Piotr Andrusieczko: praktycznie wzdłuż całej linii rozgraniczenia strzela artyleria

Ukrainie grozi inwazja ze strony Rosji, która zgromadziła w pobliżu granic sąsiedniego kraju ponad sto tysięcy żołnierzy. Zachodnie wywiady ostrzegają przed możliwą rosyjską inwazją na Ukrainę, władze w Kijowie obawiają się prowokacji w Donbasie, okupowanym przez prorosyjskich separatystów, które mogą być dla Rosji pretekstem do wkroczenia wojsk. 

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

O sytuacji W Donbasie mówił w TVN24 Piotr Andrusieczko, współpracownik "Gazety Wyborczej" i zespołu dziennikarzy Outriders, który w ostatnich dniach przebywał na tych terenach. - Jeszcze wczoraj byłem w obwodzie donieckim, blisko miejscowości Nowoługańsk - powiedział.   Relacjonował, że w ostatnich dniach w obwodzie donieckim wzmożeniu uległy ostrzały artyleryjskie. - Rzeczywiście to jest sytuacja, która w ciągu ostatnich kilku dni znacznie się pogorszyła - przyznał.

- Praktycznie wzdłuż tej całej 420-kilometrowej linii rozgraniczenia strzela artyleria. Pod ostrzałem wczoraj były przede wszystkim pozycje ukraińskich żołnierzy, czyli nie tak jak w tych poprzednich dniach, kiedy pociski padały również na cywilne obiekty - mówił dalej. Sztab Operacji Połączonych Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował w czwartek, że wystrzelone przez separatystów pociski trafiły w przedszkole w Stanicy Ługańskiej w obwodzie ługańskim.

- Wczoraj pod ostrzałem byli tam przede wszystkim ukraińscy żołnierze. No i mamy też informację o dwóch zabitych, jedna z osób zginęła kilka godzin wcześniej niedaleko miejsca, w którym ja się wczoraj znajdowałem - mówił dalej Andrusieczko, nawiązując do śmierci dwóch ukraińskich żołnierzy w Donbasie. - Mieliśmy pecha, że też trafiliśmy pod ostrzał artyleryjski z moździerzy 120-milimetrowych. Pech polegał na tym, że akurat wychodziliśmy wtedy z pozycji ukraińskich i byliśmy na otwartej przestrzeni, więc było 15 minut nerwowego biegania i padania. Ale to jest to, co w zasadzie odbywa się na całej linii frontu - powiedział dziennikarz.