Północnokoreańskie media oskarżyły prezydenta Korei Południowej Jun Suk Jeola o wprowadzenie "dyktatury wobec własnego narodu" oraz określiły jego kraj mianem "gangsterskiego państwa". To pierwsza oficjalna reakcja Korei Północnej, w której panuje dyktatura komunistyczna, na polityczny kryzys, który wybuchł po nieudanej próbie wprowadzenia stanu wojennego na Południu.
Komentarz północnokoreańskiej agencji KCNA, opublikowany w środę, odnosił się do wydarzeń z zeszłego tygodnia, kiedy prezydent Jun Suk Jeol wprowadził stan wojenny, tłumacząc to potrzebą zwalczania "propółnocnokoreańskich, antypaństwowych sił". Decyzja została unieważniona przez południowokoreański parlament, ale wywołała chaos polityczny w kraju.
"Marionetka Jun Suk Jeol, która już wcześniej stanęła w obliczu poważnego kryzysu rządów i impeachmentu, niespodziewanie ogłosiła stan wojenny i skierowała na ludzi broń faszystowskiej dyktatury" - napisano w artykule KCNA. Agencja określiła działania prezydenta jako "szaleńcze" i dodała, że Korea Południowa jest "gangsterskim państwem".
"Słabości południowokoreańskiego społeczeństwa"
Stan wojenny, wprowadzony przez Juna na zaledwie sześć godzin, doprowadził do masowych protestów w Korei Południowej. Na ulicach pojawiły się tysiące obywateli z transparentami wzywającymi do impeachmentu prezydenta, a także popularnymi świecącymi gadżetami K-pop.
"Rodong Sinmun", oficjalna gazeta północnokoreańskiej rządzącej Partii Robotniczej, odnotowała zaangażowanie wojskowych w trakcie krótkiego stanu wojennego. Dodatkowo gazeta zwróciła uwagę na protesty obywateli Południa, które nigdy nie byłyby dozwolone na Północy.
"Społeczność międzynarodowa uważnie się temu przygląda, a oceny wskazują, że incydent stanu wojennego obnażył słabości południowokoreańskiego społeczeństwa i że życie polityczne Jun Suk Jeola może wkrótce się zakończyć" - pisze "Rodong Sinmun".
"Jego (Jun Suk Jeola - red.) szalony czyn spotkał się z silnym potępieniem ze strony wszystkich środowisk, w tym partii opozycyjnej, i jeszcze bardziej rozpalił zapał opinii publicznej do impeachmentu" - oceniono w artykule.
Demokratyczni rywale "dokonują samookaleczeń"
Jak podaje "Guardian", eksperci sugerują, że Korea Północna może próbować wykorzystać zamieszanie na południu do swoich celów politycznych. - Przywódcy Rosji, Chin, a zwłaszcza Korei Północnej prawdopodobnie z zadowoleniem obserwują polityczne zamieszki w Korei Południowej, wyczuwając przewagę geopolityczną - ocenił profesor Leif-Eric Easley z Uniwersytetu Ewha w Seulu.
Easley dodał, że "reżimy autorytarne jak Korea Północna wierzą, że jeśli uda im się utrzymać władzę, przetrwają demokratycznych rywali, którzy ostatecznie dokonują samookaleczeń, popadają w dysfunkcje i tracą sojuszników".
Według ekspertów, jak czytamy w "Guardianie", Pjongjang liczy, że osłabienie rządu w Seulu utrudni współpracę Korei Południowej z sojusznikami.
Wprowadzenie stanu wojennego i chaos polityczny w Korei Południowej są największym kryzysem demokracji w tym kraju od dekad. W zeszłym tygodniu południowokoreańskie ministerstwo obrony musiało oficjalnie potwierdzić, że prezydent Jun pozostaje dowódcą sił zbrojnych, co tylko podniosło skalę napięć w państwie.
Źródło: The Guardian
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/KCNA