Obywatelska odpowiedzialność, nie drakońskie przepisy. Szwedzki pomysł na walkę z pandemią

Gdy kolejne europejskie kraje w celu walki z rozprzestrzenianiem się koronawirusa nakazują swoim obywatelom ograniczenie do minimum wychodzenie z domu, w jednym państwie pozwala się na to, by życie mieszkańców było jak najbardziej zbliżone do normy. Zamiast wprowadzać drakońskie przepisy, rząd Szwecji apeluje do obywateli o rozwagę. - Nikt nie jest sam, ale na każdym spoczywa ogromna odpowiedzialność - mówił premier Stefan Löfven. 

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Mimo panującej na świecie pandemii Sztokholm nie opustoszał całkowicie. Po długiej zimie w stolicy Szwecji wreszcie można wyjść na spacer i korzystać z coraz cieplejszych dni.

Wieczorami mieszkańcy miasta mogą udać się do klubu czy baru. Choć od niedzieli obowiązuje zakaz gromadzenia się powyżej 50 osób, to i tak w porównaniu do innych europejskich państw restrykcja ta jest bardzo liberalna.

NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE O KORONAWIRUSIE. CZYTAJ RAPORT TVN24.PL >>>

"My, dorośli, tacy właśnie powinniśmy być: dorośli"

Szwedzkie władze wierzą, że rozprzestrzenianie się wirusa mogą zatrzymać nie drakońskie zakazy, ale odpowiedzialne podejście każdego obywatela. Zamiast na restrykcyjne zasady, stawiają więc na praktyczne wskazówki, takie jak zalecanie chorym i starszym pozostanie w domach, częste mycie rąk, unikanie wszelkich niekoniecznych podróży, a także praca z domu, jeśli jest to możliwe.

- My, dorośli, tacy właśnie powinniśmy być: dorośli. Nie szerzmy paniki i zamieszania - mówił premier Stefan Löfven. - W tym kryzysie nikt nie pozostanie sam, ale na każdym spoczywa ogromna odpowiedzialność - dodał.

Słowa szefa rządu padły na podatny grunt. Większość Szwedów ma bowiem zaufanie do władzy publicznej i - jak wynika z sondażu przytoczonego przez BBC - zamierza stosować się do rządowych wskazówek.

Choć państwo nie ograniczyło zakazami możliwości poruszania się, na szwedzkich ulicach i tak jest ciszej niż zwykle. Przedsiębiorstwo transportu publicznego w Sztokholmie odnotowało w minionym tygodniu 50 procent pasażerów mniej.

Według sondaży, na które powołał się portal brytyjskiego nadawcy, blisko 50 procent mieszkańców szwedzkiej stolicy zadeklarowało wykonywanie pracy zdalnie. Stockholm Business Region, państwowe przedsiębiorstwo wspierające międzynarodową społeczność biznesową stolicy, utrzymuje, że odsetek ten wzrasta w największych firmach nawet do 90 procent, dzięki wysokiemu zaawansowaniu technologicznemu pracowników oraz kulturze zawodowej, która od lat promuje elastyczne podejście do wykonywania pracy z domu.

"Optymalne rozwiązanie między minimalizowaniem zagrożenia a ekonomicznymi skutkami kryzysu"

Ale to niejedyny powód, dla którego rozprzestrzenienie się wirusa w tym kraju może mieć mniejszy zakres niż w innych państwach. Brytyjski nadawca zwrócił bowiem uwagę, że w odróżnieniu od śródziemnomorskiego modelu domów wielopokoleniowych, ponad połowa gospodarstw domowych w Szwecji jest jednoosobowa, co nie generuje ryzyka zakażeń wewnątrz rodziny.

Władze i pracodawcy utrzymują też, że dla zdrowia psychicznego i fizycznego obywateli nie powinno się ograniczać ich możliwości spędzania czasu na świeżym powietrzu. - Musimy znaleźć optymalne rozwiązanie między minimalizowaniem zagrożenia, wynikającego z rozprzestrzeniania się wirusa, a ekonomicznymi skutkami tego kryzysu - tłumaczył Andreas Hatzigeorgiou, szef Sztokholmskiej Izby Handlowej.

- Dla przedstawicieli świata biznesu podejście szwedzkich władz wydaje się być bardziej rozsądne niż to, które proponują inne kraje - dodał.

Przyszłość pokaże, kto miał rację

Niemniej, nawet wśród Szwedów obserwujących, jak w innych europejskich krajach wprowadza się kolejne ograniczenia, zaczyna rodzić się pytanie, czy podejście władz w Sztokholmie jest słuszne.

- Wydaje się, że ludzie są skłonni przestrzegać rządowych rekomendacji, ale biorąc pod uwagę skalę kryzysu, nie wiem, czy one wystarczą - mówiła BBC Emma Frans, epidemiolog ze szwedzkiego uniwersytetu medycznego.

Wątpliwości nie są nieuzasadnione, bowiem w pierwszych dniach pandemii podobną drogę obrały władze Wielkiej Brytanii. Gwałtowny skok zachorowań i zgonów skłonił Londyn do zaostrzenia restrykcji, które obecnie nie odbiegają od tych wprowadzanych przez władze innych europejskich krajów.

Według Frans, to jednak przyszłość pokaże, którzy politycy i naukowcy w całej Europie mieli rację. - Nikt naprawdę nie wie, które środki zapobiegawcze okażą się najbardziej efektywne. Cieszę się, że to nie na mnie spoczywa odpowiedzialność za ich wybieranie - powiedziała.  

W Szwecji od początku pandemii odnotowano 3700 przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarło 110 osób.

Czytaj także: