- Władz w Pjongjangu nie interesuje, kto stoi na czele Stanów Zjednoczonych, lecz czy Waszyngton zakończy "wrogie działania" - oświadczył przedstawiciel ministerstwa spraw zagranicznych Korei Północnej.
Kim Dzong Ho, szef departamentu praw człowieka i spraw humanitarnych w północnokoreańskim MSZ, powiedział w siedzibie ONZ w Nowym Jorku, że kilkakrotnie był pytany przez przedstawicieli prasy o stanowisko swojego kraju wobec wyboru Donalda Trumpa na prezydenta USA.
- Nie obchodzi nas, kto zostanie kolejnym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Podstawowa kwestia dotyczy tego, czy USA mają polityczną wolę, by wycofać się z wrogich działań wobec KRLD (Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej) - oznajmił przedstawiciel władz w Pjongjangu.
Powstrzymanie agresji
Trump, który 8 listopada zwyciężył w wyborach na prezydenta USA i obejmie ten urząd 20 stycznia 2017r., w kampanii wyborczej sygnalizował, że byłby otwarty na "rozwijanie przez Japonię i Koreę Południową nuklearnych arsenałów w celu powstrzymania agresji Korei Północnej i ograniczenia kosztów ich ewentualnej obrony dla USA".
Z drugiej strony deklarował, że jest gotów rozmawiać z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem, by spróbować nakłonić władze komunistycznego reżimu do porzucenia programu atomowego, oraz że będzie wywierał presję na Chiny, sojusznika Pjongjangu, by zaangażowały się w szukanie rozwiązania.
9 września, w 68. rocznicę powstania KRLD br. północnokoreańskie władze przeprowadziły udany test głowicy jądrowej i podały, że kraj jest w stanie instalować głowice nuklearne na strategicznych pociskach balistycznych. Zgodnie z propagandą reżimu próbna eksplozja głowicy jądrowej była odpowiedzią na wrogie akty USA.
Autor: KB/kk / Źródło: PAP