Część silosów zbożowych w ruinach portu w Bejrucie zawaliła się w niedzielne popołudnie. W niebo uniosły się kłębu kurzu i dymu. Do zdarzenia doszło niemal dokładnie po dwóch latach od potężnej eksplozji w porcie w stolicy Libanu, która zabiła ponad 200 osób i poważnie uszkodził infrastrukturę.
W ruinach bejruckiego portu w północnej części silosów zbożowych na początku lipca wybuchł pożar. Ogień tlił się powoli przez około trzy tygodnie, a w pobliskich dzielnicach nocą widać było pomarańczową poświatę nad portem.
"Kłęby kurzu i dymu"
Libańscy urzędnicy przekazali, że pożar był trudny do ugaszenia i powstał w sposób naturalny w wyniku fermentacji i zapalenia resztek pszenicy. Ostrzegli też w zeszłym tygodniu, że część silosów może się zawalić.
W niedzielę po południu tak właśnie się stało. Z uszkodzonej konstrukcji w niebo uniosły się kłęby kurzu i dymu - podała agencja Reuters powołując się na świadka. Nie ma doniesień o ofiarach śmiertelnych lub rannych.
W Bejrucie powróciła trauma tragicznego wybuchu sprzed dwóch lat
Mieszkańcy Bejrutu twierdzą, że pożar przywołał traumę po eksplozji sprzed niemal dwóch lat, za którą nikt jeszcze nie został pociągnięty do odpowiedzialności.
CZYTAJ RAPORT TVN24.PL: Wybuch w porcie w Bejrucie >>>
Fragmenty silosów runęły na cztery dni przed jedną z najtragiczniejszych katastrof w historii Libanu - 4 sierpnia 2020 roku w centralnym punkcie portu doszło do wybuchu. Zniszczył on całkowicie wiele pobliskich budynków, uszkodził też setki innych znajdujących się w promieniu kilku kilometrów – w tym, znajdującą się ponad 1500 metrów od miejsca wybuchu, siedzibę premiera Libanu. Zginęło ponad 200 osób, a tysiące zostało rannych.
Źródło: Reuters