Dwóch francuskich rabusiów wybrało najgorszy możliwy czas i miejsce na napad. Wpadając z bronią do McDonalda w mieście Besancon zapewne nie spodziewali się, kogo zastaną w środku. Było tam 11 członków elitarnej francuskiej jednostki antyterrorystycznej GIGN, akurat jedzących hamburgery po skończeniu służby.
Do nieudanego napadu doszło w niedzielę. W restauracji było łącznie około 40 klientów i członków obsługi. Napastnicy strzelili w powietrze jeszcze przed wejściem do lokalu i następnie wpadli do środka, każąc wszystkim położyć się na ziemi i nie ruszać. Następnie ruszyli do kas i zaczęli rabować będące w nich dwa tysiące euro. Początkowo antyterroryści nie reagowali, choć pomimo skończenia służby mieli przy sobie broń. - Jej użycie nie wchodziło w grę, bo sprawiłoby to kolejne problemy i zagroziło życiu przypadkowych osób - powiedziała miejscowa prokurator Edwige Roux-Morizot. W ciasnym i pełnym ludzi lokalu strzelanina nie była pożądana. Antyterroryści zaczęli działać dopiero, gdy rabusie zaczęli uciekać ze swoim łupem. Jeden z nich miał się potknąć w drzwiach i funkcjonariusze wykorzystali chwilę zamieszania, błyskawicznie doskakując do przestępcy i obezwładniając go. Drugi rzucił się do ucieczki, ale został szybko dogoniony. Nie reagował na wezwania do rzucenia broni więc został postrzelony w brzuch. Ostatecznie poza rabusiami nie ucierpiał nikt. Ranny napastnik trafił do szpitala, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Obaj usłyszeli zarzuty napaści z bronią w ręku.
Autor: mk//gak / Źródło: Telegraph, NPR
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA 3.0) | Domenjod