Rządowa, brutalna akcja "czyszczenia" ulic z manifestujących w Nikaragui. Zginęło 10 osób. W sumie od początku protestów, według różnych źródeł, śmierć poniosło około 300 osób. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Od kilku miesięcy przez Nikaraguę przetaczają się protesty przeciwko rządzącemu państwem małżeństwu Ortegów - prezydentowi Danielowi Ortedze i jego żonie Rosario Murillo, która jest wiceprezydentem.
- Chcemy sprawiedliwości, a rząd, zamiast z nami rozmawiać, zabija nas - mówiła jedna z protestujących.
Rządzącym zarzuca się nadużywanie władzy, korupcję i prześladowanie przeciwników politycznych. Pokojowe demonstracje są krwawo tłumione. W ostatni weekend w ramach rządowej akcji "czyszczenia" ulic z manifestujących zginęło 10 osób. Od początku protestów, według różnych źródeł, od 300 do 350.
Dla Daniela Ortegi sprawa jest jasna - protesty to spisek inspirowany przez Stany Zjednoczone. - To nic innego jak próba zamachu stanu. Jeśli ci zamachowcy chcą rządzić naszym krajem, będą musieli wygrać wybory - komentował Ortega.
"Prezydent stworzył sobie prywatne bojówki"
- Wojsko powoli zaczyna buntować się przeciwko prezydentowi. Prezydent stworzył sobie prywatne bojówki finansowane z budżetu państwa i to jest ogromnym problemem, dlatego, że to są ludzie, którzy nie nie mają żadnych zahamowań - oceniła doktor Marta Osuchowska, latynoamerykanistka z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Brak zahamowań widać było chociażby po ataku na duchownych biorących udział w protestach. Kościół, do tej pory wspierający Ortegów, teraz staje po drugiej stronie. - Zwracam się do wszystkich, którzy nadal chcą zabijać, do prezydenta Ortegi i jego żony - żadnej śmierci więcej! Ani w mieście Masaya, ani nigdzie więcej - zaapelował biskup pomocniczy Managui Silvio Baez.
W czasie jednej z demonstracji zorganizowanej w Managui, stolicy kraju, 200 manifestujących studentów schroniło się w kościele przed uzbrojonymi siłami rządowymi. Gdy próbowali uciec, zostali zaatakowani.
Sytuację udało się opanować po interwencji duchownych - młodzież ewakuowano.
"Rozmontowuje powoli demokrację"
Daniel Ortega jest byłym przywódcą lewicowej partyzantki, która w 1979 roku roku obaliła rządy dyktatora Anastasio Somozy. Teraz, po 11 latach własnych rządów, sam nazywany jest dyktatorem.
- Stopniowo prezydent przejmował coraz większy obszar władzy poprzez sądownictwo, media, sektor prywatny. Klasyczna dyktatura - tłumaczyła doktor Osuchowska.
- Rozmontowuje powoli demokrację w Nikaragui. Zmienił prawo tak, że może startować na wszystkie kolejne kadencje - ocenił z kolei Maciej Okraszewski, dziennikarz i autor bloga "Dział zagraniczny".
Jak podkreślili eksperci, krajem rządzi prywatny klan polityczno-gospodarczy Ortegów. Ich dzieci pracują na ważnych stanowiskach w państwowych spółkach.
- Potrafi swoje dzieci na chwilę mianować osobistymi doradcami, żeby nie musiały płacić za lot państwowym samolotem - zauważył Okraszewski.
Wspominana żona prezydenta jest wiceprezydentem i jego najważniejszym doradcą.
- Spowodowała powstanie kultu ojca narodu, swojego męża - wyjaśniała doktor Osuchowska.
Jednak jak każdego dnia pokazują protestujący, ten kult chyba właśnie dobiega końca. Chociaż Daniel Ortega już zapowiedział, że nie odejdzie ze stanowiska do końca obecnej kadencji, czyli do 2022 roku.
Autor: js/ / Źródło: tvn24