Widmo rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Ekspertka PISM o nastrojach wśród mieszkańców wschodu kraju

Źródło:
TVN24, PAP
Analityczka PISM o sytuacji na wschodzie Ukrainy: gdyby nie doniesienia medialne, to właściwie nie widać tego zagrożenia
Analityczka PISM o sytuacji na wschodzie Ukrainy: gdyby nie doniesienia medialne, to właściwie nie widać tego zagrożeniaTVN24
wideo 2/22
Analityczka PISM o sytuacji na wschodzie Ukrainy: gdyby nie doniesienia medialne, to właściwie nie widać tego zagrożeniaTVN24

Rosja gromadzi wojska przy granicy z Ukrainą, świat z niepokojem obserwuje rozwój wydarzeń, tymczasem wśród mieszkańców wschodniej Ukrainy panuje względny spokój - relacjonuje analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Maria Piechowska. - Ludzie śmieją się z pytań o wojnę i mówią, że wojnę to oni mają od ośmiu lat - dodaje ekspertka. Zwraca jednocześnie uwagę, że Moskwie zależy na utrzymaniu atmosfery zagrożenia, która, bez względu na to, czy dojdzie do inwazji, już negatywnie wpływa na sytuację gospodarczą kraju.

Maria Piechowska, analityczka ds. Ukrainy Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, złożyła niedawno wizytę na wschodzie Ukrainy jako członkini specjalnej delegacji PISM-u. W jej ocenie sytuacja w tej części kraju wygląda "bardzo spokojnie".

- Gdyby nie doniesienia medialne, to właściwie nie widać tego zagrożenia, które znajduje się kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów dalej - twierdziła ekspertka. Zwróciła jednocześnie uwagę, że przy samej granicy z Rosją od kilku dni widać zaostrzenie sytuacji, dochodzi do ostrzałów. Tymczasem - jak dodała - "kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów dalej jest pełen spokój, ludzie śmieją się z pytań o wojnę i mówią, że wojnę to oni mają od ośmiu lat".

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

- Niektórzy się przygotowują, przygotowują na przykład walizki, żeby w razie czego uciec, albo robią sobie w głowie listę rzeczy, które by do takiej walizki włożyli. Natomiast to nie jest większość. Większość ze spokojem czeka na kolejne wydarzenia - mówiła Piechowska. Jej zdaniem wśród mieszkańców Ukrainy widać zjawisko wyparcia. - Paniki nie ma, życie tętni, na ulicach panuje spokój - relacjonowała ekspertka.

RAPORT TVN24.PL: ROSJA - UKRAINA. SYTUACJA NA GRANICY I PRZYCZYNY KONFLIKTU

Piechowska o prowokacjach ze strony prorosyjskich separatystów

W poniedziałek sztab Operacji Połączonych Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że wspierani przez Rosję separatyści w Donbasie na wschodzie Ukrainy w niedzielę naruszyli rozejm 80 razy, w tym 72 razy z wykorzystaniem uzbrojenia zakazanego przez porozumienia mińskie. W komunikacie podkreślono, że wskutek ostrzałów ranny został jeden ukraiński żołnierz. Ukraińskie władze podały, że przeciwnik przeprowadził prowokacyjny ostrzał Ługańska z ciężkiego uzbrojenia.

Piechowska stwierdziła, że są to "prowokacje ze strony tak zwanych separatystów, za którymi oczywiście stoi Rosja". - Nie ma wątpliwości, kto to robi - dodała.

Piechowska o prowokacjach ze strony prorosyjskich separatystów
Piechowska o prowokacjach ze strony prorosyjskich separatystówTVN24

Zwróciła uwagę, że takie incydenty, choć z mniejszą intensywnością, miały miejsce od dłuższego czasu, mimo obowiązującego zawieszenia broni. - Rzeczywiście intensywność obecnych prowokacji oraz ataki na infrastrukturę cywilną trochę zmieniły tę sytuację, jednak nadal panuje względny spokój wśród ludności - zaznaczyła analityczka PISM.

"Ludność cywilna dla władz Rosji zawsze była narzędziem"

Ekspertka komentowała także doniesienia o tym, że wspierani przez Rosję separatyści kontrolujący wschodnie regiony Ukrainy rozpoczęli w piątek ewakuację mieszkańców do obwodu rostowskiego w Rosji. Rosyjskie media podały, że prezydent Władimir Putin zlecił przyznanie im pomocy finansowej. Ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa twierdzi, że rosyjskie władze nie gwarantują ewakuowanym miejsca zamieszkania, ciepłego jedzenia ani usług medycznych.

- Nie ma żadnej ewakuacji, jest to akcja propagandowa. Oni byli zachęcani finansowo, natomiast są to jakieś bardzo niewielkie pieniądze - stwierdziła Piechowska. Dodała że, "ludność cywilna dla władz Rosji zawsze była narzędziem". - Ta ewakuacja na pewno nie jest na taką skalę, jak przedstawiają to władze rosyjskie. Jest to po prostu kolejny element prowokacji, dezinformacji i tworzenia atmosfery zagrożenia, na której Rosji obecnie bardzo zależy - oceniła analityczka.

Jak tłumaczyła, jeżeli tworzymy cały czas poczucie zagrożenia, to inwestorzy się wycofują, gospodarka nie może się budować tak jak w normalnej sytuacji. - Atmosfera zagrożenia, bez względu na to, czy dojdzie do inwazji rosyjskiej, już bardzo negatywnie wpływa na ten region i cały kraj - uznała Piechowska.

Kruchy rozejm na wschodzie Ukrainy

Od początku bieżącej doby zarejestrowano osiem przypadków złamania rozejmu na wschodzie Ukrainy.

Według ministerstwa obrony Ukrainy w niedzielę wieczorem przeciwnik przeprowadził ostrzał kontrolowanego przez separatystów Ługańska z wykorzystaniem ciężkiego uzbrojenia. Wiceminister Hanna Malar oceniła, że to kolejna prowokacja, mająca na celu oskarżenie sił ukraińskich o otwarcie ognia.

Przewodniczący Medżlisu (samorządu) Tatarów krymskich Refat Czubarow napisał na Facebooku, że na anektowanym przez Rosję Krymie zaobserwowano kolumny rosyjskiego sprzętu wojskowego zmierzające w stronę granicy administracyjnej z obwodem chersońskim. W kolumnie zauważono wyrzutnie rakietowe - dodał we wpisie opublikowanym nocą z niedzieli na poniedziałek.

Według ukraińskiego sztabu w sobotę zarejestrowano 136 przypadków otwarcia ognia przez wspieranych przez Rosję separatystów w Donbasie. Siedmiu ukraińskich żołnierzy odniosło rany.

Autorka/Autor:momo\mtom

Źródło: TVN24, PAP

Tagi:
Raporty: