W internecie pojawiły się apele o bojkot najnowszej produkcji wytwórni Walta Disneya, filmu "Mulan" . Kontrowersje wzbudziło wyrażenie poparcia dla hongkońskiej policji przez aktorkę, odgrywającą tytułową rolę w filmie, a także fakt, że część zdjęć została nakręcona w regionie Sinciang na zachodzie Chin, gdzie znajdują się obozy dla mniejszości ujgurskiej. Producenci do tej pory nie skomentowali sprawy.
Aktorska wersja filmu "Mulan" to pierwsza produkcja wytwórni Disneya wchodząca na ekrany od czasu wybuchu pandemii COVID-19. Premiera w Polsce jest planowana na 11 września. Tego samego dnia film trafi do kin w Chinach. Długo wyczekiwany obraz, kręcony głównie na terytorium Państwa Środka, wzbudza jednak wiele kontrowersji.
W związku z zaplanowaną na ten miesiąc premierą w internecie popularność zyskują hasztagi #BoycottMulan i #BanMulan, wzywające do bojkotu filmu, będącego aktorską wersją animowanego disneyowskiego klasyka. Wśród promujących je osób jest słynny hongkoński aktywista Joshua Wong - przywódca zeszłorocznej tak zwanej rewolucji parasolek, twarz prodemokratycznych protestów z 2014 roku - a także liczni internauci z Tajwanu oraz Tajlandii.
- Wzywamy ludzi na całym świecie do bojkotu najnowszego filmu "Mulan" - powiedział we wtorek Wong w rozmowie z Agencją Reutera.
Gwiazda "Mulan" po stronie hongkońskiej policji
Fala krytyki wylała się na "Mulan" już rok temu, gdy wcielająca się w tytułową postać chińsko-amerykańska aktorka Liu Yifei, wywołała burzę wpisem w chińskim serwisie społecznościowym Weibo. Poparła w nim działania policji, która rozpędzała demonstrujących działaczy na rzecz praw obywatelskich w Hongkongu.
"Wspieram policję Hongkongu. Teraz możecie mnie za to skrytykować" – napisała wówczas Liu. W kolejnym wpisie oceniła: "Co za wstyd dla Hongkongu" oraz "#Ialsosupporthongkongpolice#" ("Też wspieram policję Hongkongu").
To właśnie wtedy po raz pierwszy w mediach społecznościowych pojawiły się hasztagi wzywające do bojkotu filmu "Mulan".
Demonstracje przeciwko zgłoszonemu przez władze projektowi nowelizacji prawa ekstradycyjnego, które od początku czerwca 2019 roku co tydzień regularnie przeradzały się w starcia z policją, pogrążyły Hongkong w największym kryzysie politycznym od jego przyłączenia do Chin w 1997 roku. Protestujący wielokrotnie zwracali uwagę na brutalne działania policji wobec demonstrantów i dziennikarzy.
Film kręcony w regionie, gdzie chińskie władze prześladują Ujgurów
W tym tygodniu protesty przeciwko produkcji Disneya nasiliły się, gdy ujawniono, że część zdjęć była kręcona w regionie Sinciang na zachodzie Chin, gdzie znajdują się obozy reedukacyjne dla Ujgurów - lokalnej mniejszości muzułmańskiej.
Jak podaje Agencja Reutera, w napisach końcowych filmu pojawiają się podziękowania dla organizacji państwowych w Sinciangu. "W nowym 'Mulan' Disney dziękuje urzędowi bezpieczeństwa publicznego w Turpanie, który jest zaangażowany w prowadzenie obozów internowania we wschodnim Turkistanie" - napisał na Twitterze Światowy Kongres Ujgurów z siedzibą w Monachium.
Zapytany o sprawę rzecznik chińskiego MSZ powtórzył stanowisko Pekinu, który zaprzecza istnieniu obozów dla Ujgurów, twierdząc, że są to placówki zawodowe i edukacyjne. Oskarżył także "antychińskie siły" o oczernianie polityki Pekinu w regionie Sinciangu.
Wytwórnia Disney nie odpowiedziała na prośbę Agencji Reutera o komentarz w tej sprawie.
Nie pierwsze kłopoty z "Mulan"
Jak podaje Reuters, nowa wersja słynnej animacji z 1998 roku kosztowała 200 milionów dolarów. Film miał trafić do kin w marcu tego roku, ale jego premiera została opóźniona przez pandemię COVID-19.
Wytwórnia liczy, że filmowa "Mulan" zostanie przyjęta w Chinach lepiej niż wersja animowana, która trafiła do kin ponad 20 lat temu. Wówczas jej chińska premiera została opóźniona w wyniku konfliktu na linii Disney-Chiny, jaki wywołał film "Kundun. Życie Dalajlamy " z 1997 roku. Opowiada on o życiu wygnanego przywódcy Tybetańczyków, którego Pekin uważa za groźnego separatystę.
Źródło: Reuters, Hollywood Reporter