"Według wyliczeń rządowych 80 procent mediów jest niezależnych. Według ekspertów jest odwrotnie"

Źródło:
TVN24
Węgry stawiają na rosyjskie i chińskie szczepionki
Węgry stawiają na rosyjskie i chińskie szczepionki
TVN24
Węgry stawiają na rosyjskie i chińskie szczepionkiTVN24

Węgry są pierwszym unijnym krajem, który będzie proponował swoim obywatelom rosyjską i chińską szczepionkę. W ich rządowych mediach są one stawiane na równi z tymi, które mamy w Polsce. Nie padają słowa o żadnych wątpliwościach ekspertów, a jedyna słuszna opcja to rządowa opcja. Materiał magazynu "Polska i Świat".

Szczepionka z Chin, wobec której jest sporo wątpliwości, trafi do Unii Europejskiej - na razie do jednego tylko kraju - na Węgry. - Narodowy Instytut Farmacji i Żywienia zatwierdził chińską szczepionkę Sinopharm przeciwko COVID-19 – mówi naczelna lekarz Węgier Cecilia Muller.

Na Węgry trafią nie tylko chińskie preparaty, bo rząd Viktora Orbana stawia też na rosyjskie szczepionki. - Orban stwierdził wprost, że on poczeka na chińską szczepionkę, nią się zaszczepi, bo Chińczycy mają największe doświadczenie w zwalczaniu wirusów i jej najbardziej ufa – mówi prof. Bogdan Góralczyk z Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego.

OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO

Węgry stawiają na chińskie i rosyjskie szczepionkiTVN24

"Nie trzeba zapraszać do studia telewizyjnego opozycyjnego polityka"

O wątpliwościach, które zgłasza Europa wobec chińskiego oraz rosyjskiego preparatu nie słychać w węgierskich mediach. Telewizja publiczna, która jest w rękach Viktora Orbana żadnej decyzji premiera nie kwestionuje. - Szczepionka z Rosji czy Chin, tak to przedstawiają media prorządowe, jest tak dobra jak szczepionka kupowana przez Unię Europejską – wyjaśnia dr Gabor Polyak z Mertek Media Monitor.

- Na skutek tego, że Unia Europejska prowadzi niewydolną politykę szczepionkową, rząd został zmuszony do poszukiwania alternatywnych źródeł. Udało się pozyskać szczepionkę chińską w liczbie pięciu milionów i rosyjską w liczbie dwóch milionów – dodaje Dominik Hejj z kropka.hu.

Do wyborów parlamentarnych jeszcze rok, ale tu kampania już się zaczęła. Media znowu odegrają w niej kluczową rolę. Opozycja zamierza się pierwszy raz zjednoczyć, ale w mediach może nie zaistnieć. - Sąd Najwyższy na Węgrzech stwierdził, że dla zachowania balansu nie trzeba zapraszać do studia telewizyjnego opozycyjnego polityka. Dziennikarz, który prowadzi rozmowę, może po prostu przedstawić jego punkt widzenia – tłumaczy Gabor Polyak.

"Według wyliczeń rządowych 80 procent mediów jest niezależnych"

Pierwszym krokiem Orbana, od razu po dojściu do władzy w 2010 roku, była zmiana prawa, które blokowało koncentrację mediów w jednych rękach. Orban uwolnił rynek, a kupującymi stali się głównie ludzie z nim związani. - Według wyliczeń rządowych 80 procent mediów jest niezależnych. Według ekspertów jest odwrotnie – mówi Dominik Hejj.

Oficjalnie Orban nie ma nic wspólnego z większością tytułów. Ma za to dużo wspólnego z jego właścicielami. Ci niezależni, którzy zostali, musieli zmierzyć się z opłatą reklamową, którą Orban wprowadził w 2014 roku. Im więcej zarobisz na sprzedaży reklam, tym wyższy zapłacisz podatek. - To były działa wymierzone w telewizję RTL, która zachowała niezależność. Telewizja publiczna miała pomoc z publicznych pieniędzy, a RTL nie – stwierdza dr Gabor Polyak.

Prowincja de facto została odcięta od dostępu do niezależnych mediów. Te funkcjonują jeszcze w internecie, ale i tu działają biznesmeni powiązani z Orbanem. Ubiegły rok to przejęcie największego niezależnego medium internetowego - portalu Index. - Pozostało kilka niezależnych portali, jeden ogólnokrajowy dziennik, trzy czy cztery tytuły niezależnych tygodników i do tego się sprowadza na Węgrzech niezależne dziennikarstwo – podkreśla prof. Bogdan Góralczyk.

Jacek Tacik

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock