Pochodził z włoskiego Nereto, ale od kilku lat mieszkał z matką w północnym Londynie. Pracował jako kucharz. Luca Di Nicola, którego historię opisują włoskie media, nagle zaczął odczuwać objawy grypopodobne, które się zaostrzały z dnia na dzień. Po tygodniu zmarł. Przeprowadzony po śmierci 19-latka test na koronawirusa dał wynik dodatni.
Luca umarł wieczorem z powodu nagłego, ostrego zapalenia płuc. Przez ostatni tydzień jego rodzina czekała na wyniki badań wymazu pobranego post mortem. Za życia 19-latek nie był badany na obecność koronawirusa.
"Wynik badania mojego Luki na koronawirusa okazał się dodatni" - przekazał ojciec chłopaka, cytowany przez włoską gazetę "La Repubblica". Rodzina otrzymała w tej sprawie mail z North Middlesex Hospital w Londynie, do krewnych dzwonił też lekarz sądowy - pisze dziennik.
"Lekarz powiedział mu, że jest młody i silny"
- Był w pełni zdrowy - mówi gazecie ciotka 19-latka, Giada Di Nicola, mieszkająca we włoskim Abruzzo. Luca w 2016 roku przeniósł się z rodzinnej miejscowości Nereto do Enfield, na północne peryferie Londynu. Żył tam ze swoją matką i jej partnerem. Pracował jako kucharz.
Z relacji ciotki wynika, że Luca zaczął się źle czuć dopiero na tydzień przed śmiercią. - Miał gorączkę i kaszel, tak samo jak moja bratowa Clarissa i jej partner Vincenzo, którzy mieszkali w tym samym domu. Wydawało się, że to grypa. Lekarz pierwszego kontaktu przepisał mojemu bratankowi paracetamol. Ale 23 marca jego stan się pogorszył. Lekarz odwiedził go w domu, powiedział mu, że jest młody, silny i nie ma się martwić "tym złym wirusem" - cytuje kobietę "La Repubblica".
Dzień później objawy jeszcze bardziej się nasiliły. - Luca zaczął mieć bóle w klatce piersiowej. Zemdlał na oczach matki. Zadzwonili po karetkę, reanimowali go - relacjonuje Giada Di Nicola. Mimo masażu serca ,19-latka nie udało się uratować, zmarł w szpitalu North Middlesex pół godziny od przybycia.
"Kocham Cię, bracie mój!"
Daniele Laurenzi, burmistrz miasteczka Nereto, skąd pochodził Luca, żąda wyjaśnień ze strony brytyjskiej. - Napisałem do Di Maio [Luigi di Maio - włoski minister spraw zagranicznych - przyp. red.], ażeby potwierdził przyczynę śmierci Luki i żeby upewnił się co do stanu zdrowia jego matki, bo od ich bliskich dowiaduję się, że ma podobne objawy. Jedna rzecz jest pewna: gdyby Luca był we Włoszech, uratowalibyśmy go - stwierdził w rozmowie z włoską agencją prasową ANSA.
Media cytują też wpis brata chłopaka, Davide Di Nicola. Na portalu społecznościowym zamieścił we wtorek ich zdjęcie i symbolicznie pożegnał brata wspomnieniem wspólnie spędzonego wieczoru.
"Dorastaliśmy razem, a Ty, z pewnością o wiele bardziej dojrzały niż ja, miałeś odwagę i chęci podejmowania kolejnych wyzwań. (...) Gotowanie, Twoja największa pasja, na pewno daleko by Cię zaprowadziło. To zdjęcie z karnawału pokazuje jedną z niewielu naszych imprez (...). Chciałbym przeżyć z Tobą kolejne dni i wieczory i obiecuję Ci, że za każdym razem, kiedy wyjdę, będę zabierał Cię ze sobą. (...) Kocham Cię, bracie mój!" - kończy wpis.
Źródło: La Repubblica, ANSA
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA, Will Oliver