Naloty nie zdały się na wiele. Czołgi wdarły się do centrum Adenu


Pomimo kampanii nalotów prowadzonej przez kraje arabskie, bojówkarze z ugrupowania Huti nacierają na bastion sił rządowych. Atak ma prowadzić kolumna czołgów, która już dotarła do centrum miasta Aden. Przywódcy Hutich są przekonani, że Saudyjczycy chcą przy pomocy nalotów doprowadzić do zerwania ich kluczowego sojuszu z byłym dyktatorem Jemenu.

Walki o Aden trwają już od ponad tygodnia. Po ucieczce ze stolicy schronił się tam prezydent Abd ar-Raba Mansur al-Hadi, ale wobec zbliżania się bojówek Hutich uciekł za granicę. Teraz broniące się w Adenie resztki wiernych mu sił są wspierane z powietrza przez naloty lotnictwa państw arabskich, głównie Arabii Saudyjskiej.

Ataki samolotów nie zdają się jednak na wiele, bowiem według najnowszych doniesień, kolumna czołgów Hutich wdarła się do centrum miasta. Mieszkańcy starają się uciec z rejonu walk, a część próbuje dostać się na statki i odpłynąć za granicę. Tak upada ostatni bastion zwolenników Hadiego.

Trudny sojusz

Saudyjskie naloty nie zmieniają faktu, że w jemeńskiej wojnie domowej górą są Huti i wspierający ich były dyktator Ali Abdullah Saleh. Dotychczas łączył ich wspólny wróg, ale w obliczu zwycięstwa sojusz stanie przed próbą. W rozmowie z agencją Reutera wysoki rangą przedstawiciel Hutich stwierdził, że Saudowie starają się doprowadzić do rozerwania sojuszu i zmusić Saleha do zmiany frontu. - Wspierali go przez 35 lat, a teraz on nie chce z nami walczyć. Nie robi tego jednak z miłości do nas, ale ze strachu - twierdzi Mohammed al-Bukhaiti. - Teraz znalazł się w trudnej sytuacji. Oni chcą, żeby znowu z nami walczył, ale jeśli choć spróbuje to zrobić, to będzie to jego koniec - dodał. Huti zdołali w przeszłości pozbyć się wielu silnych rywali, ale twierdzenia o łatwości zrobienia tego samego z Salehem są przesadzone. Były dyktator kontroluje szereg wiernych mu jednostek wojska, które na jego rozkaz pół roku temu nie wzięły udziału w obronie stolicy, Sany. Później wydatnie wspomogły Hutich w walkach z oddziałami wiernymi prezydentowi Hadiemu.

Wielka gra Saudyjczyków

Sojusz Saleha i bojówkarzy jest jednak bardzo nietrwały. Do swojego upadku podczas protestów w 2011 roku dyktator przez 35 lat rządów aktywnie zwalczał Hutich i prowadził z nimi wojny. Nie przyszło mu to łatwo, ale zdołał zdusić ugrupowanie. Dopiero wewnętrzne osłabienie Jemenu po obaleniu dyktatora pozwoliło Hutim odzyskać siły. Saudyjskie naloty mogą być próbą nakłonienia Saleha do ponownej zmiany frontu. Dysponując wydatnym wsparciem z powietrza, mógłby próbować pokonać Hutich. Same naloty mają bowiem znikomy wpływ na ugrupowanie. Do jego pobicia byłaby konieczna inwazja lądowa, która byłaby bardzo ryzykownym przedsięwzięciem dla Saudyjczyków. Z ich punktu widzenia byłoby znacznie lepiej, aby za nich z Hutimi rozprawił się Saleh. Saudyjczykom zależy na rozbiciu triumfującego ugrupowania, bowiem Huti są przedstawicielami islamu szyickiego i skłaniają się ku Iranowi, czyli arcywrogowi Saudów. Rijad boi się okrążenia przez wrogie mu państwa. Iran i szyici zdobyli już dominację w Iraku, a na dodatek Teheran jest bliski ułożenia się z mocarstwami zachodnimi. Saudowie będą więc robić wszystko, aby położony na ich południowej granicy Jemen też nie przeszedł na "złą" stronę.

[object Object]
Amerykanie przejęli okręt z bronią na Morzu ArabskimUS Navy
wideo 2/13

Autor: mk\mtom\kwoj / Źródło: Reuters, tvn24.pl

Raporty: