Kolejne dymisje w kierownictwie Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Prezydent Petro Poroszenko wymienił dwóch zastępców szefa i naczelnika zarządu śledczego. Zwolnieni oficerowie poszli w ślady Wałentyna Naływajczenki, na którego dymisję parlament zgodził się kilka dni temu. Wszystko wskazuje na to, że faktyczną przyczyną dymisji było konflikt szefa SBU z ludźmi prezydenta.
Prezydent Petro Poroszenko podpisał we wtorek szereg dekretów ws. zmian personalnych w kierownictwie SBU. Wymienił m.in. dwóch zastępców szefa służby. Nowymi zostali Oleg Frołow i Witalij Malikow. Ten drugi był wcześniej naczelnikiem sztabu Centrum Antyterrorystycznego przy SBU.
Do zmiany doszło też na stanowisku naczelnika Głównego Zarządu Śledczego SBU. Został nim Hryhorij Ostafijczuk, który zastąpił Wasilija Wowka. Ostafijczuk pracował wcześniej w prokuraturze generalnej. Także we wtorek Poroszenko zwolnił z funkcji szefa SBU w obwodzie rówieńskim Wałeryja Mieczkała. Kierownictwo obwodowej SBU w Równem już wcześniej oskarżano o korupcję.
Zapewne nie jest to jeszcze koniec trzęsienia ziemi w SBU. Prezydent pozbywa się z niej ludzi dotychczasowego szefa służby Wałentyna Naływajczenki.
Czystka w Departamencie K
18 czerwca Rada Najwyższa przyjęła wniosek prezydenta o zwolnienie z funkcji szefa SBU Wałentyna Naływajczenki. Naływajczenko stracił stanowisko, bo podejmował antykorupcyjne działania bez zgody administracji prezydenckiej. Dokładnie chodziło o czystkę w Departamencie K. Na początku czerwca Naływajczenko zwolnił lub zawiesił pokaźną grupę wysokich pracowników (m.in. wszystkich szefów obwodowych) tego departamentu SBU, odpowiedzialnego za walkę z korupcją i zorganizowaną przestępczością.
Problem w tym, że byli to ludzie prezydenta. Sam szef Departamentu K, Jurij Artiuchow, oskarżony o korupcję, jest blisko związany z Borysem Łożkinem, kierującym obecnie administracją prezydenta.
Ale na tym nie koniec. 15 czerwca Naływajczenko publicznie oskarżył byłego zastępcę prokuratora generalnego Anatolija Danylenkę o zamiatanie spraw pod dywan i osłonę korupcji. Szef SBU zarzucił też Danylence, że jest - przez podstawionych ludzi - współwłaścicielem firmy BRSM-Nafta. To jej magazyny pod Kijowem stanęły w ogniu 10 czerwca. Zginęło sześć osób.
SBU chciała nawet zatrzymać Danylenkę, ale zamiast tego sam Naływajczenko został wezwany na przesłuchanie do prokuratury generalnej. Zaraz potem prezydent ogłosił, że chce go usunąć.
Polityczny handel
Poroszenko uzasadnił wniosek o dymisję Naływajczenki "niską skutecznością SBU w walce z korupcją i przemytem". Sam Naływajczenko twierdził zaś, że to Kreml chce się go pozbyć. Pierwsza próba, 16 czerwca, się nie udała. Dopiero po nocnym spotkaniu z deputowanymi koalicji udało się zdobyć większość.
Wniosek Poroszenki poparł nie tylko jego blok, ale też Front Ludowy premiera Jaceniuka, a nawet część deputowanych z partii UDAR, z którą związany jest Naływajczenko. Podobno lider UDAR-u Witalij Kliczko zgodził się na dymisję Naływajczenki w zamian za wprowadzenie wyborów merów (sam jest merem Kijowa) tylko w jednej turze. I w zamian za wyznaczenie jego człowieka na głównego prokuratora w Kijowie.
Autor: //gak / Źródło: Inforesist, Jamestown Foundation