"Codziennie podwaja się liczba ofiar śmiertelnych". Domy pogrzebowe przygotowują się na najgorszy scenariusz

W związku z nasileniem epidemii COVID-19 w USA domy pogrzebowe w Nowym Jorku przygotowują się na najgorszy scenariusz. Już teraz codziennie podwaja się liczba zgonów - wynika z ogłaszanych w mediach danych. Gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo przestrzegł w środę, że regiony USA niedotknięte jeszcze mocno epidemią powinny poważnie podejść do tego problemu.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>

Jak powiedział CNN szef stowarzyszenia dyrektorów domów pogrzebowych w stanie Nowy Jork Mike Lanotte od weekendu notuje się wzrost liczby zgonów. - Codziennie podwaja się liczba ofiar śmiertelnych - zauważył.

- Problem polega na tym, że dyrektorzy domów pogrzebowych i cmentarze zdecydowali się zmniejszyć liczbę pracowników z powodu COVID-19. Chowają mniej osób dziennie. Jeśli nie będą w stanie tego zrobić w odpowiednim czasie, powstanie wąskie gardło - wyjaśnił Lanotte, którego stowarzyszenie zrzesza około 950 domów pogrzebowych w całym stanie Nowy Jork.

"Najgorszy scenariusz byłby z trumnami ułożonymi jedna na drugiej"

Przypomniał, że zgodnie z wytycznymi gubernatora Nowego Jorku Andrew Cuomo w ceremonii pogrzebowej mogą uczestniczyć tylko członkowie najbliższej rodziny zmarłych.

- Pod żadnym względem nie jest to idealne rozwiązanie, ale dyrektorzy domów pogrzebowych z pewnością pracują z rodzinami, a rodziny rozumieją sytuację - mówił Lanotte, dodając, że w niektórych przypadkach organizowane są transmisje z uroczystości na Skypie lub Facebooku.

Szef stowarzyszenia podzielił zaniepokojenie dyrektorów z powodów braku środków ochrony dla personelu i zwraca uwagę na potrzebę zachowania szczególnej ostrożności przy przyjmowaniu zmarłych ze szpitali. - Najgorszy scenariusz byłby podobny do sytuacji we Włoszech z trumnami ułożonymi jedna na drugiej. Nie twierdzę, że znajdujemy się na tym etapie, ale nikt nie chce, żeby do tego doszło - podkreślił Mike Lanotte.

Nie inaczej jest na Brooklynie. Jeden z dyrektorów tamtejszych domów pogrzebowych powiedział, że sytuacja jest bardzo poważna. - Krematoria i cmentarze są przeciążone. Na kremację trzeba czekać około tygodnia. Większość zmarłych to ofiary koronawirusa - zauważył.

Jak dodał, nie zawsze nawet wiadomo, czy ktoś był zakażony, czy nie, ponieważ ludzie umierają też w domach i nie wszyscy byli poddani testom na COVID-19.

"Dla reszty kraju to wskazówka: to nie tylko Nowy Jork"

Gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo podczas konferencji prasowej w stolicy stanu, Albany, Cuomo przytoczył prognozy Gates Foundation. Wynika z nich, że liczba ofiar śmiertelnych epidemii wyniesie w Nowym Jorku 16 tysięcy, a w całym kraju 93 tysiące.

- Oznaczałoby to, że w Nowym Jorku będzie zaledwie około 16 procent liczby zgonów (w skali kraju). (…) Ale dla reszty kraju to wskazówka: to nie tylko Nowy Jork - zaznaczył.

W przeciwieństwie do szacunków Gates Foundation, prognozy Białego Domu zakładały, że liczba ofiar śmiertelnych w Nowym Jorku będzie sześciocyfrowa. Według Cuomo 80 procent podłączonych do respiratora pacjentów z koronawirusem nigdy nie wyzdrowieje. Mówił, że prawie 400 nowojorczyków zmarło w ciągu 24 godzin i że byli to głównie pacjenci, których leczenie wymagało użycia przez jakiś czas respiratora.

- Ta liczba będzie nadal rosła - powiedział Andrew Cuomo. Powiadomił, że na oddziałach intensywnej terapii przebywa obecnie 3022 pacjentów, którzy mogą wymagać podłączenia do respiratorów. Jak powiadomił w środę gubernator w całym stanie zanotowano 83 712 potwierdzonych przypadków koronawirusa w porównaniu z 75 795 we wtorek. W pięciu dzielnicach miasta było ich 47 439, czyli o 4210 więcej niż poprzedniego dnia.

Gubernator informował w swym wystąpieniu o koordynacji regionalnej w sprawie epidemii z sąsiednimi stanami New Jersey i Connecticut. Łącznie zmarło tam z powodu epidemii 2277 osób.

"Dziś jest problem Nowego Jorku. Jutro Kansas, Teksasu, Nowego Meksyku"

W ciągu ostatniego tygodnia liczba zgonów przypisywanych koronawirusowi rosła tam średnio o 30 procent dziennie. Andrew Cuomo zwrócił uwagę, że wirus rozprzestrzenia się obecnie szybciej w innych częściach Stanów Zjednoczonych, w tym w Kalifornii, Michigan i na Florydzie.

- Dziś jest problem Nowego Jorku. Jutro będzie to problem Kansas, problem Teksasu, problem Nowego Meksyku - przestrzegł. W Nowym Jorku, najmocniej obecnie dotkniętym wirusem stanem w Ameryce, liczba osób hospitalizowanych, podłączonych do respiratorów, zdiagnozowanych pozytywnie i zmarłych zaczęła w ostatnich dniach wrastać nieco wolniej.

Według przewidywań władz, dziennie przyrosty zaczną się zmniejszać dopiero w okresie od tygodnia do trzech tygodni. - Wszyscy czekamy na punkt szczytowy i drugą stronę góry. (…) Ale wciąż zmierzamy w kierunku szczytu - zauważył gubernator.

Z powodu nieprzestrzegania zasad zachowania dystansu społecznego Andrew Cuomo zapowiedział zamknięcie wszystkich placów zabaw w Nowym Jorku. Parki i inne otwarte przestrzenie pozostaną otwarte. Zauważył, że co prawda dla młodych ludzi wirus jest mniej groźny niż dla starszych i schorowanych, ale ich postawa zagraża innym.

Czytaj także: