Statek-szpital dotarł do Nowego Jorku. "Jesteśmy z wami, zaangażowani w tę walkę"

Do terminalu nad rzeką Hudson na nowojorskim Manhattanie dotarł w poniedziałek USNS Comfort, statek-szpital marynarki wojennej USA. Nie przyjmie na pokład chorych na COVID-19, lecz przyjdzie z pomocą przeciążonym z powodu epidemii amerykańskim szpitalom. Tymczasem władze stanowe Florydy sprawdzają podróżnych z Nowego Jorku na autostradach oraz lotniskach.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

KORONAWIRUS – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>

USNS Comfort ma 1000 łóżek, 12 sal operacyjnych, laboratorium medyczne i wojskowy personel medyczny liczący około 1,2 tysiąca osób. Będą na nim leczeni pacjenci przeniesieni z innych szpitali i niezakażeni koronawirusem. Według zapowiedzi, ten biały statek z namalowanymi czerwonymi krzyżami, rozpocznie swoją misję w 24 godziny po zacumowaniu w terminalu przy 50. Ulicy po zachodniej stronie Manhattanu.

Władze wojskowe zdają sobie sprawę z zagrożenia, jakim byłoby wykrycie choćby jednego przypadku SARS-CoV-2 na jednostce po przeniesieniu pacjentów z innych szpitali, bowiem unicestwiłoby to całą misję. - Stworzymy bańkę (ochronną) wokół statku, by upewnić się, że robimy wszystko, by trzymać wirusa z dala - zapewniał w niedzielę kapitan Joseph O'Brien.

"Jesteśmy z wami, zaangażowani w tę walkę"

USNS Comfort był wcześniej supertankowcem, a w latach 80. XX wieku został przekształcony na pływającą bazę dla ekip medycznych. Jednostka pomagała mieszkańcom Nowego Jorku po atakach na World Trade Center z 11 września 2001 roku.

- Ostatni raz ten wielki statek szpitalny był tutaj po 11 września i stał się wytchnieniem i pocieszeniem dla naszych pierwszych ratowników pracujących przez całą dobę - powiedział po przybyciu USNS Comfort do Nowego Jorku kontradmirał John Mustin z dowództwa floty USA. - Nasza wiadomość dla nowojorczyków: teraz wróciła wasza marynarka wojenna, a my jesteśmy z wami, zaangażowani w tę walkę - dodał.

Jak podkreślił dziennik "New York Times" szpitale miejskie są teraz tak pełne, że ratownicy medyczni wzywani na pomoc zmuszeni są do podejmowania decyzji "kto ma żyć, a kto ma umrzeć".

"Zamierzamy skorzystać z każdego miejsca, którego możemy użyć"

Aby rozładować sytuację władze miejskie i stanowe przerabiają różne obiekty na placówki medyczne. Jednym z większych będzie położone w bliskim sąsiedztwie terminalu nad rzeką Hudson Centrum Kongresowe Jacoba K. Javitsa. Będzie miało 1000 łóżek szpitalnych. Zostało przygotowane z pomocą Korpusu Inżynieryjnego Armii Stanów Zjednoczonych i miało być gotowe do użytku jeszcze w poniedziałek.

Poprawieniu sytuacji w obliczu rozszerzającej się epidemii mają służyć także mniejsze szpitale polowe. Jeden z nich powstaje w Central Parku. W jego południowo-zachodniej części, zwanej East Meadow, w weekend ustawiono białe, długie namioty. Trafią tam pacjenci ze schorzeniami dróg oddechowych.

Według burmistrza Nowego Jorku Billa de Blasio projekt powstał dzięki partnerstwu chrześcijańskiej organizacji Samaritan's Purse oraz sieci szpitali Mount Sinai Health System. Szpital pomieści 68 łóżek i ma być gotowy we wtorek.

- Zamierzamy skorzystać z każdego miejsca, którego możemy użyć. (…) Będziecie widzieć takie rzeczy wraz z rozwijaniem i pogłębianiem się kryzysu - zapowiedział burmistrz.

W niedzielę de Blasio ogłosił, że mieszkańcy Nowego Jorku, którzy łamią zasady trzymania odległości w kontaktach, zostaną ukarani grzywną w wysokości do 500 dolarów. Okazuje się, że nie wszyscy przestrzegali przepisów o zachowaniu odstępu na ponad 1,80 metra między sobą.

Floryda wyśle nowojorczyków na kwarantannę

Tymczasem władze stanowe Florydy sprawdzają podróżnych z Nowego Jorku na autostradach oraz lotniskach. - To nasza próba poradzenia sobie z epidemią - tłumaczył gubernator Florydy Ron DeSantis w wywiadzie dla telewizji Fox News. - Gdy mieliśmy mieszkańców Florydy wracających z Chin, to byli przez 14 dni sprawdzani. Potem dodaliśmy (do listy) Włochy - mówił. Przepisy dotyczące obowiązkowej kwarantanny poszerzono następnie o stan Nowy Jork i Luizjanę.

W poniedziałek na południu na Florydzie - podobnie jak w wielu miejscach w USA - wprowadzono nakaz pozostania w domach. Wcześniej w sobotę DeSantis zarządził obowiązujące przez dwa tygodnie wstrzymanie wynajmu domów. - Zakończycie wynajem, jedźcie do domu - apelował do turystów.

Na początku marca gubernatorowi słonecznego stanu zarzucano bagatelizowanie epidemii. Gubernator nie zamykał publicznych plaż na Florydzie, mimo że na części z nich gromadziły się tłumy młodych ludzi. Filmiki z tłumami imprezowiczów, deklarujących, że nie przejmują się koronawirusem, wzbudzały oburzenie Amerykanów w mediach społecznościowych.

Do tej pory na Florydzie wykryto ponad 5,4 tysiąca przypadków koronawirusa. Zmarły co najmniej 63 osoby.

Czytaj także: