Zatopienie doku pływającego PD-50, w którym remontowany był jedyny rosyjski lotniskowiec Admirał Kuzniecow, zagraża zdolnościom bojowym Floty Północnej - twierdzi rosyjski dziennik "Wiedomosti". Bez tego doku największe okręty trzeba będzie remontować w dalekowschodniej części Rosji.
Rosyjski dziennik gospodarczy ocenia w środę, że podniesienie doku może okazać się bardzo kosztowne. Głębokość w rejonie zatopienia doku przewyższa 50 metrów i podniesienie konstrukcji może wiązać się z kosztami rzędu milionów czy nawet miliardów rubli (miliard rubli to ponad 15 milionów dolarów) - oceniają "Wiedomosti".
Przy braku PD-50 wielkie okręty trzeba będzie przeprowadzać na Daleki Wschód Rosji, by tam mogły przejść remont. W jedyny dok o porównywalnych możliwościach, PD-14, wyposażona jest bowiem rosyjska Flota Pacyfiku.
Szukano oszczędności
Również dziennik "Kommiersant" zaznacza, że strata PD-50 zagraża całemu programowi remontu wielkich okrętów, w tym podwodnych, ponieważ dok ten jest jedyną konstrukcją o nośności 80 tysięcy ton w europejskiej części Rosji.
Oba dzienniki zaznaczają, że dok PD-50 jest wyposażony w cztery generatory prądu, jednak kilka lat temu w celach oszczędności przestawiono się na dopływ prądu kablem doprowadzonym z lądu. Według "Kommiersanta" nastąpiło to wtedy, gdy właścicielką doku przestała być rosyjska armia.
Zakłady remontu okrętów w Murmańsku, gdzie doszło do wypadku, należały najpierw do Ministerstwa Obrony Rosji, potem przekazane zostały Zjednoczonej Korporacji Stoczniowej (OSK), a rozporządzeniem rządu w 2015 roku - koncernowi naftowemu Rosnieft. Od marca tego roku blisko 100 proc. akcji zakładów należy do spółki córki Rosnieftu PN-Aktiw.
Wydobycie doku zajmie rok?
Jak podali przedstawiciele OSK, co najmniej jeden okręt miał przejść przed końcem roku remont w doku PD-50. Teraz prace te zostaną odłożone aż do czasu ewentualnego wydobycia doku lub też znaleziony zostanie sposób na remontowanie okrętów na obiektach należących do innych, poza Północną, rosyjskich flot - piszą "Wiedomosti".
Zdaniem dziennika przekierowanie okrętu na Daleki Wschód zajmuje wiele miesięcy, co znacznie wydłuża termin remontu - a więc obniża zdolność bojową Floty Północnej. Gazeta zaznacza, że flota dysponuje innymi możliwościami w przypadku remontu atomowych okrętów podwodnych.
Niezależna "Nowaja Gazieta" zauważa, że zakłady, w których remontowano Admirała Kuzniecowa i gdzie doszło do zatopienia doku, miały w perspektywie przestawić się na remont jednostek arktycznych dla celów przemysłu naftowego.
Gazeta ocenia, że wydobycie zatopionego doku może zająć nawet rok. Podaje też, że remont Admirała Kuzniecowa nie został ubezpieczony i Zjednoczone Zakłady Stoczniowe zamierzają domagać się odszkodowania na drodze sądowej za szkody wyrządzone w wyniku upadku dźwigu na pokład okrętu.
Wypadek podczas remontu
Do wypadku doszło w nocy w poniedziałku na wtorek w trakcie spuszczania lotniskowca na wodę. Zanurzanie doku przebiegło w niewłaściwy sposób - z powodu awarii dostaw prądu nie zdołano zapewnić odpowiedniego tempa zapełniania zbiorników balastowych doku i jego wnętrze zbyt szybko zalała woda.
W wyniku awarii cztery osoby doznały obrażeń, a jedna wciąż jest zaginiona. Pokład i kadłub Admirała Kuzniecowa zostały uszkodzone, zaś dok PD-50 zatonął.
Autor: mm//now / Źródło: PAP