Od niedzieli Gibraltarczycy nie muszą już nosić maseczek na ulicach. Wcześniej w tym tygodniu na zamieszkałym przez około 34 tysiące osób brytyjskim terytorium zamorskim zniesiono godzinę policyjną i pozwolono lokalom gastronomicznym pracować do drugiej w nocy. Rząd Gibraltaru zapowiada luzowanie kolejnych ograniczeń. - Miło jest wrócić do normalności, widzieć na zewnątrz te wszystkie krzesła i stoliki, za którymi tak tęskniłem przez ostatnich kilka miesięcy - mówił jeden z mieszkańców.
Wobec sukcesu kampanii szczepień na COVID-19 oraz niskiej liczby aktywnych przypadków koronawirusa, władze Gibraltaru zdecydowały się łagodzić kolejne obostrzenia epidemiczne.
To brytyjskie terytorium zamorskie o powierzchni około 6,8 kilometra kwadratowego zamieszkałe jest przez około 34 tysiące osób. Od czwartku nie obowiązuje tam już godzina policyjna, a lokale gastronomiczne mogą funkcjonować do godziny 2 w nocy. Jednak, jak pisze Reuters, Gibraltarczycy w sensie dosłownym "odetchnęli z ulgą" w niedzielę. Od tego dnia nie ma już obowiązku noszenia maseczek przez osoby przebywające na ulicach w centrum Gibraltaru. Zakrywanie ust i nosa nadal wymagane jest jednak w środkach transportu publicznego, sklepach i zamkniętych przestrzeniach publicznych.
"Miło jest wrócić do normalności"
45-letni Peter Maund w rozmowie z agencja Reutera przyznał, że "miło jest wrócić do normalności". - Widzieć na zewnątrz te wszystkie krzesła i stoliki, za którymi tak tęskniłem przez ostatnich kilka miesięcy - powiedział. - Po prostu widzieć ludzi dobrze się bawiących. I miejmy nadzieję, że bezpiecznie, abyśmy mogli utrzymać te liczby (zakażeń) na niskim poziomie - dodał.
Nie wszyscy jednak decydują się na chodzenie bez maseczek. Jedną z takich osób jest 27-letnia hiszpańska turystka Desire Gimenez. - Szczerze mówiąc, nie czuję się całkowicie bezpieczna - przyznała. Powiedziała, że chociaż wie, iż większość dorosłych została w tym regionie zaszczepiona, to i tak woli nosić maseczkę.
Mieszkańcy Gibraltaru w rozmowie z Reutersem mówili, że "dobrze jest zobaczyć pozory powrotu do normalnego życia", ale wyrażali obawy przed podróżami za granicę. Argumentowali, że wskaźniki szczepień na koronawirusa w Europie pozostaje stosunkowo niski.
"Zostawiamy za sobą naszą najbardziej śmiercionośną zimę"
Wcześniej w tym tygodniu Fabian Picardo, szef ministrów Gibraltaru, w oświadczeniu stwierdził, że "w końcu zostawiamy za sobą naszą najbardziej śmiercionośną zimę i wkraczamy w naszą najbardziej obiecującą wiosnę".
"Globalna pandemia nie jest całkowicie za nami i wszyscy musimy ostrożnie posuwać się naprzód, aby zabezpieczyć ten niesamowity postęp w nadchodzących tygodniach i miesiącach. Nie mogę się doczekać, kiedy wkrótce będę mógł znieść ograniczenia dotyczące wolności zgromadzeń" - dodał.
"Usuniemy wszelkie ograniczenia z naszych ciężko wywalczonych swobód obywatelskich, ale robiąc to zgodnie z zasadami dotyczącymi zdrowia publicznego oraz w bezpieczny i rozważny sposób" - zastrzegł Picardo.
Wykrywane jedynie pojedyncze przypadki
Od początku pandemii COVID-19 w Gibraltarze zakażenie koronawirusem zdiagnozowano u 4273 osób, z których 94 zmarły. Szczyt zachorowań nastąpił na początku stycznia, a najwięcej zgonów notowano w połowie tego miesiąca - wynika z zestawienia agencji Reutera.
Ostatniej doby nie potwierdzono tam żadnej nowej infekcji. Według władz, jest tam nadal 10 aktywnych przypadków, w tym 8 wśród mieszkańców, a 2 wśród przyjezdnych.
W połowie marca Gibraltar został ogłoszony pierwszym miejscem na świecie, w którym przeciw COVID-19 zaszczepiono wszystkich chętnych dorosłych z liczącej około 34 tysiące populacji. Choć o palmę pierwszeństwa ubiega się także Watykan, ważniejsze jest to, iż od kilku tygodniu na terytorium wykrywane bywają jedynie pojedyncze przypadki infekcji. Ostatni pacjent z COVID-19 zmarł tam około dwa tygodnie temu.
Źródło: Reuters, tvn24.pl