Reuters, opierając się na źródłach w zachodnich agencjach bezpieczeństwa, informuje o wzmożonej aktywności rosyjskich najemników na Ukrainie. Jak dodaje agencja, mogliby oni zostać użyci do prowokacji, która z kolei mogłaby posłużyć za pretekst do inwazji Rosji na Ukrainę. Według informatorów, rozlokowywani na Ukrainie najemnicy są rekrutami prywatnych firm wojskowych mających bliskie powiązania z Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB) oraz Głównym Zarządem Wywiadowczym (GRU).
Rosyjscy najemnicy mający powiązania z wywiadem tego państwa zwiększyli swoją obecność na Ukrainie - poinformował w poniedziałek Reuters, opierając się na źródłach w zachodnich agencjach bezpieczeństwa.
Rozmówcy agencji przekazali, że istnieją coraz większe obawy, że rosyjska inwazja na Ukrainę zostanie poprzedzona wojną informacyjną i cyberatakami na kluczowe elementy infrastruktury ukraińskiej, w tym sieć elektryczną i gazową. Rosja może też wykorzystać najemników, żeby dokonywali prowokacji na Ukrainie oraz paraliżowali kraj m.in. dokonując zamachów na konkretne osoby i używając specjalistycznej broni.
- Jest prawdopodobne, że rosyjscy najemnicy kierowani przez Kreml będą angażowani we wszelkiego rodzaju wrogie działania na Ukrainie, co potencjalnie może dać pretekst do inwazji - powiedział anonimowy pracownik zachodnich służb bezpieczeństwa.
Rekrutowani przez firmy związane z GRU i FSB
Według informatorów Reutersa, rozlokowywani na Ukrainie najemnicy są rekrutami prywatnych firm wojskowych mających bliskie powiązania z Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB) oraz Głównym Zarządem Wywiadowczym (GRU).
Jednym z nich, który trafił na Ukrainę w ostatnich tygodniach, ma być były oficer GRU, który pracował również dla rosyjskiej firmy wojskowej Grupa Wagnera. Udał się do Doniecka, jednego z dwóch regionów we wschodniej Ukrainie, które od 2014 r. są kontrolowane przez prorosyjskich separatystów.
Czytaj również: Rosja-Ukraina. Sytuacja na granicy i przyczyny konfliktu
Rosyjskie ugrupowania najemnicze mają - jak przekazały źródła - dostarczać broń, doświadczony personel do operacji specjalnych oraz udzielać szkoleń wojskowych prorosyjskim bojówkom we wschodniej Ukrainie. Niektórzy agenci z Grupy Wagnera zostali rozlokowani przy granicy ukraińskiej po tym, jak przeszli szkolenie w bazie GRU w pobliżu miasta Krasnodar w południowej Rosji.
Reuters nie ustalił, czym miał zajmować się były funkcjonariusz GRU oraz jaka jest jego tożsamość. Nie uzyskał również komentarza od przedstawicielstwa Grupy Wagnera. Kreml oświadczył agencji, że Rosja nie wzmacnia swojej obecności na terytorium Ukrainy i że nigdy nie było tam wojsk rosyjskich.
Grupa Wagnera oskarżana o destabilizowanie krajów
Stany Zjednoczone wyraziły obawy, że Rosja mogłaby użyć najemników, specjalne jednostki do zadań specjalnych i innych rozwiązań, aby delegitymizować Kijów przed inwazją – powiedziało kilku amerykańskich urzędników.
O możliwości zorganizowania przez Rosję pretekstu do inwazji ostrzegał na początku lutego rzecznik Pentagonu John Kirby. Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział jednak, że Grupa Wagnera ani inne grupy nie reprezentują jego państwa i nie są przez Moskwę finansowane.
W ubiegłym roku Unia Europejska nałożyła sankcje na Grupę Wagnera i oskarżyła ją o podsycanie przemocy, grabież zasobów naturalnych i destabilizowanie krajów na całym świecie.
Źródło: PAP