Nowa szefowa unijnej dyplomacji, Włoszka Federica Mogherini, w wywiadzie dla "Sueddeutsche Zeitung" poddała w wątpliwość skuteczność sankcji nałożonych na Rosję i wyraziła obawę, że wybory w Donbasie mogą oznaczać ostateczne fiasko porozumienia z Mińska. Ale podkreśliła, że Moskwa sama ogłosiła, iż "respektuje", a nie "uznaje" te wybory. To zostawia nam pole manewru - przekonuje Włoszka.
- Faktem jest, że sankcje wpływają na rosyjską gospodarkę i że rosyjskie kierownictwo oraz jego otoczenie odczuwają ich skutki - powiedziała Mogherini w rozmowie, która ukazała się we wtorkowym wydaniu gazety.
- Nie znamy jednak odpowiedzi na pytanie, czy Moskwa zmieni z tego powodu swoją politykę - zauważyła szefowa unijnej dyplomacji. Mogherini udzieliła wywiadu "SZ" i pięciu innym gazetom europejskim w poniedziałek z okazji objęcia stanowiska w Brukseli.
"Tak zwane wybory"
Odnosząc się do sytuacji na Ukrainie Mogherini powtórzyła, że "tak zwane wybory" w Donbasie są nielegalne i nie zostaną uznane.
Włoska polityk zaznaczyła, że w relacjach z Moskwą - nawet w sytuacjach, które można jednoznacznie interpretować jako eskalację - jest gotowa "chwytać się wszystkich możliwych sposobów dyplomatycznych".
Jak zaznaczyła, reagując na wybory we wschodniej Ukrainie Moskwa nie posłużyła się formułą "uznanie" lecz oświadczyła jedynie, że "respektuje" ich wynik. - To stwarza nam pewne pole manewru - oceniła. Podkreśliła, że w języku dyplomacji pomiędzy pojęciem "uznać" a "respektować" jest bardzo duża różnica.
Do ilu liczy Mogherini?
Mogherini powiedziała, że najbardziej obawia się, iż po wyborach w Donbasie porozumienie z Mińska może całkowicie stracić na znaczeniu. "Musimy policzyć nie do tysiąca, ale do stu tysięcy, zanim uznamy proces miński za fiasko" - ostrzegła. Jej zdaniem zanim odrzucimy proces polityczny, który stworzył pewne nadzieje, musimy zastanowić się dwa, a nawet trzy razy. Jak zaznaczyła, należy stworzyć "odpowiednie ramy" aby ustalenia z Mińska przyniosły rezultaty. To leży w interesie tak Ukrainców, jak i Rosjan, a także UE. - Nie można zaprzeczyć, że dziś jest to jeszcze trudniejsze niż dwa dni temu - przyznała szefowa unijnej dyplomacji. Mogherini oceniła pozytywnie "centralną rolę" odgrywaną w polityce europejskiej przez Niemcy. Zastrzegła jednak, że nie oznacza to, iż pozostałe 27 państwa UE są mniej ważne. Jej zdaniem Bruksela powinna być "kraterem, do którego wpływa strumień utworzony z narodowych pomysłów".
Autor: //gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru