Nie było pasów bezpieczeństwa, wszyscy po prostu siedzieli na drewnianych ławkach. Nie było też toalet. Zamiast nich ustawione w namiotach wiadra - tak ewakuację z Chin na pokładzie wojskowego Iła-76 opisała w rozmowie z niemieckim nadawcą Deutsche Welle Marina Zajcewa. Studentka biologii była w grupie Rosjan, którzy wrócili z prowincji Hubei i trafili do ośrodka kwarantanny na Syberii.
Marina Zajcewa z obwodu jarosławskiego, która studiuje biologię w Niemczech, znalazła się w jednej z pierwszych grup Rosjan ewakuowanych z chińskiej prowincji Hubei, będącej centrum epidemii koronawirusa. W rozmowie z Deutsche Welle opowiedziała, w jakich warunkach wracała do ojczyzny i gdzie przebywa obecnie.
- Znajduję się w pensjonacie robotniczym w obwodzie tiumeńskim. Kiedy tu przyjechaliśmy (w środę - red.), na spotkanie z nami przyszli lekarze w strojach ochronnych. Nie zaoferowano nam nawet wody, chociaż lecieliśmy ponad dwanaście godzin. Nie poproszono nas także, byśmy usiedli. Stojąc, odczytali instrukcje i ogłosili listy, kto z kim ma mieszkać w pokojach - mówiła Marina Zajcewa.
Studentka trafiła do pokoju trzyosobowego. Nie może go opuszczać przez 14 dni - tyle trwa kwarantanna. - Gdybym wyszła z pokoju, choćby na korytarz, kwarantanna zostanie automatycznie przedłużona o kolejne dwa tygodnie - mówi.
Zajcewa na przydzielonym łóżku znalazła listę rzeczy, które należało zrobić natychmiast. "Zdejmij wszystkie ubrania do bielizny, włóż do torby, umyj się, zdezynfekuj odzież wierzchnią" - napisano w instrukcji.
W chińskiej prowincji Hubei Rosjanka odwiedzała przyjaciół. - Najpierw przyleciałam do Wuhanu, a później pojechałam do przyjaciół do miasta Xiangyang. Z okazji chińskiego Nowego Roku chcieliśmy wrócić do Wuhanu, ale to miasto było już zamknięte. Xiangyang zostało zamknięte dwa dni później - relacjonowała.
Lot wojskowym Iłem-76
Opisywała też ewakuację grupy Rosjan z Chin. - Powiedzieli nam trzy dni wcześniej, kiedy nas zabiorą. Autobus przyjechał o szóstej rano, o godzinie jedenastej byliśmy w Wuhanie. Jechaliśmy dłużej niż zwykle, drogi były zablokowane. Ciągle też wysiadaliśmy z autobusu. Mierzono nam temperaturę i sprawdzano paszporty - mówiła.
Pytana o lot wojskowym Ił-em-76, którym przetransportowano Rosjan do kraju, stwierdziła, że "warunki były okropne". - Nie było pasów bezpieczeństwa, wszyscy ludzie po prostu siedzieli na drewnianych ławkach. W samolocie nie było toalet, ale były namioty, a w nich ustawione wiadra, które służyły za toaletę. W samolocie było bardzo gorąco. Dali nam suchą rację żywnościową. W Ułan-Ude (stolica rosyjskiej Buriacji na Syberii - red.) wylądowaliśmy, by zatankować. Było bardzo zimno, temperatura - około 30 stopni na minusie. W pobliżu samolotu były ustawione namioty z herbatą, ale była ona zimna. Bułeczki, które nam dali, miały zamarznięte nadzienie - opowiadała Zajcewa.
W środę rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że ewakuacja obywateli Rosji z chińskiego miasta Wuhan i prowincji Hubei została zakończona. Do ośrodka kwarantanny w obwodzie tiumeńskim na Syberii trafiły 144 osoby. Spędzą w nich 14 dni.
Dotąd w Rosji potwierdzono dwa przypadki zakażenia koronawirusem: w obwodzie tiumeńskim i w Kraju Zabajkalskim. Chorobę wykryto u obywateli Chin.
W czwartek szefowa Rospotriebnadzoru (Federalnej Służby Nadzoru Ochrony Praw Konsumentów i Opieki Społecznej) Anna Popowa, cytowana przez agencję Interfax, oświadczyła, że koronawirus nie został jak dotąd wykryty u żadnej z ewakuowanych osób, które zostały przewiezione z Chin 5 lutego i poddane kwarantannie w obwodzie tiumeńskim.
Autorka/Autor: tas/ado/kwoj
Źródło: Deutsche Welle, Interfax