Co najmniej 14 osób zginęło w południowo-wschodniej części Nikaragui podczas starć przeciwników prezydenta Daniela Ortegi z policją i siłami paramilitarnymi - poinformowało nikaraguańskie Stowarzyszenie na rzecz Obrony Praw Człowieka.
Policja i siły paramilitarne wkroczyły do miast Diriamba i Jinotepe, aby zlikwidować barykady wzniesione przez demonstrantów. Doszło do gwałtownych starć, podczas których funkcjonariusze użyli gazów łzawiących i broni palnej.
- Zginęło co najmniej 14 osób, ale ofiar może być więcej. Są wśród nich dwaj policjanci i kilku członków sił paramilitarnych - powiedziała Vilma Nunes, przewodnicząca nikaraguańskiego Centrum ds. Praw Człowieka.
Demonstracje przeciwko prezydentowi i jego żonie
Nikaragua jest od kilku miesięcy sceną gwałtownych protestów społecznych przeciwko polityce prezydenta, 72-letniego Daniela Ortegi. Manifestanci domagają się natychmiastowej dymisji prezydenta i ukarania winnych śmiertelnych ofiar represji.
Według szacunków nikaraguańskiego Stowarzyszenia na rzecz Obrony Praw Człowieka (NAHR) dotychczasowy bilans ofiar wynosi 309 osób, z czego 288 to osoby z potwierdzoną tożsamością. Rannych jest 1500 osób - twierdzi NAHR.
Masowe demonstracje w całej Nikaragui przeciwko rządom Ortegi i jego żony wiceprezydent Rosario Murillo trwają od 18 kwietnia. Są oni oskarżani o nadużywanie władzy, korupcję i prześladowanie przeciwników politycznych. Spirala przemocy nakręca się i pochłania coraz więcej ofiar.
Opozycja zapowiedziała zorganizowanie wielkich manifestacji 12 lipca i strajk generalny 13 lipca, by wywrzeć presję na rządzie w sprawie przyspieszonych wyborów.
"Próba zamachu"
Daniel Ortega to były przywódca lewicowej partyzantki, która obaliła w 1979 roku rządy dyktatora Anastasio Somozy. Późnej jednak sam stał się dyktatorem brutalnie tłumiąc wszelkie przejawy sprzeciwu wobec jego rządów.
Obecną falę protestów Ortega określa jako "próbę zamachu stanu wspieraną przez Stany Zjednoczone".
Autor: pk\mtom / Źródło: PAP