W poniedziałek 7 kwietnia MSZ Rosji ogłosiło, że do południowo-wschodnich obwodów Ukrainy, w tym do Doniecka, przyjeżdżają jednostki wojsk wewnętrznych i Gwardii Narodowej "z udziałem bojówkarzy nielegalnej zbrojnej formacji Prawy Sektor". Ale "szczególną obawę wywołuje okoliczność, że do tej operacji zaangażowano ok. 150 amerykańskich specjalistów z prywatnej wojskowej organizacji Greystone, przebranych w mundury funkcjonariuszy formacji Sokół".
Greystone była wcześniej związana z grupą Blackwater - która zmieniła nazwę na Academi - ale teraz działa niezależnie.
Greystone: Nie ma tam nas
Amerykańscy najemnicy nie uczestniczą w zamieszkach na południowym wschodzie Ukrainy - oświadczył we wtorek Biały Dom, powołując się na przedstawiciela firmy Greystone. - Mogę wskazać na oświadczenie firmy o tym, że ta informacja nie odpowiada rzeczywistości - powiedział Jay Carney.
Także "The Wall Street Journal" cytuje przedstawicieli Greystone: "Nikt od nad nie pracuje na Ukrainie, nie planujemy też wysyłać kogokolwiek w ten rejon". Podobną odpowiedź w biurze firmy w Chesapeake w Wirginii usłyszeli dziennikarze Radio Free Europe.
"Brednia"
Departament Stanu zaprzeczył też doniesieniom, że USA mają na Ukrainie jakieś jednostki wojskowe. Ambasador w Kijowie Geoffrey Pyatt nazwał takie oskarżenia "brednią".
Rosja już od ponad miesiąca rozpowszechnia informacje, jakoby na Ukrainie działali amerykańscy najemnicy i/lub oficerowie służb.
Na początku marca rosyjskie media zamieściły niezweryfikowane nagrania z You Tube, twierdząc, że widać na nich najemników we wschodniej Ukrainie. Pod koniec marca ITAR TASS, cytując rzekomego anonimowego członka SBU, twierdziła, że Ołeksandr Turczynow przygotował plan zatrudnienia Greystone, aby zapewnić bezpieczeństwo na wschodzie kraju.
Autor: //gak / Źródło: pravda.com.ua, rferl.org