Ponad 100 tysięcy osób, których nigdy nie odnaleziono

30 sierpnia obchodzony był Międzynarodowy Dzień Osób Zaginionych. Według oficjalnych danych meksykańskiego rządu, od 1950 roku nie odnaleziono w tym kraju 116 386 osób.

Przedstawiciele organizacji społecznej, która zrzesza stowarzyszenia obrońców praw człowieka, ocenia, że oficjalna liczba zaginionych jest "znacznie zaniżona". Oskarżają o to zaniżenie lewicowego prezydenta Meksyku Andresa Manuela Lopeza Obradora.

"Kolejne rządy naszego kraju bagatelizują brutalne łamanie praw człowieka i wręcz starają się tuszować zjawisko uprowadzeń, podczas gdy odpowiedzialni za te zbrodnie pozostają bezkarni" - czytamy w komunikacie meksykańskich stowarzyszeń obrony praw człowieka.

Brak energicznych i skutecznych działań meksykańskich władz przeciwko organizacjom przestępczym na czele z kartelami narkotykowymi, które w przekonaniu tych stowarzyszeń stoją za zjawiskiem "masowych zaginięć", sprawił, iż rodziny zaginionych tworzą spontanicznie coraz liczniejsze zespoły, które zajmują się w całym kraju poszukiwaniem swych bliskich.

Powstało już dwieście takich ochotniczych zespołów złożonych z krewnych i przyjaciół ludzi uprowadzonych przez gangi. Ponad sześćdziesiąt tych zespołów tworzy oficjalnie organizację pod nazwą Ruch Dla Naszych Zaginionych.

Według meksykańskich mediów, działania zespołów, w których większość stanowią kobiety, wywierają znaczny wpływ na inicjatywy ustawodawcze rządu mające prowadzić do rozwiązania kryzysu związanego z narastającym zjawiskiem uprowadzeń.

W 2017 roku zespoły te doprowadziły do przeforsowania w parlamencie "Ustawy w sprawie siłowych uprowadzeń ludzi". Nie zdołały jednak osiągnąć dotąd zamierzonego celu. Liczba obywateli Meksyku zaginionych bez wieści za rządów prezydenta Obradora nadal wzrasta. Sześć z dziesięciu krajów świata, w których dochodzi do największej liczba porwań i uprowadzeń, to kraje Ameryki Łacińskiej.