- Widzieliśmy, jak policja i strażacy przyjechali na miejsce zdarzenia. Wyważyli drzwi. Niestety było za późno. Widziałem policję, lekarzy i sąsiadów. Wszyscy płakali i byli w szoku – relacjonował sąsiad rodziny, w mieszkaniu której znaleziono w czwartek ciała pięciorga dzieci. Tego samego dnia matka dzieci rzuciła się pod pociąg, ale przeżyła. Służby podejrzewają, że to ona dokonała zbrodni.
W czwartek po południu w jednym z mieszkań w Solingen w zachodnich Niemczech znaleziono ciała pięciorga rodzeństwa. Nie żyją trzy dziewczynki i dwaj chłopcy. Najmłodsza ofiara miała zaledwie rok, najstarsza osiem lat. O zabójstwo podejrzewana jest matka dzieci. Kobieta próbowała odebrać sobie życie. Wczesnym popołudniem 27-latka rzuciła się pod pociąg na dworcu głównym w Duesseldorfie, 35 kilometrów od Solingen, ale przeżyła. Z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala. Jej stan zdrowia nie pozwala na razie na przesłuchanie. W czwartek przed godziną 14 na policję zadzwoniła zaniepokojona babcia dzieci. Niemiecka telewizja RTL podaje, że kobieta wcześniej miała kontakt z córką.
W piątek przed blokiem, w którym znaleziono ciała dzieci, ludzie układali kwiaty, znicze i pluszowe zabawki.
"To niezrozumiałe i okropne"
Burmistrz Solingen Tim Kurzbach powiedział, że zbrodnia uderzyła go "prosto w serce". - Dla osób, które są rodzicami, tak jak ja, to szczególnie niezrozumiałe i okropne – stwierdził.
- Widzieliśmy, jak policja i strażacy przyjechali na miejsce zdarzenia. Wyważyli drzwi. Niestety było za późno. Widziałem policję, lekarzy i sąsiadów. Wszyscy płakali i byli w szoku – relacjonował sąsiad rodziny.
- Policja zawsze zjawia się na miejscu, dopiero gdy coś się wydarzy. Od znajomych słyszałam, że często w tym mieszkaniu było słychać krzyki, kłótnie. Policja była tam kilka razy w tygodniu – twierdzi kobieta, która mieszka w okolicy.
Większość pytań wciąż pozostaje bez odpowiedzi - co dokładnie się stało, kiedy, a przede wszystkim dlaczego? Niemieckie media spekulują na temat tego, w jaki sposób doszło do zabójstwa. Najczęściej powtarzaną teorią jest ta, według której matka podała dzieciom tabletki, ale policja podkreśla, że na razie jest za wcześnie na jakiekolwiek wnioski. - Nie znamy motywów tej zbrodni ani szczegółów tego, co się wydarzyło. Właśnie tego próbujemy się teraz dowiedzieć. Policja pracuje tutaj z całą siłą, sprawdzamy mieszkanie i próbujemy przeanalizować tę tragedię – poinformował rzecznik policji w Wuppertal Stefan Weiand.
Jedyne dziecko, które uszło z życiem
Jedno dziecko przeżyło - 27-letniej kobiecie towarzyszył jej 11-letni syn. Na szczęście chłopiec jest cały i zdrowy – powiedział minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii Herbert Reul. Teraz 11-latek znajduje się pod opieką najbliższej rodziny. Policji udało się już skontaktować z ojcem dzieci, ale na razie służby nie ujawniają żadnych szczegółów.
Policja prowadzi śledztwo i podkreśla, że priorytetem w tej chwili jest bezpieczeństwo 11-letniego brata zamordowanych dzieci. RTL twierdzi, że chłopiec wysłał wiadomość do swojego kolegi, w której napisał: "Chciałem ci tylko powiedzieć, że nigdy więcej mnie nie zobaczysz, ponieważ moje rodzeństwo nie żyje". Nie wiadomo, czy dziecko było świadkiem tragedii, która rozegrała się w jego domu.
Źródło: TVN24, PAP