Obama: USA zrobią to, co konieczne, by powstrzymać Iran

Aktualizacja:

Prezydent USA Barack Obama oświadczył we wtorek, że nie dopuści, by Teheran zdobył broń nuklearną. Słowa te padły podczas wystąpienia na forum ONZ. Obama oskarżył też Iran o to, że "pomaga utrzymać dyktaturę" w Syrii i "wspiera terroryzm za granicami swojego kraju".

- Ponownie oświadczamy, że reżim Baszara el-Asada musi się zakończyć, by cierpienia Syryjczyków mogły się skończyć i mógł wstać nowy świt - mówił Obama w Nowym Jorku.

Nie przedstawił nowych inicjatyw, które miałyby przybliżyć osiągnięcie tego celu.

USA zrobią to, co konieczne

Prezydent USA zaznaczył, że jego kraj "zrobi to, co konieczne", by powstrzymać Teheran przed zdobyciem broni nuklearnej.

Choć mówił, że Amerykanie wciąż chcą rozwiązać spór o irański program atomowy poprzez dyplomację, to dodał, że czas na rozmowy nie jest nieograniczony.

Dodał, że Iran uzbrojony w broń atomową "może wywołać nuklearny wyścig zbrojeń" na Bliskim Wschodzie, i podkreślił, że "nuklearny Iran nie jest wyzwaniem, z którym można sobie poradzić przez politykę powstrzymywania (ang. containment)". Chodzi tu o politykę prowadzoną w okresie zimnej wojny - powstrzymywania przed ekspansją metodami dyplomatycznymi uzbrojonego w broń nuklearną ZSRR.

Atak w Bengazi atakiem na Amerykę

Dużą część swojego wystąpienia poświęcił Obama śmierci amerykańskiego ambasadora w Libii, kwestii filmu "Niewinność muzułmanów" i wolności słowa.

Prezydent USA oddał hołd Christopherowi Stevensowi, zamordowanemu przez islamskich ekstremistów w czasie demonstracji antyamerykańskich w Bengazi 11 września. Podkreślił, że był on przyjacielem Libii, entuzjastą libijskiej rewolucji i całej arabskiej wiosny.

- To nie był tylko atak na Amerykę, lecz także na te ideały, na których fundamencie powstała Organizacja Narodów Zjednoczonych. (...) Musimy dziś zadeklarować, że o przyszłości świata będą decydować tacy ludzie jak Chis Stevens, a nie tacy, jak jego zabójcy - powiedział. Obama zaznaczył, że film krytykujący islam, który wywołał protesty w krajach arabskich, uważa za "obrzydliwy" i obrażający nie tylko muzułmanów, "lecz również Amerykę", gdzie - jak przypomniał - istnieją "prawa, które chronią ludzi przed agresją z tego powodu, że są inni". Podkreślił jednak, że w USA, gdzie film wyprodukowano, konstytucja gwarantuje wszystkim wolność wypowiedzi i nie można ich cenzurować. - W Ameryce są ludzie, którzy mnie samego będą nazywać wszelkimi wyrazami, ale zawsze będę bronił ich prawa, aby to czynić - oświadczył. - Wiem, że nie wszyscy na świecie podzielają ten nasz ideał, ale pogląd, że możemy kontrolować przepływ informacji przez naciśnięcie jakiegoś guzika, jest przestarzały - dodał.

Bezmyślna przemoc bez usprawiedliwienia

- Nie ma więc żadnej wypowiedzi, która usprawiedliwiałaby bezmyślną przemoc, nie istnieją żadne słowa, które uzasadniałyby zabijanie niewinnych ludzi - oświadczył Obama. Podkreślił, że Ameryka "nie będzie się starać dyktować" procesów demokratycznych na świecie, ale zawsze będzie "stanowczo wypowiadać się przeciwko przemocy i ekstremizmowi". - Czas zepchnąć na margines tych, którzy używają nienawiści jako narzędzia polityki. (...) Jest obowiązkiem przywódców wszystkich krajów zdecydowanie przemówić przeciwko przemocy i ekstremizmowi - powiedział. Prezydent USA wypomniał muzułmańskim demonstrantom, że jeśli protestują przeciw obrażaniu ich religii, powinni także zabrać głos przeciwko dyskryminacji oraz prześladowaniu chrześcijan i Żydów w niektórych krajach islamu. Szef państwa zaznaczył jednak, że jego zdaniem islamistyczne i antyamerykańskie tendencje reprezentują mniejszościowy nurt na fali rewolucji w krajach arabskich.

Arabska wiosna

Obama przypomniał też, że w tym roku, dzięki wydarzeniom arabskiej wiosny, mieszkańcy krajów, które objęła rewolucja, mogli wziąć udział, po raz pierwszy od dekad, w wolnych wyborach.

Przypomniał też o demokratycznych przemianach w innych regionach świata, np. w Birmie i krajach czarnej Afryki.

Odeprzeć krytykę Romneya

Zdaniem agencji Reutera, wstępując na podium w siedzibie ONZ na sześć tygodni przed wyborami prezydenckimi, Obama stara się odeprzeć krytykę ze strony Mitta Romneya.

Polityk republikanów zarzuca Obamie m.in. złą politykę wobec wydarzeń arabskiej wiosny, popsucie stosunków z Izraelem i - przede wszystkim - zbyt pobłażliwe postępowanie z Iranem.

Autor: jak\mtom,gak,tr / Źródło: NBC News, tvn24.pl, Reuters, BBC, PAP

Raporty: