Senat Liberii rozważa przeniesienie stolicy kraju w bardziej suche miejsce. Obecną siedzibę władz tego afrykańskiego państwa - Monrowię - zalewa Ocean Atlantycki. Tylko w niedzielę sztorm zniszczył kilkadziesiąt budynków w mieście. - Musimy się wyprowadzić z Monrowii, która jest przeludniona, podupadła i osiągnęła stan, który nie pozwala na odbudowę - powiedziała senator Dabah Varpilah.
Monrowię, stolicę Liberii, pochłania ocean. W niedzielę kolejne setki osób straciły domy. Woda niemal całkowicie zakryła plaże ciągnące się nieprzerwanie od granicy z Sierra Leone na zachodzie po Wybrzeże Kości Słoniowej na wschodzie. Zmyła wiele postawionych blisko brzegu budynków o kiepskiej konstrukcji, ale runął też solidny, kilkumetrowej wysokości mur jednego z hoteli, wymuszając ewakuację mieszkających w nim gości.
Przed miesiącem zaś gwałtowne powodzie wywołane ulewnymi deszczami pozbawiły 50 tysięcy Liberyjczyków dachu nad głową.
Czytaj też: Woda wepchnęła kobietę pod autobus
Monrowia, uważana za najbardziej wilgotną stolicę na kontynencie, leży na zachodnim, atlantyckim wybrzeżu Liberii, wciśnięta między ocean a szeroko rozlewającą się po każdym deszczu rzekę Mesurado. Od kilku miesięcy przerzucone przez nią kładki dla pieszych całkowicie zalane są wodą. Tylko wystające ponad jej lustro poręcze pozwalają przejść na drugi brzeg. Na tym wąskim pasku ziemi żyje stłoczonych w wilgotnych, czarnych od zacieków domach ponad półtora miliona ludzi.
Plan przeniesienia stolicy
Kilku senatorów jeszcze w lipcu zaproponowało zbudowanie nowego miasta, które zastąpiłoby skazaną na całkowite zalanie Monrowię. Plan nie zawiera jeszcze dokładnej lokalizacji ani nie precyzuje źródeł jej finansowania. - Musimy się wyprowadzić z Monrowii, która jest przeludniona, podupadła i osiągnęła stan, który nie pozwala na odbudowę - powiedziała senator Dabah Varpilah.
Problem Monrowii nie jest odosobniony w tej części Afryki. Wzdłuż wybrzeża Atlantyku leży wiele największych i najgęściej zaludnionych miast kontynentu. Na wschodzie Abidżan, Akra i Lagos, które każdego roku tracą na rzecz oceanu swoją linię brzegową, a na zachodzie Freetown, Konakry, Dakar. Wszystkie są narażone na sztormy i powodzie przybrzeżne spowodowane podnoszeniem się poziomu morza.
Podobny do Monrowii problem ma identycznie położone Saint Louis, leżące na północnym krańcu Senegalu, między wybrzeżem atlantyckim a rzeką Senegal. Nacierające słone fale z jednej strony, a wody rzeki z drugiej strony zmusiły mieszkańców tego wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO miasta do zamknięcia szkół, meczetów i sklepów, a ich samych do opuszczenia domów.
Niegdysiejsza "Wenecja Afryki", jak nazywano to miasto, podobnie jak Monrowia leży na płaskim skrawku ziemi, niewiele wznoszącym się ponad poziom oceanu.
Każdego roku poziom mórz podnosi się o ponad 3 mm. Badania pokazują, że wzrost ten przyspiesza i przewiduje się, że do 2050 r. poziom morza podniesie się o 30 cm. Sytuacja jest jeszcze gorsza w Afryce Zachodniej, gdzie poziom morza wzrasta rocznie o 4 mm.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock