Komentatorzy i eksperci w USA mają wątpliwości, czy zawieszenie broni w konflikcie między Izraelem a Hamasem utrzyma się na długo i wzywają obie strony do zawarcia trwałego pokoju. Podkreślają też rolę USA w osiągnięciu tego celu.
Wypowiadający się w "USA Today" analityk Jonathan Schanzer zwraca uwagę, że rozejm może zostać zakłócony przez ekstremistyczne ugrupowania w Strefie Gazy sponsorowane przez Iran, takie jak Islamski Dżihad i Komitet Ludowego Oporu. Są one także uzbrojone w rakiety, które mogą odpalać w kierunku Izraela. Za dotrzymanie przez Hamas warunków zawieszenia broni - podkreśla Schanzer - odpowiada Egipt i prezydent tego kraju Mohammed Mursi.
Jeszcze mocniej
Chociaż szczegóły porozumienia o zawieszeniu broni nie są jeszcze znane, przypuszcza się, że uzupełniono je zapisami, które mają wzmocnić szanse, że Palestyńczycy uznają je za wielki sukces Hamasu, jak otwarcie granicy Strefy Gazy z Egiptem. To zaś, z kolei, może zwiększyć możliwość kontrolowania ekstremistów przez Hamas. Zdaniem znanego eksperta do spraw Bliskiego Wschodu, Aarona Davida Millera, jeśli rzeczywiście nastąpi istotne otwarcie tej granicy, "Hamas będzie miał znaczący wpływ na te małe ugrupowania islamistyczne". - Zdolność Hamasu do kontrolowania sytuacji będzie bezpośrednio zależała od tego, w jakim stopniu porozumienie o przerwaniu ognia poprawi życie Palestyńczyków - powiedział Miller. Eksperci wzywają do niezwłocznego rozpoczęcia rozmów na rzecz wprowadzenia trwałego pokoju między Izraelem a Hamasem. "Następna faza negocjacji musi się skupić na trwałym zakończeniu walk. Status quo w tym regionie jest po prostu nie do utrzymania na dłuższą metę. Nie ma bowiem militarnego rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego" - napisał na portalu internetowym telewizji CNN dyrektor waszyngtońskiego instytutu analitycznego Global Strategy Project, Marco Vicenzino.
Konieczne mediacje
Vicenzino zaapelował do rządu USA o większe zaangażowanie się w mediację w rozwiązaniu tego konfliktu. "Na prezydencie Obamie spoczywa odpowiedzialność, żeby przejął bardziej aktywną rolę w przygotowaniu procesu pokojowego, razem z sojusznikami Ameryki i regionalnymi mocarstwami" - napisał Vicenzino. "Kiedy Bliski Wschód drastycznie się zmienia, Obama, któremu zależy na pozostawieniu trwałego śladu w polityce zagranicznej, musi skorzystać z tej historycznej okazji, aby zacząć od nowa" - czytamy w artykule. Autor nawiązał tu do powściągliwej i biernej polityki Obamy wobec konfliktu izraelsko-palestyńskiego, kiedy jego pierwsze próby wznowienia procesu pokojowego nie udały się wskutek m.in. sporu z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu.
Autor: mn//gak/k / Źródło: PAP