Jedną z ofiar ofensywy dżihadystów w prowincji Cabo Delgado na północy Mozambiku jest 40-letni obywatel RPA, który przebywał tam razem z bratem i ojcem. - Nie było żadnej armii, która mogłaby ich ochronić, nikt z nich nie miał przy sobie broni. Mogli tylko uciec lub stawić czoła rebeliantom, którzy są wyjątkowo okrutni i barbarzyńscy - powiedziała w rozmowie z BBC matka zamordowanego. Północny Mozambik stał się nową linią frontu w globalnej wojnie z dżihadystami.
Powiązani z tak zwanym Państwem Islamskim bojownicy od środy prowadzą krwawą ofensywę na miasto Palma, położone w prowincji Cabo Delgado, najbardziej na północ wysuniętej części Mozambiku. To lokalne centrum logistyczne dla licznych projektów wydobycia gazu ziemnego w regionie. Z tego powodu przebywa tam wielu pracowników spoza Mozambiku.
Rzecznik sił bezpieczeństwa kraju Omar Saranga podał w niedzielę, że bojówki zabiły dziesiątki osób, a setki ludzi zostały ewakuowane przez wojsko. Agencja Reutera zwróciła uwagę, że na razie nie jest jasne, jak wiele osób straciło życie lub zostało rannych w trwającym już kilka dni ataku rebeliantów.
W poniedziałek tak zwane Państwo Islamskie po raz pierwszy oficjalnie przyznało, że stoi za atakiem na Palmę. Organizacja terrorystyczna przekazała za pośrednictwem swojej agencji informacyjnej Amaq, że jej bojownicy przejęli kontrolę nad miastem po wielu dniach starć z mozambijskimi siłami bezpieczeństwa. Podała, że zabili co najmniej 55 osób.
Nurek zamordowany przez dżihadystów
Cytowani przez Agencję Reutera świadkowie opowiadają o leżących na ulicach Palmy ciałach, z których część miała być zdekapitowana, a także o tym, że wśród ofiar byli obcokrajowcy. Jednym z nich okazał się obywatel Republiki Południowej Afryki, Adrian Nel. 1 kwietnia skończyłby 41 lat. Jego ciało spoczywa w kostnicy w pobliskim mieście Pemba.
Nel pracował jako zawodowy nurek w RPA, jednak z powodu pandemii COVID-19 stracił pracę. W styczniu przeniósł się do Mozambiku, gdzie zajmował się budowaniem osiedli dla robotników w Palmie - centrum przemysłu gazowego. W kraju tym niedawno odkryto jedne z największych źródeł gazu ziemnego w Afryce.
Zaledwie trzy miesiące później Nel został brutalnie zamordowany przez islamskich bojowników. Dżihadyści zaatakowali sklepy, banki, koszary wojskowe, a także hotel Amarula, gdzie skryło się wielu pracujących w okolicy obcokrajowców, w tym Nel, jego brat oraz ojciec.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zagraniczni pracownicy próbowali uciec z oblężonego hotelu, ich konwój wpadł w zasadzkę
"Nie było tam żadnej armii, która mogłaby ich ochronić"
Matka zamordowanego obywatela RPA, Meryl Knox, powiedziała stacji BBC, że dokładne okoliczności śmierci jej syna nie są znane, ale wszystko wskazuje na to, że zginął podczas próby ucieczki.
- Nie było tam żadnej armii, która mogłaby ich ochronić, nikt z nich nie miał przy sobie broni. Mogli tylko uciec lub stawić czoła rebeliantom, którzy są wyjątkowo okrutni i barbarzyńscy - powiedziała kobieta. Knox skrytykowała postawę władz RPA. - Nie było żadnego wsparcia ze strony naszego rządu do czasu, aż do nich zadzwoniliśmy i zapytaliśmy, co się dzieje i dlaczego nikt nie pomaga uwięzionym tam ludziom - mówiła w rozmowie z BBC.
Knox powiedziała, że rozmawiała ze swoim mężem oraz drugim synem Wesleyem, którzy wciąż przebywają w Mozambiku. - Zeszłej nocy odwiedził ich lekarz i przynajmniej trochę się przespali. Ale słyszę, że Wesley nie czuje się zbyt dobrze - powiedziała.
Agencja prasowa AFP donosi, że Wesley ma zostać ewakuowany do Republiki Południowej Afryki pierwszym możliwym lotem, a jego ojciec ma pozostać w Mozambiku do czasu przetransportowania ciała jego zamordowanego syna.
Nel miał francusko-kanadyjską żonę oraz trójkę dzieci: 10-letniego chłopca i dwie córeczki, sześciolatkę i dwulatkę. - Był absolutnie wspaniałym ojcem i pięknym człowiekiem - wspominała jego matka. - Otrzymaliśmy tak wiele kondolencji od ludzi, którzy go znali. Będzie nam go straszliwie brakować - wyznała.
W rozmowie z BBC powiedziała, że jej syn "został zabity niepotrzebnie, w bardzo brutalny i niedopuszczalny sposób". - Był dobrym, kochającym i radosnym człowiekiem, nie zasługiwał na taką śmierć - stwierdziła.
Region celem ataków rebeliantów
Mozambik to jedno z najbiedniejszych państw świata, zamieszkane w większości przez chrześcijan, około 20 procent społeczeństwa stanowią muzułmanie. Jednak w graniczącej z Tanzanią północnej prowincji Cabo Delgado ponad połowę mieszkańców stanowią wyznawcy islamu.
W 2017 roku lokalne ugrupowanie Ansar al-Sunna rozpoczęło ataki zbrojne w prowincji, których ofiarami padają przede wszystkim miejscowe służby mundurowe i urzędnicy. Dżihadyści są powiązani z tak zwanym Państwem Islamskim. Ich główną bronią są maczety. Od połowy 2019 roku bojownicy zaczęli używać także nowoczesnego uzbrojenia, spychając mozambicką armię do defensywy.
Jak podaje BBC, w konflikcie zginęło dotąd około 2,5 tysiąca ludzi, a 700 tysięcy musiało opuścić swoje domy.
Źródło: BBC, Reuters, tvn24.pl