Minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak zapytany został w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 o sprawę dywersji na kolei. Na pytanie o to, czy ktoś chciał doprowadzić do katastrofy, czy plan rosyjskich służb został zrealizowany, odparł: - Uważam, że wkalkulowany był najgorszy wariant.
- To byli, w złym znaczeniu tego słowa, zawodowcy. To nie byli śmieciowi agenci wynajęci do podpalenia składów z farbami - wskazał Siemoniak.
- W to przedsięwzięcie było wkalkulowane, że może być duża katastrofa kolejowa - powiedział koordynator służb specjalnych.
"Rosja zaczęła uważać, że wygrywa"
Dlaczego zdaniem Siemoniaka zapadła decyzja o takim uderzeniu w Polskę? - To jest w moim przekonaniu bardzo ściśle powiązane z tym, jakie są oceny sytuacji w Rosji - odpowiedział.
- Rosja zaczęła uważać, że wygrywa, że Ukrainę trawi duża afera korupcyjna, która osłabia Zełenskiego i że trzeba uderzać w państwa, które wspierają Ukrainę - mówił.
Jak ocenił minister koordynator służb specjalnych, "Rosja uważa, że ma przewagę i że jest w stanie doprowadzić do tego, że będzie złe porozumienie pokojowe dla Ukrainy, a państwa do tej pory wspierające Ukrainę, tak jak Polska, państwa europejskie, zaczną się mocno wahać, czy to jest nadal opłacalne, czy nadal jest ważne".
"Obserwujemy wzrost tego rodzaju zagrożeń"
Siemoniak pytany był też o to, czy skala rosyjskich planów rośnie z każdym miesiącem. - To faluje - odparł. - Właściwie nie ma tygodnia, żebyśmy nie mieli informacji o kolejnych zatrzymanych, o kolejnych aresztowanych - dodał.
Jak powiedział, "od dwóch miesięcy obserwujemy znowu wzrost tego rodzaju zagrożeń".
- Mamy do czynienia z falami, że przez kilka miesięcy jest mniej prób, w większości udaremnianych albo nieudanych, a teraz jesteśmy w tej fazie, że tych prób jest więcej i ta dywersja torowa była złą, nową jakością, bo zupełnie inaczej w tym wypadku zachowywali się ci ludzie - mówił Siemoniak.
- My do każdego przypadku podchodzimy z wielką powagą. W każdym przypadku ci, którzy się na to decydują, kalkulują, że mogą być ofiary - powiedział.
Akty dywersji na kolei
Na trasie Warszawa-Dorohusk 15 i 16 listopada doszło do dwóch aktów dywersji. W miejscowości Mika (województwo mazowieckie, powiat garwoliński) eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. Natomiast niedaleko stacji kolejowej Gołąb (powiat puławski, województwo lubelskie) pociąg przewożący 475 pasażerów musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej.
Prokuratura wszczęła śledztwo w kierunku aktów dywersji o charakterze terrorystycznym skierowanych przeciwko infrastrukturze kolejowej i popełnionych na rzecz obcego wywiadu.
Po incydentach dywersanci opuścili teren Polski przejściem granicznym w Terespolu. Prokuratura wydała za nimi listy gończe. Upubliczniono ich wizerunki.
Autorka/Autor: Kuba Koprzywa /lulu
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/KPRM