Seria zamachów terrorystycznych w ostatnich tygodniach, do których przyznaje się tzw. Państwo Islamskie (IS), wskazuje, że regionalna wojna zmieniała się w globalną. To będzie wymagać agresywniejszej strategii przeciw IS ze strony USA - ocenia "New York Times".
W analizie opublikowanej w sobotę w internetowym wydaniu "NYT", dziennik przypomina, że dotychczas IS koncentrował się na zajmowaniu terytorium we własnym sąsiedztwie, w Syrii i Iraku. Ale w ostatnich tygodniach tzw. żołnierze kalifatu przeprowadzili, jak utrzymuje IS, zamachy terrorystyczne w Egipcie przeciw Rosji, w Libanie, a teraz także we Francji.
"Szybka seria następujących po sobie zamachów, do których przyznaje się IS, sugeruje, że wojna regionalna zmieniła się w globalną" - piszę "NYT".
Analiza zagrożeń
Zdaniem dziennika dla prezydenta Baracka Obamy i amerykańskich sojuszników ataki niemal na pewno oznaczają konieczność ponownego przeanalizowania zagrożeń, co może wymagać bardziej agresywnej strategii wobec Państwa Islamskiego. Nie ma wątpliwości, że szczyt G20 w Turcji, na który już w sobotę wyleciał Obama, będzie skoncentrowany na konsultacjach z innymi światowymi liderami, co robić dalej.
"IS jest absolutnie zagrożeniem wykraczającym poza region" - powiedziała główna doradczyni ds. terroryzmu Białego Domu za prezydentury George'a W. Busha Frances Fragos Townsend. Jej zdaniem jest ewidentne, że IS "ma międzynarodowe ambicje", wykraczające poza samozwańczy kalifat.
Tymczasem, jak przypomina "NYT", sytuacja była i tak już bardzo skomplikowana, w związku z bardzo różnymi interesami graczy zaangażowanych w wojnę z IS. Z IS walczy m.in. Iran, ale trudno powiedzieć, by był on sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. Z kolei Rosja, która twierdzi, że też walczy z Państwem Islamskim, wydaje się być przede wszystkim skoncentrowana na wzmocnieniu reżimu syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada, którego ustąpienia z urzędu żądał Obama.
Zdaniem byłego dyrektora Narodowego Centrum Antyterrorystycznego za prezydentury Busha, Michaela Leitera, Obama dotychczas postrzegał IS jako problem regionalny, ale teraz musi zmienić strategię. - Prawdę mówiąc nie mogę sobie wyobrazić, by nie zmienił podejścia - powiedział Leiter, krytykując dotychczasową strategię obecnej administracji USA.
"Dodatkowe kroki"
Także Matthew Olsen, inny były dyrektor Narodowego Centrum Antyterrorystycznego powiedział "NYT", że seria ostatnich ataków zmusi Biały Dom do podjęcia dodatkowych kroków. - Wszystko to zwiększa presję na USA i na Zachód, by zareagować bardziej agresywnie - ocenił.
Ale eskalacja działań przeciw Państwu Islamskiemu niesie za sobą ryzyko, ocenia "NYT", przypominając, że rosyjski samolot, który rozbił się na półwyspie Synaj, został zaatakowany po zaangażowaniu się Moskwy w konflikt w Syrii. IS ostrzegło, że zintensyfikuje ataki przeciwko tym krajom, które przystąpiły do amerykańskiej, walczącej z nim koalicji.
- Tempo operacji rośnie po obu stronach - powiedział Olsen. - My zwiększamy nasze ataki w Syrii i Iraku, a IS zwiększa swoje - dodał.
Także kongresmen Adam Schiff, demokrata zasiadający w komisji ds. wywiadu, powiedział, że ataki paryskie powinny rozwiać wszelkie złudzenia co do charakteru Państwa Islamskiego i są kolejnym powodem, że trzeba pilnie pokonać tę organizację. - To będzie bardzo trudne do zrobienia bez eliminacji jej schronienia. Jeśli to (ataki w Paryżu) nie wytworzy na świecie zdecydowanej determinacji, by się pozbyć tej plagi, to nie wiem już, co innego może - dodał.
Dotychczasowa strategia USA "osłabienia i ostatecznego pokonania IS", jak to zapowiedział ponad rok temu Obama, koncentruje się na prowadzeniu od 14 miesięcy bombardowań celów IS w Iraku oraz Syrii. W tym celu USA dowodzą liczącej obecnie 62 kraje międzynarodowej koalicji, ale większość bombardowań dokonują Amerykanie.
Autor: lukl\mtom / Źródło: PAP