Przypadkowa śmierć z rąk uzbrojonego szaleńca to nie tylko specyfika Stanów Zjednoczonych, Niemiec czy Finlandii. Najnowsza tragedia wydarzyła się w Moskwie.
Około godz. 1.30 czasu moskiewskiego (23.30 czasu polskiego) do supermarketu "Ostrow" na południu rosyjskiej stolicy wszedł milicjant i z pistoletu Makarowa zaczął strzelać do znajdujących się tam ludzi.
Zabił trzy osoby, w tym kasjerkę supermarketu, a sześć ranił. Wszyscy ranni, to młodzi ludzie w wieku od 18 do 27 lat.
Mężczyzna został zatrzymany po oddaniu kilku strzałów ostrzegawczych przez przybyły patrol milicji. W czasie zatrzymywania stawiał opór, strzelając do kolegów, jednak żaden z milicjantów nie ucierpiał.
Schwytanego pod eskortą przewieziono do szpitala psychiatrycznego.
Strzelał komendant
Milicjant Denis Jewsjukow, jak się okazało 31-letni komendant jednego z tamtejszych komisariatów. Prawdopodobnie był pijany, bo w niedzielę obchodził urodziny. Niektórzy świadkowie utrzymują, że w czasie przyjęcia w jednej z moskiewskich kawiarni pokłócił się z żoną i teściem. Rzeczniczka stołecznej milicji przyznała, że milicjant "pokłócił się w nocy z żoną i miał załamanie nerwowe".
Co więcej, jak się okazało Jewsjukow strzelał do ludzi z pistoletu, który od 9 lat był poszukiwany przez milicję. W 2000 roku został skradziony w Czeczenii i figurował w rejestrze broni poszukiwanej. Nie wyklucza się, że odebrał pistolet zatrzymanemu przestępcy, jednak nie odnotował tego faktu w aktach śledztwa i nie przekazał do magazynu.
To dobry profesjonalista
Zwierzchnicy charakteryzują Jesjukowa go jako dobrego profesjonalistę. Podkreślają, że w niedzielę przez cały dzień pełnił dyżur w komisariacie.
Rosyjskie media zwracają uwagę, że w ubiegłym tygodniu zdymisjonowany został komendant milicji w Okręgu Południowym, na terytorium którego leży dzielnica Carycyno, gdzie rozegrał się dramat. Generała Wiktora Agiejewa zdjęto za słabe wyniki w walce z przestępczością.
Źródło: IAR, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters