas Sarkozy, którego wypowiedzi i publikacje książkowe nadal budzą spore zainteresowanie w społeczeństwie mimo niepowodzenia startu w prawyborach prezydenckich na centroprawicy w 2016 r.

Okładka pisma "Marianne"
Okładka pisma "Marianne"

O tym, jak ważny jest dzisiaj język i nazywanie spraw po imieniu, niech świadczy komentarz publicystki Natachy Polony, redaktor naczelnej pisma "Marianne". Obudźmy się, aby nigdy już żaden nauczyciel nie bał się prowadzić lekcji przedmiotu w swojej klasie (…) aby nigdy więcej ci, którzy nas nienawidzą, nie uniemożliwili nam przekazywania humanizmu, Oświecenia, uśmiechu Rabelais'go, błysku zwątpienia Montaigne'a, buntu Woltera przeciwko urojeniom integrystów, nie umożliwili nam przekazania tego wszystkiego przyszłym obywatelom, niezależnie od tego, jakie jest ich pochodzenie i religia…". Na okładce najnowszego numeru jest odcięta głowa Marianne - symbolu Republiki Francuskiej.

Czytaj także: